wtorek, 19 stycznia 2010

POEZJA OBRAZU


„TLEN”
ROSJA, 2008
SC. IVAN VYRYPAYEV
REŻ. IVAN VYRYPAJEV (NA PODSTAWIE WŁASNEJ SZTUKI)
ZDJ. ANDREI NAIDENOV
MUZ. AIDAR GAINULLIN, ANDREI SAMSONOV, ALEKSANR LUSHIN
WYST. Karolina Gruszka (Sańka), Aleksei Filimonov (Saniok)

Miałam dziś napisać o „Najlepsze, co może się przydarzyć rogalikowi”, którą to książkę wczoraj skończyłam czytać. Ale najlepsze, co przydarzyło się mnie to Era Nowe Horyzonty Tournée, które zawitało do Gdańska.
No i zobaczyłam „Tlen”…
Nie można tego, co ujrzałam nazwać filmem. W głowie powstał mi zlepek słów {poemat wizualny}. Nie wiem, czy istnieje coś takiego w słowniku terminów literackich, bądź w słowniku terminów filmowych. Ale to jedyne, co tak naprawdę pasuje do tego dzieła.
Jest niesamowite! Magiczne, piękne, zmysłowe, oryginalne, niepowtarzalne.
Jest mężczyzna Sasza. I jest kobieta o męskim imieniu Sasza. Sasza kocha Saszę. I zabija swoją żonę. Bo jego czarnowłosa żona owszem, oddycha tlenem, ale sama nie jest tlenem. A rudowłosa Sasza jest tlenem. I gdy mężczyzna zobaczył rudowłosą kobietę pod pomnikiem w wielkim mieście po raz pierwszy poczuł, że oddycha pełną piersią. I podszedł i pocałowała ją, a ona przyznała, że to najwspanialsze przeżycie, jakiego doznała….
I potem jest o tym, jak czarnowłosa żona nieżywa, co jest najważniejsze w życiu i dlaczego nie można zabijać.
A wszystko podane w niezwykłej formie. Zaczyna się od obrazu tylnej okładki płyty, na której jest zdjęcie dwójki muzyków – Ona i On – oraz 10 tytułów piosenek. Potem okładka ożywa i zaczynamy odtwarzać piosenki po kolei.
To teledysk, melorecytacja, śpiew i szept. To milion obrazów przewijających się przez ekran, które pozostają na siatkówce, pozostaną chyba już na zawsze.
To coś, co naprawdę warto zobaczyć.
No i Karolina Gruszka jest w tym Dziele przepiękna, gra ciałem, gestem, spojrzeniem i jest przekonująca tak, że aż zabrakło mi tchu.
Potrzebuję Tlenu na wyciągnięcie ręki!

(Próbki można znaleźć choćby na Youtubie, tylko trzeba wpisać Kislorod :-) Ja zamieszczam tylko trailer, żeby przypominał mi i był łącznikiem, między tym, co w głowie, a tym co na siatkówce)

Moja ocena: 6/6


3 komentarze:

  1. Ty szczęściaro! Słyszałam, że to film nieźle zakręcony i działający na wszystkie zmysły... A Sasza to nie męskie imię. To zdrobnienie zarówno od Aleksandra, jak i Aleksandry:) No chyba że założyć, że imię Aleksandra jest podrzędna względem męskiego imienia... Dobra, bo zaczynam się wkręcać;)

    Пока!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana - że to męskie imię, to powiedzieli w filmie! A ja na rosyjskim się nie znam ni w ząb, więc nieweryfikowalne jest to dla mnie! A to co napisałaś na końcu poczytuję sobie za pozodrowienie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!

    Słyszałam, że Gruszka wyemigrowała tymczasowo do Rosji, aby wraz z Młodą Falą kręcić nieco ciekawsze kino niż u nas i wcale jej się nie dziwię. Polskie kino przeżywa zapaść... za to europejskie i nie tylko jak widać, postępuje coraz lepiej.

    Ps: Lubię Gruszkę, za jej oczy, za jej gibkość i za te włosy... kolor powalający; no i zawsze podobało mi się imię: Sasza.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń