JODI PICOULT
„PRZEMIANA”
(TŁ.KATARZYNA KASTERKA)
PRÓSZYŃSKI I S-KA, WARSZAWA 2010
No więc zgadzam się z
Aerien , która wczoraj recenzowała „Przemianę” – w stu procentach.
Z tym, że mi akurat przy czytaniu najnowszej książki Picoult od razu na myśl przyszła książka „Zielona mila”. Czytałam Kinga, zachwycona byłam, zryczałam się i dech mi zapierało. A film nie zrobił na mnie wrażenia, ponieważ obejrzałam go tuż po przeczytaniu książki. Być może to był właśnie ten błąd. Postacie żyły i tańczyły jeszcze we mnie, a zostały brutalnie stłamszone choćby przez Toma Hanks’a, który nijak mi nie chodził po głowie podczas lektury.
W każdym razie zgadzam się z Aerien, że cały wątek więzienny u Picoult jest wtórny i King mógłby się pokusić o proces za łamanie praw autorskich.
Bo rzecz cała jest o tym, że Shaw, osadzony z celi śmierci, zabił Kurta i Elizabeth - męża i córeczkę June. Z premedytacją. Kurt stanął w obronie molestowanej przez Shaya pasierbicy (Elizabeth nie była jego córką – Kurt jest już drugim tragicznie zmarłym mężem June). I obydwoje zginęli. Książka zaczyna się od sprawy sądowej, na której zapada wyrok śmierci dla Shaya. A Shaw osadzony w celi śmierci czyni cuda i wieszczy gnostycznymi tekstami.
June ma też drugą córeczkę, która nie poznała siostry i ojca, ponieważ zostali pozbawieni życia jeszcze przed jej narodzeniem. A Claire z kolei jest chora na serce i potrzebuje przeszczepu…
I tu znów pewna ukryta wtórność. Jeśli ktoś ogląda serial „Chirurdzy” i widział odcinki 12 i 13 sezonu 5, to już będzie wiedział, o czym książka Picoult jest. W polskiej telewizji emitowane były stosunkowo niedawno, a że zrobiły na mnie wtedy ogromne wrażenie, miałam je mocno osadzone w pamięci. I czytając „Przemianę” pomyślałam – oj, Jodi chyba też ogląda ten serial…
A poza tym już od początku dokładnie wiedziałam co się stanie. Jeśli ktoś jeszcze nie zna książek Picoult ma szansę, że zakończenie go zaskoczy. Mnie w ogóle. Dokonałam odkrycia, że chyba już nie mogę czytać jej książek. Chyba zaczęłam doskonale poruszać się w jej misternych sieciach i wiem, jakim tropem pójdzie. I dokonałam odkrycia, że jej książki przestały mnie zachwycać odkąd Prószyński zaczął je wydawać w małych formatach – czyżby mniejsze duchem były?
Owszem książkę czyta się jak zawsze dobrze, jak zawsze jest zajmująca. To trochę traktat religijny, trochę głos w sprawie kary śmierci. Jak zwykle dużo szczegółów i parę naprawdę rewelacyjnych fragmentów dotyczących religijności, wiary, kościoła – momentami bardzo kontrowersyjne, ale mnie przypadły do gustu.
Zakończenie kiczowate strasznie!
No i coś, do czego trochę się przyczepię się znów – tytuł. Po polsku „Przemiana”, a po angielsku „Change of heart”, który w tym wypadku jest tak wieloznaczny – odnosi się do płaszczyzny medycznej, religijnej oraz do losów bohaterów, do ich zmian, decyzji, dojrzewania… Słowo przemiana nie oddaje tego, co niesie za sobą oryginalny tytuł.
Moja ocena: 4/6
(przede wszystkim za te wątki religijne no i mimo wszystko jest to tytuł dobry i jeśli ktoś nie zna Picoult uważam, że może się mu spodobać jej pisanie. Ale jeśli ktoś zna – Jodi uważam, że stać Cię na dużo więcej!!!)
Jak już wiesz kochana - zgadzam się z Tobą zupełnie i cieszy mnie nasza jednomyślność :)Bardzo szkoda, że Picoult tym razem zwyczajnie rozczarowuje. Nie sprostała tematyce. Co do zakończenia to rzeczywiście jeden wielki kicz, rodem z Hollywood.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o ekranizację "Zielonej Mili", to oczywiście rozumiem - ekranizacje zazwyczaj rozczarowują. Gdybym przeczytała najpierw książkę, być może nie piałabym dzisiaj nad filmem. Grunt, że skojarzenie takie samo miałyśmy ;) Co do zbieżności z "Chirurgami", to ufam Ci na słowo, bo serialu nigdy nie widziałam.
Pozdrawiam :))