środa, 28 kwietnia 2010

A KTO SIĘ W DOMU URODZIŁ…


„DOM ZŁY”
POLSKA, 2009 
SC. Wojciech Smarzowski
REŻ. Wojciech Smarzowski
MUZ. Mikołaj Trzaska
ZDJ. Krzysztof Ptak 
WYST. Marian Dziędziel (Dziabas), Arkadiusz Jakubik (Środoń), Kinga Preis (Dziabasowa), Bartłomiej Topa (porucznik Mróz)

Film dosłownie wbił mnie w fotel.
Oglądałam film na początku kwietnia, a właściwie dalej ciężko mi o nim pisać, ciężko myśleć. 
Historia na wskroś polska – Środoń traci żonę, rozpija się, sprzedaje wszystko to, co jeszcze zostało i wyjeżdża szukać gdzieś innego życia. Zatrudnia się jako zootechnik w PGR. Po drodze do nowej pracy, całkiem przez przypadek trafia do domu Dziabasów. Nieufni, brzydcy, prości ludzie przyjmują go do siebie i po kilku głębszych rodzi się między nimi „przyjaźń” i pomysł na dochodowy interes.
Wiemy już od początku, że u Dziabasów ktoś zginął – akcja toczy się na zasadzie retrospekcji, oparta o wizję lokalną na miejscu zbrodni. Środoń, jako oskarżony, opowiada po kolei, minuta po minucie, godzina po godzinie, co stało się tamtej nocy. A my idziemy za nim i dostajemy gęsiej skórki…
Strumienie wódki, ciemność, muzyka Mikołaja Trzaski, która sprawiała, że przyspieszał mi oddech, muzyka podnosząca wszystkie włosy na głowie… Brud, smród i tak właściwie, mimo, iż akcja dzieje się w latach osiemdziesiątych, to przecież mogłoby być dziś, wczoraj.
A dom zły to nie tylko dom Dziabasów, w którym polała się krew. To Polska – dom lęku, dom rozpusty, dom ciemnych interesów, dom wódki, dom brudnych, kiedyś białych, podkoszulek na szerokich ramiączkach, dom wspominek i użalania się nad sobą, dom zły, dom bardzo zły…
Jednocześnie widzimy mechanizmy, jakimi rządzi się milicja – podkreślone kiepskiej jakości nagraniem puszczonym w czarnej wołdze przez ważnego towarzysza – „Spytaj policjanta” śpiewane przez zespół Dezerter. 
Gdzieniegdzie rozstawione polityczne zasieki, które trzeba wyłapać, bo wpada się w nie jak w pułapkę. I te czysto ludzkie – czysto nieludzkie, złe oczy w złym domu. I przyznam szczerze, że nerwowo przełykałam ślinę, bo taki Dziabas młodszy czy starszy może stać pod moim blokiem przecież…
I tylko tych dobrych – jak porucznik Mróz – strasznie mało, a to dlatego, że Ci dobrzy giną zawsze na początku albo na końcu, zawsze niesłusznie i po cichu. Zjadani przez tych złych. Nie ma superbohaterów w tutaj…
Boli mnie ten film. Jest jak otwarta rana, w którą ktoś sypie sól.
I narodziny dziecka na końcu, dziecka, które rodzi się w domu złym – jego los z góry skazany na niepowodzenie, bo kto w złym domu się urodził…

Moja ocena:5,5/6

2 komentarze:

  1. Oglądnęłam już jakiś czas temu i mam mieszane uczucia. Z jednej strony film doskonały - cały pomysł, realizacja.

    Z drugiej jednak strony czegoś mi brakowało, a coś przeszkadzało. Na pewno przeszkadzały niewyraźne dialogi, których niestety było dużo i których znaczenia mogę się tylko domyślać. Przeszkadzało też troszkę rozwalające wszystko zakończenie, bo spodziewałam się czegoś mocniejszego.

    Reasumując thriller jak na polskie warunki świetny. Ale jak na warunki Smarzowskiego tylko "może być".
    Wolę jednak jego "Wesele".

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, z dźwiękiem w polskim kinie zawsze jest problem, tym bardziej, że miejscami ten film jest mamrotany, a nie mówiony.
    Ale jak dla mnie - "Wesele" nie ma startu do "Domu złego"...

    OdpowiedzUsuń