„GALERIANKI”
POLSKA, 2009
SC. KATARZYNA ROSŁANIEC
REŻ. KATARZYNA ROSŁANIEC
ZDJ. WITOLD STOK
MUZ. O.S.T.R
WYST. Anna Karczmarczyk (Ala), Dagmara Krasowska (Milena), Dominika Gwit (Kaja), Magdalena Ciurzyńska (Julia)
Wczoraj w nocy obejrzałam „Galerianki”. Właściwie nie chciałam, ale nominacje do Złotych Kaczek i Złotych Lwów mówią same za siebie – musiałam sprawdzić i przekonać się na własnej skórze, czy słuszne…
Film opowiada historię Ali, uczennicy ostatniej klasy gimnazjum, która wraz z rodzicami przeprowadza się do Warszawy z mniejszego miasta. Nie, nie przeprowadza się, spada z wielkiej wysokości w sam środek wielkiego centrum handlowego… Inaczej ubrana, inaczej wygląda, mówi i ma stary, rozklekotany telefon komórkowy bez żadnych bajerów… Poznaje cztery koleżanki w białych kozaczkach za kolana, które przemierzają tzw. Galerie Handlowe (swoją drogą, czy jeszcze ktoś pamięta, że w Galerii kiedyś oglądało się obrazy, a nie wystawy sklepowe i „galerianki”?) w poszukiwaniu bogatego, napalonego samca, który za szybki numerek kupi im spodnie, perfumy, albo chociaż opaskę do włosów… No albo telefon…
W skrócie to cała fabuła. Właściwie to naprawdę cała fabuła.
Dla mnie film był przeciętny, postacie przewidywalne. Od razu wiadomo, że Ala ulegnie Milenie, przywódczyni grupy, że pójdzie wraz z nimi szukać mężczyzny gotowego zapłacić za wymarzoną Motorolę, która przecież „tak bardzo do niej pasuje”. Wiadomo, że ktoś będzie przez nią cierpiał i wiadomo, że będzie to zakochany w niej chłopak z tej samej klasy. Który dostrzega jej wewnętrzne piękno i to jaka jest naprawdę. To wszystko wiadomo już na początku filmu.
Myślę, że odbił się tak szerokim echem ze względu na temat. Nikt wcześniej nie pokazał nastoletnich dziewczyn, które uprawiają prostytucję w centrach handlowych za dżinsy albo szminkę. Owszem, mówiło się o tym, ale w programach publicystycznych, które emitowane były późną nocą, albo, gdy na innym programie akurat wyświetlano dobrą (lub gorszą) sensację. Rosłaniec pokazała to szerokiej publiczności. A co ważniejsze, pokazała powody, dla których tak się dzieje. W gruncie rzeczy nie chodzi przecież o rzeczy… Przynajmniej tak wynika z „Galerianek”.
Chodzi o akceptację. Każdy chce być lubiany i akceptowany. Nie tylko dzieci, dorośli również, ale dorośli lepiej sobie z brakiem akceptacji radzą. Nie egzekwują jej za wszelką cenę. Dzieci owszem. Nie podoba im się mój telefon, to oddam swoje dziewictwo po to, by mieć lepszy. Wyśmiewają się z tego, że mój „pierwszy raz” nie był idealny, to skoczę z dachu. Inaczej nie potrafią. Bo nikt ich tego nie nauczył.
Bo chodzi o edukację. Nie tylko o geografię, czy matematykę, choć mam wrażenie, że osoba nauczycielki w tym filmie, to nie pedagog, a sfrustrowana baba, która nie ma sił i pomysłu!, by czegoś jeszcze nauczać. Chodzi o podstawową wiedzę o świecie, o własnym ciele chociażby. Jest taka scena w tym filmie, gdy dziewczyny idą na badania okresowe do szkolnej higienistki. Jedna z nich, Julia, nie zdaje sobie sprawy, z tego, że jest w ciąży. Pielęgniarka zauważa jej zmienione piersi i pyta, czy to możliwe, że tak się satło. „Nie, przecież wszystko wypłukałam!” – odpowiada. „A kiedy miałaś ostatni okres?” „Nie wiem, w tym miesiącu, albo w tamtym” – te dialogi z pozoru brzmią śmiesznie, ale to, co mówi ta dziewczyna jest przerażające – przynajmniej mnie przeraża…
I wreszcie CHODZI O MIŁOŚĆ…..
O miłość, której żadna z tych dziewczyn nie dostaje w domu – jedna mieszka sama, porzucona przez rodziców i Brata, którego uważała za ideał, druga mieszka w wielodzietnej rodzinie, gdzie nie starcza pieniędzy i czasu dla dzieci, trzecia z pozoru ma normalny dom, ale okazuje się, że dla matki najważniejszy jest jej potajemnie przyjmowany kochanek…
Ala na początku filmu prosi mamę, żeby mogła jej pofarbować włosy, a ta się nie zgadza. Nie chodzi przecież o włosy, ale o czas spędzony razem, o bliskość między matką, a córką. Iza Kuna (zresztą świetna w roli matki) wcale tego nie rozumie… Odrzuca córkę i w ten sposób odrzuca jej miłość. Nie jest dla niej wzorem, a dzieci potrzebują ideałów. Ideałem staje się równolatka, koleżanka z klasy, tak samo porozbijana, jak porozbijana jest Ala. One wszystkie krzyczą o miłość! Krzyczą, gdy biją się o chłopaka, krzyczą, gdy jedna drugą całuje, gdy dotyka jej piersi. To nie jest miłość lesbijska, ale pragnienie dotyku, przytulenia. Michał pyta Alę po co zadaje się z Mileną, „Bo jej na mnie zależy” pada krótka odpowiedź, która jest kwintesencją ich pragnień.
Bardzo mocno widać to w scenie, gdy Ala obiecuje Milenie, że do niej przyjdzie następnego dnia. Dostaje w domu szlaban i nie może wyjść. Ma zepsuty telefon, nie może napisać sms. Następnego dnia Milena rzuca się na nią, wyzywa ją i poniża przed cała szkołą. To zemsta za to, iż ją zawiodła, że obiecała ją kochać, a nią wzgardziła.
Ich pojęcie o mężczyznach bierze się z doświadczenia, ale ze złego doświadczenia. Matka zdradza ojca po kryjomu. Nie ma rodziny. Brat wyprowadza się do swojej dziewczyny i nie zabiera Mileny ze sobą. Nie ma rodziny. Tacy są mężczyźni, Opuszczają, zdradzają, kłamią. „Czy myślisz, że seks może być dobry, przyjemny?” – pyta Ala Milenę. „Nie wiem, Może, nie pamiętam.” – odpowiada Ali Milena. Dziewictwo przestaje być darem dla mężczyzny. „No wiesz, faceci wolą jak już ktoś przeora grunt” – poucza Milena Alę. To całkowite odwrócenie wartości, wypaczenie, zwyrodnienie miłości….
Film kończy się sceną, gdy Ala zmywa z twarzy dorosły, pełny makijaż, który wykrzywia ją, wykoślawia, czyni z jej twarzy maskę. To taki gest Rosłaniec w stronę nadziei, podpowiedź, że Ala coś zrozumiała, że nie jest jeszcze tak źle, że może się zmienić, naprawić błędy. Chciałabym w to wierzyć. Ja, gdy patrzę na Alę widzę dziewczynę naznaczoną do końca życia. Nawet, gdy zmywa makijaż, jakieś resztki pozostają na ustach, oczach, skórze…
Moja ocena: 3,5/6
Aha, jeszcze jedno moje skojarzenie… Galerianki – galernicy…. Więźniowie…. Ci, którzy bez ustanku wiosłowali, aż do śmierci. Żeby żyć, musieli wiosłować, ale jak marne było ich życie…
Witaj!
OdpowiedzUsuńNie widziałam tego filmu i wątpię czy kiedykolwiek go obejrzę, ale sam temat jest istotny. Trudno nie zauważyć na korytarzach centrów handlowych te białe kozaczki a nawet jeśli się ich nie dostrzega, z pewnością dolatują do naszych uszu ich dzikie, ekstatyczne chichy i oczy naokoło głowy. Tak naprawdę nie chodzi tu tylko i wyłącznie o tego typu "zaradne" dziewczynki. Podobnie jak z pojęciem "blondynka", coraz więcej wokół dziewcząt, które kierują się w życiu tymi samymi wartościami, o ile w ogóle jakieś mają. Wszędzie ich pełno, prawie się o nie potykamy i to jest zasadniczy problem; znak czasów, w których przyszło nam żyć.
pozdrawiam serdecznie :)
No właśnie wiesz, co mnie ruszyło w tym filmie? Wszyscy mówią "wartości, jeśli w ogóle jakieś mają"... W "Galeriankach" jest pokazane, że dzieci, młodzież nie mają skąd tych wartosći czerpać, nie mają wzorów do naśladowania, sięgają po pierwszą ideę, jaka jest w zasięgu ich ręki i to wina dorosłych, że te ideały to nowy telefon i gra komputerowa...
OdpowiedzUsuń