czwartek, 29 kwietnia 2010

RODZINA ZASTĘPCZA


ALAN BRADLEY
„ZATRUTE CIASTECZKO”
(TŁ. JĘDRZEJ POLAK)
VESPER, POZNAŃ 2009

Któregoś razu przeczytałam na czyimś blogu, że chętnie by zaadoptował Flawię De Luce… Niestety nie pamiętam u kogo i nie mogę temu komuś podziękować, że mnie w ten sposób przedstawił pannie De Luce – bohaterce „Zatrutego ciasteczka”. A Flawia owa bardzo kojarzy mi się z Emmą z ”Hotelu Paradise”. Obie dziewczynki mają lat kilkanaście, obie są nad wiek inteligentne (Flawia jest geniuszem w dziedzinie chemii, poza tym dużo i chętnie czyta), obie trochę samotne (Flawia nie ma matki – zginęła w wypadku podczas górskiej wspinaczki, ojciec jest typowym angielskim dżentelmenem, który nie okazuje uczuć, a dwie starsze siostry wolą raczej dokuczać Flawii, niż ją rozpieszczać) i obie, dzięki dociekliwości i zmysłowi obserwacji rozwiązują zagadki kryminalne. 
Flawia jest niejako do tego zmuszona. Pewnego ranka znajduje - na grządce z ogórkami w ogródku swojej posiadłości – prawie trupa. Prawie, bo gdy go znajduje mężczyzna jeszcze żyje i w jej stronę kieruje swoje ostatnie ziemskie słowo „Vale!”, a trupa, bo zaraz po wypowiedzeniu owego słowa umiera.
O morderstwo zostaje oskarżony ojciec Flawii, więc dziewczynka musi działać – musi ojca chronić i dowiedzieć się dlaczego popełnił tak starszą zbrodnię.
Książka jest adresowana do młodzieży i dlatego momentami akcja jest dla mnie trochę zbyt wolna, ale poza tym – rewelacyjna zabawa! Flawia jest rezolutna, dowcipna, na wskroś angielska, mała dama z obdartymi kolanami, która wścibia nosek w nieswoje sprawy. Ale zagadkę kryminalną oczywiście rozwiązuje (i nie ma co, ale nawet troszkę byłam zaskoczona). 
Fakt, że nie zazdroszczę jej braku uczuć, które rekompensuje sobie w laboratorium chemicznym – to że nikt jej nie docenia przerabia na maści, trucizny, leki i wybuchy w ten sposób doceniając sama siebie i udowadniając, jak wiele jest warta.
Śmiałam się i piłam hektolitry herbaty, bo „(…) przypomniałam sobie, że jest jeden powód, dla którego Anglicy oddali się w rządy herbacie bardziej, niż w rządy pałacu Buckingham czy gabinetu Jego Królewskiej Wysokości – oprócz posiadania duszy, parzenie herbaty jest jedyną rzeczą, jaka różni nas od małp naczelnych(…). [s.150]
Bardzo, bardzo polecam i bardzo, bardzo czekam na następne dwie części cyklu.
Aha, i chętnie wystartuję również do adopcji – może stworzymy Flawii jedną wielką czytelniczą rodzinę zastępczą?

Moja ocena: 5/6

5 komentarzy:

  1. Całkiem niedawno ukazała się część druga po angielsku.
    W czasie lektury "Zatrutego ciasteczka" byłam zauroczona, z perspektywy czasu mój entuzjazm może trochę osłabł, ale kolejne tomy przeczytam na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to muszę się uzbroić w cierpliwość i poczekać na płody tłumacza :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja, to ja napisałam o tej adopcji ;) Cieszę się, że i Tobie smakowało "Zatrute ciasteczko" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aerien! W takim razie to Tobie należą się podziękowania ze szczerego serca za mój uśmiech i fascynację Flawią :-) DZIĘKUJĘ Mamusiu zastępcza :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skojarzenie Flawii z Emmą jak najbardziej słuszne. Mi "Zatrute ciasteczko" podobało się niebywale w związku z czym niecierpliwie czekam na drugą część

    OdpowiedzUsuń