środa, 28 kwietnia 2010

CIEPŁY CHLEB


MARCEL PAGNOL
(NA MOTYWACH OPOWIADANIA
JEANA GIONO
„JEAN LE BLEU”)
„ŻONA PIEKARZA”
(TŁ. KRZYSZTOF CHODACKI)
ESPRIT SC, KRAKÓW 2010 

Dawno już nie czytałam dramatu. A „Żona piekarza” jest dramatem. I to mnie ucieszyło, dało powiew świeżości-dawności.
Pagnol zamieszcza najpierw opowiadanko „Jean Le Bleu” Jean Giono w swojej książce – to ono zainspirowało go do stworzenia postaci piekarza Aimable’a. 
Rzecz dzieje się w prowansalskiej wiosce, tuż po zdarzeniach z opowiadania. 
Do wioski przybywa nowy piekarz Aimable- niemłody już, doświadczony, ale z piękną, młodą żoną. Aurelia jest nieszczęśliwa w związku, ale piekarz tego nie zauważa. Wydaje mu się, że żyje w idylli i pełnym szczęściu. Jednak żona piekarza szuka młodszego, przystojniejszego i seksowniejszego. Jej wzrok pada na pasterza, którego wzrok pada na piekarzową. Śpiewa jej miłosne serenady po włosku, a jak wiadomo „(…) mężczyźni NIGDY nie rozumieją po włosku, a kobiety ZAWSZE. (…) BELLA SENIORITA, DELIKATA, APETITA… BRUM, BRUM-BUM, BRUM… To wcale nie takie trudne.” [s.136] Aurelia ucieka zaraz drugiego dnia z pasterzem Markiza – osobistości poważanej w wiosce na równi z Księdzem i Nauczycielem. Aimable stwierdza, iż „Ksiądz niczym nie ryzykuje… Dobry Bóg nigdzie nie pójdzie… Jest przybity do krzyża… Ale mój bóg mnie opuścił…”[s.143] i że chleba nie będzie, bo piekł go tylko i wyłącznie dla żony. Dopóki Aurelia nie wróci, w wiosce nie będzie pieczywa. 
Nauczyciel, Markiz i Ksiądz muszą zatem coś poradzić i wymyślić jak sprowadzić żonę piekarza z powrotem.
Lekka komedyjka, przesycona humorem, z typowymi komediowymi postaciami, oddająca klimat małej wioski. Takie sobie zabawne coś, aby wypełnić letnią, słoneczną godzinkę na balkonie.
Przeczytam przy drinku, pośmieję się i zapomnę.

Moja ocena: 4/6

3 komentarze:

  1. A ja mam nadzieję, że ktoś nie zapomni i kiedyś zobaczę ten tytuł w repertuarze, któregoś teatru.
    I za serce oraz wielką mądrość piekarza z ostatniej odsłony dałabym 5 :)
    xoxoxo
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  2. Pauluś,
    Też bym chętnie w teatrze zobaczyła - dużo bardziej by pewnie przemówiło.
    A piekarz więcej niż mądrości miał miłości :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie cały czas było czuć tą miłość, jego zaślepienie było momentami odrobinę denerwujące. Można było pomyśleć, że zupełnie brak mu rozsądku. Dlatego tak miło mnie zaskoczył swoją końcową przemową :)
    P.

    OdpowiedzUsuń