ALEX GARLAND
„NIEBIAŃKA PLAŻA”
(TŁ.JAN KRASKO)
ŚWIAT KSIĄŻKI, WARSZAWA 2000
Moja ocena: 4/6
„NIEBIAŃSKA PLAŻA”
WIELKA BRYTANIA, USA, 2000
SC. John Hodge
REŻ. Danny Boyle
ZDJ. Darius Khondji
MUZ. Brian Eno, John Cale, Barry Adamsom, Angelo Badalamenti
WYST. Leonardo DiCaprio (Richard), Tilda Swinton (Sal), Virginie Ledoyen (Françoise), Guillaume Canet (Étienne), Paterson Joseph (Keaty)
Moja ocena:3,5/6
Wszystko dlatego, że ostatnio przeglądałam komiks ”90 najważniejszych książek dla ludzi, którzy nie mają czasu czytać” i między innymi znalazłam tam książkę „Niebiańska plaża”. Nigdy do tej pory nie miałam okazji ani czytać tej pozycji, ani oglądać filmu, więc nadrobiłam dwa naraz.
W zarysie fabuły film od książki nie różni się. Młody Amerykanin (film)/ Anglik (książka) Richard podróżuje samotnie po Tajlandii. W Bangkoku nocuje w hotelu, gdzie ściany są cienkie i mają uszy. Słyszy więc wyraźnie swojego sąsiada, który majaczy coś o niebiańskiej plaży, która go zdradziła. Rano, tuż po śniadaniu, Richard znajduje na swoich drzwiach kopertę, w której jest mapa z zaznaczoną wyspą. Okazuje się że Szkot podciął sobie żyły. Richard nie może więc wypytać go o szczegóły. Po przesłuchaniu na policji w sprawie Kaczora Duffy’ego (tak w księdze hotelowej wpisał się Szkot), Richard poznaje parę Francuzów- Françoise i Étienne’a. To oni namawiają go, żeby pojechać w miejsce oznaczone na mapie i przeżyć przygodę życia. (w filmie jest odwrotnie, Richard nie jest bierny, a raczej nakręca całą machinę, namawia i zachęca).
Cała trójka trafia na przepięknej urody wyspę, gdzie żyje komuna – ludzie, którzy odrzucili cywilizację, zorganizowali sprawnie działający raj na ziemi i strzegą swego sekretu, aby ich Wyspa nie została skalana. Nikt początkowo nie dowiaduje się, że Richard zostawił kopię mapy przygodnym znajomym.
Życie na wyspie toczy się sielankowo, każdy ma z góry wyznaczoną rolę, której się trzyma i która pozwala działać społeczności bez zakłóceń. Nad wszystkim czuwa Sal, niekwestionowana przywódczyni. Ale sielanka oczywiście nie trwa wiecznie…
Zasadnicza różnica między książką a filmem to powód, dla którego ta sielanka nie trwa wiecznie.
Książka jest krytyką utopijnego świata w ogóle. Według Garlanda taka społeczność nie ma prawa przetrwać, potrzeba tylko katalizatora, aby zaczęła się rozpadać i zmieniać. Każdy jeden człowiek ma swoje własne potrzeby, przemyślenia, charakter, słabostki, a tych ludzi na wyspie było trzydzieścioro…
Zresztą w tym miejscu przypominają mi się wszystkie reality show z wyspami w roli głównej, albo nawet nie z wyspami. W każdej takiej społeczności, pozostawionej z dala od „cywilizacji”, która niby nie musi się o nic martwić, ale nie może na chwilę wyjść i potem na niebiańską wyspę wrócić, prędzej czy później powstają podziały, konflikty i problemy. Początkowo jest jak u Garlanda – pięknie, niebiańsko, wszystko chodzi jak w zegareczku, zapomina się o „świecie zewnętrznym”. Ale gdy człowiek sobie uświadamia, że tam utknął, że to nie wakacje, że to się dzieje naprawdę - zaczyna się dusić.
W filmie uderzyło mnie to mocno w jednym momencie. Co jakiś czas jest organizowana „Wyprawa Po Ryż”. Dwie osoby z wyspy mają wziąć łódź, pojechać „na zewnątrz” i po cichu zrobić zapas na dłuższy czas. Nie zdradzając nikomu tajemnicy wyspy oczywiście.
Wieczór przed wyprawą Richard zbiera zamówienia od współmieszkańców – jeden chce baterie, drugi podpaski, trzeci wołowinę w puszce. Każdy coś chce… Nie ma sensu udawać, że w dzisiejszych czasach człowiek odetnie się od cywilizacji, bo to nieprawda. Można uciec na chwilę, na wakacje, nawet na bardzo długie wakacje, ale nie na zawsze.
Filmowa wersja raju ulega jednak zniszczeniu z innego powodu. Tam ważnym czynnikiem jest władza. Niby wszyscy są równi, ale jest jedna osoba, która wszystkim rządzi – Sal. Richard wspomina nawet o tym, iż nikt z tym nie ma problemu. Ale problemu nie ma dopóki wszystko idzie dobrze i zgodnie z planem. Gdy pojawia się zagrożenie, Sal, opętana wizją utraty swojego raju, zaczyna podejmować złe decyzje i egzekwować bezwzględne posłuszeństwo. I to gubi ją i całą wyspę.
Książkę czytało się dobrze, filmu nie oglądało się źle. Niby niosą przesłanie. Ale jakoś strasznie są dla mnie naciągane.
Owszem, rozumiem, że ta książka mogła stać się kultowa. Rozumiem, że na różnych forach pojawia się co jakiś czas ogłoszenie o tym, że ktoś chce przenieść niebiańską plażę w rzeczywistość (tak jakby nie skończył czytać, albo zapauzował sobie w jakimś przyjemnym momencie obraz, jakby nie nauczył się nic na cudzych błędach. Albo jakby celowo je zignorował. Lub powiedział – a mnie się właśnie uda!).
Jednak ja osobiście tego nie kupuję. Nie kupuję obłąkańczej postaci Duffy’ego, władczej Sal. Ewentualnie Richarda, bo jest ze wszech miar prawdopodobny – młody, narwany nastolatek w poszukiwaniu raju na ziemi.
I Azja, jako odpowiedź na znudzonego zachodem wędrowca – banalne troszkę…
Nie mniej jednak jeśli chodzi o film – zdjęcia zrobiły na mnie wrażenie. I za mistrzowską uznaję scenę, gdy Sal i Richard wybrali się po ryż – zgiełk świata, od którego chłopak się odzwyczaił i który go razi, zestawiony ze spokojem wyspy – duży, duży plus.
Znam ten film... Pamiętam, że jak pierwszy raz go widziałam, spodobały mi się zdjęcia i muzyka. Aktorzy mniej, może poza Tildą, ale coś jednak w nim było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Na ten film poszłam do kina ze względu na ówczesną miłość do DiCaprio :D, nie powalił mnie zbytnio, ale przyjemnie się oglądało ze względu na zdjęcia :) Jednak nie jest to pozycja obowiązkowa :)
OdpowiedzUsuń