MARCEL PAGNOL
(NA MOTYWACH OPOWIADANIA
JEANA GIONO
„JEAN LE BLEU”)
„ŻONA PIEKARZA”
(TŁ. KRZYSZTOF CHODACKI)
ESPRIT SC, KRAKÓW 2010
Dawno już nie czytałam dramatu. A „Żona piekarza” jest dramatem. I to mnie ucieszyło, dało powiew świeżości-dawności.
Pagnol zamieszcza najpierw opowiadanko „Jean Le Bleu” Jean Giono w swojej książce – to ono zainspirowało go do stworzenia postaci piekarza Aimable’a.
Rzecz dzieje się w prowansalskiej wiosce, tuż po zdarzeniach z opowiadania.
Do wioski przybywa nowy piekarz Aimable- niemłody już, doświadczony, ale z piękną, młodą żoną. Aurelia jest nieszczęśliwa w związku, ale piekarz tego nie zauważa. Wydaje mu się, że żyje w idylli i pełnym szczęściu. Jednak żona piekarza szuka młodszego, przystojniejszego i seksowniejszego. Jej wzrok pada na pasterza, którego wzrok pada na piekarzową. Śpiewa jej miłosne serenady po włosku, a jak wiadomo „(…) mężczyźni NIGDY nie rozumieją po włosku, a kobiety ZAWSZE. (…) BELLA SENIORITA, DELIKATA, APETITA… BRUM, BRUM-BUM, BRUM… To wcale nie takie trudne.” [s.136] Aurelia ucieka zaraz drugiego dnia z pasterzem Markiza – osobistości poważanej w wiosce na równi z Księdzem i Nauczycielem. Aimable stwierdza, iż „Ksiądz niczym nie ryzykuje… Dobry Bóg nigdzie nie pójdzie… Jest przybity do krzyża… Ale mój bóg mnie opuścił…”[s.143] i że chleba nie będzie, bo piekł go tylko i wyłącznie dla żony. Dopóki Aurelia nie wróci, w wiosce nie będzie pieczywa.
Nauczyciel, Markiz i Ksiądz muszą zatem coś poradzić i wymyślić jak sprowadzić żonę piekarza z powrotem.
Lekka komedyjka, przesycona humorem, z typowymi komediowymi postaciami, oddająca klimat małej wioski. Takie sobie zabawne coś, aby wypełnić letnią, słoneczną godzinkę na balkonie.
Przeczytam przy drinku, pośmieję się i zapomnę.
Moja ocena: 4/6
A ja mam nadzieję, że ktoś nie zapomni i kiedyś zobaczę ten tytuł w repertuarze, któregoś teatru.
OdpowiedzUsuńI za serce oraz wielką mądrość piekarza z ostatniej odsłony dałabym 5 :)
xoxoxo
Paula
Pauluś,
OdpowiedzUsuńTeż bym chętnie w teatrze zobaczyła - dużo bardziej by pewnie przemówiło.
A piekarz więcej niż mądrości miał miłości :-)
No właśnie cały czas było czuć tą miłość, jego zaślepienie było momentami odrobinę denerwujące. Można było pomyśleć, że zupełnie brak mu rozsądku. Dlatego tak miło mnie zaskoczył swoją końcową przemową :)
OdpowiedzUsuńP.