środa, 28 kwietnia 2010

PO „DOMU ZŁYM”


„NARZECZONY Z NIEBA”
AUSTRALIA, 2003 
SC. Jeff Balsmeyer , Tim Gording, Lizzie Bryant
REŻ. Jeff Balsmeyer
MUZ. David Donaldson, Steve Roche, Janet Roddick
ZDJ. Martin McGrath
WYST. Rhys Ifans (Danny), Miranda Otto (Glenda), Justine Clarke (Trudy)

Przyznam szczerze – miałam taką trzęsiawkę po „Domu złym”, że musiałam obejrzeć coś lekkiego, nawet głupiego, żeby przestać myśleć, no i przestać się trząść przede wszystkim.
Padło na „Narzeczonego z nieba” – mój pierwszy film na Iplexie.
Danny jest budowlańcem. Ma piękną dziewczynę Trudy. Właśnie wybierają się na wakacje pod namiot. Danny cieszy się niezmiernie i nie może się tego wyjazdu doczekać. Trudy, jak się okazuje, zupełnie nie. Nie bawi ją idea kempingu. Do tego w pracy – jest pośrednikiem nieruchomości – ma życiową szansę, by sprzedać dom znanemu prezenterowi telewizyjnemu. Niewiele myśląc, okłamuje Danny’ego i rezygnuje ze wspólnych wakacji na rzecz kariery. Danny, zawiedziony i sfrustrowany, dowiaduje się w końcu o kłamstwie swojej dziewczyny. Upokorzony i smutny postanawia dać jej nauczkę – podczas grilla, którego urządzają dla znajomych, przywiązuje do krzesełka ogrodowego ogromną ilość balonów, twierdząc, iż uniesie się w powietrze i w ten sposób ucieknie od Trudy. Niespodziewanie mu się to udaje… Swoim latającym wehikułem trafia do ogródka ślicznej Glendy i zmienia jej życie. I przy okazji swoje.
Prawda, że banalne?
Prawda, że wszystko już wiadomo?
Że Danny zmieni całe miasteczko, że mieszkańcy Clarence go docenią i dadzą mu szansę, by być sobą. Że Glenda okaże się drugą połówką jabłka…
Myślałam, że to będzie oryginalny film – pomysł z balonami bardzo mi się podobał. 
(Ale jak wyczytałam w Filmwebie: „Film oparty o prawdziwe wydarzenia. 2 lipca 1982 r. Larry Walters, kierowca ciężarówki, napełnił 45 balonów pogodowych helem, przywiązał linką aluminiową do krzesła i wzniósł się w powietrze”. Więc cała oryginalność tego filmu wzięła się z życia, a nie z pomysłowości scenarzysty…)
Film był przeciągnięty, przewidywalny i przeładowany cukierkowością.
Jedyny plus, ze spełnił swoje zadanie – odwrócił moje myśli od ZŁEGO…


Moja ocena: 2,5/6

2 komentarze:

  1. Wprawdzie film eufemistycznie rzecz ujmując nie zapowiada się najlepiej, ale plakat uważam za rewelacyjny! Niesamowicie mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też plakat ujął swoją plastycznością i optymizmem :-)

    OdpowiedzUsuń