piątek, 29 stycznia 2010

ŁZAWNICA= PUDEŁKO NA ŁZY


REBECCA WELLS
„BOSKIE SEKRETY SIOSTRZANEGO STOWARZYSZENIA YA-YA”
(TŁ.ALDONA MOŻDŻYŃSKA)
ZYSK I S-KA, POZNAŃ 2000

„Uroczyście przysięgam być lojalną wobec mych sióstr Ya-Ya, kochać je, opiekować się nimi i być nimi na dobre i na złe, dopóki nie wydam z siebie ostatniego tchnienia…”
(s.88)
Sióstr Ya-Ya jest cztery – Vivi, Necie, Caro i Teensy. Ta przysięga, zabarwiona na czerwono braterstwem (a właściwie chyba siostrzanością) krwi, miała miejsce, kiedy miały po kilka lat. Ciemną nocą w lesie nad jeziorem w Luizjanie.
Trzeba przyznać, ze siostry Ya-Ya słowa dotrzymały…
Ta książka jest przesiąknięta kobiecością, taką dobrą i taką złą.
Opowiada tak naprawdę o trzech pokoleniach kobiet. O Buggy i Genevieve – matkach sióstr Ya-Ya, o czterech kobietach, które jako dziewczynki stały się jednym i o Siddzie, córce Vivi. To zaklęty krąg, w którym jedna kobieta oddziałuje na drugą, poprzez krew śle jej swoje sukcesy i uśmiechy, ale także poprzez krew oddaje jej swoje wady, swoje błędy i swoje strachy. Wszystko boją się aligatorów. A aligatorem może być wszystko – zazdrość matki o własną córkę wobec ojca, metalowa klamra paska, która pozostawia bliznę na plecach do końca życia, alkohol, samotność, śmierć, woja, która tez gdzieś w tle jest obecna i niemożność kochania najwspanialszego mężczyzny, jakiego się spotkało…
Historia zaczyna się od Siddy. Odniosła sukces jako reżyser brodwayowskiej sztuki teatralnej. W wywiadzie dla „New York Timesa”, omamiona przez dziennikarkę, opowiada jej o swoim trudnym dzieciństwie, o tym, ze matka ją biła. Sprowadza tym na siebie gniew matki i pozostałych trzech przyjaciółek – lojalnych wobec Vivi. Życie Siddy zaczyna się sypać, wstrzymuje ślub ze swoim ukochanym i ucieka do domku nad jeziorem, by tam pomyśleć o swoim życiu. Matka pożycza jej album, w którym skrywane są boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya-Ya… Wycinki z gazet, bilety, pocztówki, zdjęcia, nawet skorupki orzechów. Sidda jest sama z tym ogromem przeszłości, nie umie czytać znaków, nie wie, na co patrzeć, będzie musiała poprosić matkę o pomoc, po raz pierwszy życiu…
Na tę książkę trafiłam dzięki wyzwaniu południowemu. To książka przesiąknięta duchem południa. Jest poruszony problem rasizmu, ale akurat Ya-Ya występują w obronie czarnoskórych. Widzą w nich ludzi, a nie kolory skóry.
Występuje patriotyzm lokalny, który mam wrażenie bardzo cechuje małe miasteczka amerykańskiego południa.

No i silnie zaakcentowany wątek religijny.
I to co już w trzeciej książce o Południu uderza mnie jak obuchem w głowę – Czarna Madonna. Czarna Matka Boska była już w „Zabić drozda” i w „Sekretnym życiu pszczół” (które też chcę sobie przypomnieć). I muszę tu powiedzieć o swoim skojarzeniu. Jakiś czas temu, może z pół roku, czytała „Chatę” Williama P. Younga. Jest to książka o widzeniu Boga, o tym skąd na ziemi cierpienie i o tym jak mamy wierzyć. I tam Bóg Ojciec był przedstawiony jako jako gruba czarna! służąca. I od razu pomyślałam sobie o dwóch rzeczach – po pierwsze, że wymyka się wyobrażeniom ludzkim, że nie jest wcale siwym starcem z brodą, że Bóg to POJĘCIE… ale jeśli to ma w jakiś sposób pomóc człowiekowi, to może przybrać każdą postać… I myślę, że w tych południowych wizerunkach Maryi chodzi o to samo, o poczucie przynależności.

A kwintesencją „południowości” dla mnie jest ustęp o werandach:

"Leniwe popołudnie z mrożoną herbatą. Ya-Ya nigdzie się nie wybierają. Leżą sobie na bocznej werandzie w cieniu dębów. Niemcy lada chwila dotrą do Stalingradu, komory gazowe SA już prawie gotowe, a Ya-Ya jeszcze chodzą do szkoły średniej, ich światem jest ich życie na werandzie. Są rozleniwione. To odpoczynek. To radość. (…) Te dziewczynki z werandy nie mają pojęcia, że będą tak się rozkładać na tej kanapie, aż ciężar ich dojrzewających ciał zrobi zagłębienia w poduszkach. Nie mają pojęcia, kiedy się z niej podniosą. Nie planują, co wydarzy się potem. Znają tylko swe ciała, które usiłują ochładzać. Wiedzą tylko, ze najchłodniejsze miejsce, jakie mogą znaleźć, jest pod wiatrakiem.


Wtedy werandy i czas spędzony n nich były dla ludzi czyś oczywistym. Każdy miał werandę; nie było w tym nic szczególnego. To pomieszczenie na zewnątrz znajduje się w połowie drogi pomiędzy światem ulicy i światem domu. Jeżeli weranda otaczała dom ze wszystkich stron, jak u Abbotów, wówczas istniały różne światy od frontu, z boku i z tyłu. Jeżeli położyłeś się na werandzie z boku domu(…) to znajdowałeś się w prywatnym, wygodnym odosobnieniu. To na bocznej werandzie Ya-Ya siedziały w papilotach na włosach, kiedy nie chciały machać do wszystkich przechodniów i gawędzić z nimi. Tam wzdychały, tam marzyły. Tam wylegiwały się godzinami, kontemplując swoje pępki, pocąc się, drzemiąc, odganiając muchy, dzieląc się sekretami – tam, w tej gorącej, mokrej dziewczęcej zupie. A wieczorem, kiedy słońce zachodziło, a przy kameliach zapalały się robaczki świętojańskie, nimb światłą wywoływał u Ya-Ya jeszcze głębszą zadumę. Zadumę, która została w ich ciałach nawet, gdy już dorosły.
Kiedy po latach ludzie spotykali je z dziećmi wspartymi na biodrach(…) wyczuwało się, że te kobiety łączy sekretna laguna wiedzy. Tajemne szyfry, doświadczenia i język, biorące początek z tych płynnych czasów, zanim klimatyzacja wysuszyła bogatą, ciężką wilgoć, jaka wisiała nad werandami Luizjany, nasączającą bawełniane bluzki, kiedy kropelki potu spływały po skórze, każąc ludziom zwolnić tempo, a świat wtapiał się w nich nieśpiesznie. Gęsty gulasz z życia sączący się w samą krew, ekscentryczne, rozmarzone myśli drzemiące w środku. Myśli, które nie pojawiły się już nigdy więcej po zamknięciu werand, po wprowadzeniu kontroli klimatu, po szczelnym zasłonięciu wszystkich okien i po zagłuszeniu odgłosów okolicy przez zgiełk telewizorów.”
(s.95)

Urzekł mnie ten fragment, zaczarował i dlatego przytoczyłam go tutaj, choć jest dość długi.

Podsumowując - to piękna książka o sile kobiet, ale i o tym, że by być silną, kobieta zawsze potrzebuje drugiej kobiety.

Moja ocena: 5/6

4 komentarze:

  1. Jestem w trakcie czytania, ale już mogę stwierdzić,że będę miała podobne odczucia :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ten sam :) werandy są wspaniałe ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja już wypożyczyłam tą książkę z biblioteki, a po Twojej recenzji czuję, że to był dobry wybór :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. to byłam ja ale mam jeszcze problem z korzystaniem z openid ;) ninetaj

    OdpowiedzUsuń