czwartek, 22 kwietnia 2010

ULICZKĄ MARIACKĄ SZŁAM…


BARBARA PIÓRKOWSKA
„SZKLANKA NA PAJĄKI”
NOWY ŚWIAT, WARSZAWA 2010 

Naprawdę trudno pisać mi o tej książce.
A to dlatego, że odbieram ją jakoś bardzo osobiście. Po pierwsze – bo dzieje się w Gdańsku. I Gdańsk jest bohaterem powieści na równi z Aleksandrą. 
Aleksandra idzie z Gdańskiem za rękę, chroni się w nim i rzadko, bo rzadko, ale od niego ucieka. A w Gdańsku mieszkam również ja i mogłam taką Aleksandrę widzieć na przykład wczoraj na ryneczku, na którym kupuję pomidory. Co prawda nie mogłam znać małej Aleksandry, bo pochodzę skądinąd, ale dokładnie wiem, jaka była Aleksandra, którędy chodziła, gdzie się bawiła.
Bo powieść zaczyna się od urodzenia Oli, a właściwie nawet przed jej urodzeniem. Aleksandra twierdzi bowiem, że cała jej rodzina się odradza. Że wcześniej ona była wielkim, ogromnym mężczyzną o imieniu Aleksander. i że cała jej rodzina była wtedy gdzieś obok niej. Że zamieniają się tylko rolami – raz jest córką, raz synem, a raz babką. Teraz urodziła się jako Aleksandra w Polsce, w Gdańsku, w latach siedemdziesiątych. I teraz dzieli się z nami swoim życiem. Opowiada. Opowiada piękną polszczyzną. Opowiada onirycznie i realistycznie. Opowiada z uśmiechem. I z łezką w oku. Wszystko, jak leci. Miłość. Śmierć. Rodzinę i malowanie. Bo Aleksandra zostaje malarką. I ma na ramieniu anioła Julka, który żywi się farbami.
I tu ta moja druga trudność. Bo styl mi się kojarzy z Tokarczuk. A ja Tokarczuk wielbię, więc jestem wobec niej, przyznaję, zupełnie bezkrytyczna… (no tylko „Annę Inn w grobowcach świata” uważam za jej potknięcie i o nim milczę). 
W każdym razie czytało mi się śpiewająco, widziałam barwy wszystkie, wiem, jak smakuje akwarela, płynęłam, płynęłam, słuchałam ciszy w Kościele Mariackim, koiłam się Motławą, zazdrościłam dziadka, który karmił, bo tylko w ten sposób umiał wyrazić miłość.
Cieszę się, że Barbara Piórkowska chwyciła za „dłuższe pióro”. Wcześniej pisała wiersze (nie znam ich), a teraz rozwinęła skrzydła. I czekam z niecierpliwością na spotkanie w Gdańskiej Bibliotece z Piórkowską – Aleksandrą (bo moim zdaniem Ola to alter-ego autorki w jakimś stopniu) i zaglądam na jej stronę, bo podobają mi się jej zdjęcia – przewrotne, zabawne, niekonwencjonalne.

Moja ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz