czwartek, 22 kwietnia 2010

MYSZKA WIDZIAŁA OSTATNIA…


JOANNA SKALSKA
„EREMANTA”
POWERGRAPH, WARSZAWA 2010 

Przez długi czas nie miałam w ręku polskiej literatury, a w tym miesiącu jakoś tak jedna po drugiej. I to książki dobre, o które bym Polaków nie posądzała. Jednak jakoś tak jest, że w większości wolę literaturę obcą, dużo więcej jej czytam, niż rodzimej. Polacy piszą z niepotrzebnym patosem, nie umieją powiedzieć o niczym zwyczajnie, albo klną, albo przesadzają. Nie mówię, że wszyscy i nie mówię, że nie mam idoli wśród polskich autorów. Ale literatur polska jako taka mnie nie pociąga. Za dużo martyrologii i brak dystansu. Albo taki śmiech na siłę, śmiech przez łzy, niby na przekór całemu światu…
I po części taka też jest „Eremanta”.
Piszę po części, bo po części jest świetna i zaskakująca.
To powieść szkatułkowa – pudełeczko współczesnej prozy polskiej (Polka wyjeżdża do Londynu, gdzie pilnuje domu bogatych Polaków, którzy wyjechali na wakacje), nieco poobijane, niewypolerowane, w budowie swej i ozdobach bardzo podobne do wszystkich innych, kryje w sobie malutki klejnocik. 
Klejnocikiem tym nazywam opowieść o Eremancie. Magda bowiem jest zafascynowana Hiszpanią, uczy się zaciekle hiszpańskiego, bardzo chciała się dostać na iberystykę, ale jej nie wyszło. W wielkim londyńskim domu wypełnia sobie czas tłumaczeniem „Eremanty” książki nieznanego autora, która wpadła w jej ręce całkiem przypadkiem i skradła jej sny i myśli.
Eremanta to małe miasteczko, w którym ludzie, opętani klątwą, prawie ze sobą nie rozmawiają. Posługują się spojrzeniami, grymasem ust, gestami, a słowa padają tylko wtedy, gdy są naprawdę niezbędne. Wszyscy są bladzi, nieopaleni, mimo upału, mimo słońca i tym się różnią od wszystkich innych.
I jest jeszcze coś. Każda z eremackich kobiet ma w swojej szafie strój żałobny, który naprawia, czyści, pielęgnuje, ma cały czas w pogotowiu. Z sennego miasteczka bowiem mężczyźni – wszyscy – prędzej, czy później uciekają na wojnę. I żaden nie wraca. I gdy tylko rano kobieta budzi się i widzi, że nie ma syna, bądź męża, wkłada swoją żałobną, czarną suknię i chodzi w niej do końca żałoby. Na cmentarzu leżą same kobiety. 
W pewnym momencie pojawia się w Eremicie Pedro – to jakby odwrócenie całego systemu – żołnierz, który w czasie wojny zabłądził do miasteczka, zakochuje się w pięknej Inez, blednie, tak, że jego dawni kompani już go nie poznają, wyrabia wino, tak, jak wszyscy mężczyźni w wiosce i tylko do jednego nie może przywyknąć, do braku słów. Potrzebuje potwierdzenia, zapewnienia, nie rozumie tajemnego języka ciała, jakim posługują się Eremantczycy, więc ciężko jest mu w tym miejscu, ale z miłości postanawia w nim żyć.
Sama „Eremanta” w „Eremancie” to dla mnie świetny kawałek prozy iberoamerykańskiej. Piszę to zupełnie bez przewrotności. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby się okazało, iż autorka naprawdę czerpała z jakiegoś znalezionego na półce antykwariatu dzieła, nieznanego autora, który pisał po hiszpańsku, a Skalska tylko przetłumaczyła to, co ktoś jej podał na tacy.
Czyta się tę powieść w powieści niespiesznie. Chciałam szybko, ale ona wymusza powolność, myślenie, delikatność, ospałość. Celebrację wręcz. Jest piękna, równa, magiczna.
Ale to, co dzieje się w części polskiej – Magda opowiada jakie ma trudności z tłumaczeniem, że nie rozumie poszczególnych słów, a przy okazji maluje obraz Polaków na emigracji – obraz naprawdę niepochlebny i stereotypowy. Ojczyzna w nieojczyźnie. (to po co do cholery wyjeżdżać?!) Przy okazji znajduje się też jakiś rasista, który nie jest zadowolony z najazdu Polaków. 
A już zupełnie przypadkowo Magda znajduje plik listów należący do pani domu, w którym oczywiście cała nasza martyrologia - strajki, niestrajki…
Zupełnie to niepotrzebne. Ja wiem, że ta „Eremanta” w powieści to parabola, że to można jako metaforę polskich losów tłumaczyć, ale zupełnie nie rozumiem po co. Ta polska strona tej iberoamerykańskiej opowieści wszystko psuje i mnie zniesmaczyła. 
I tak sobie po cichu dzielę tę powieść i zabieram tylko „Eremantę” do domu, resztę wymazuję gumką-myszką.

Moja ocena: 4/6

1 komentarz:

  1. Leży u mnie na stosiku od dwóch tygodni i czeka... Nie wiedziałam w sumie do końca na co ale teraz już wiem - na Twoją recenzję. Zniechęciłaś mnie trochę tą polską stroną w powieści. Z gumką czytać nie lubię, więc nie wiem, nie wiem...
    Ale mam dla Ciebie mały prezencik za te wszystkie miłe chwile podczas, których Ciebie "nadrabiałam" ostatnio :)
    http://www.youtube.com/watch?v=nrDdHkE6gA0
    xoxoxo
    Paula

    OdpowiedzUsuń