niedziela, 10 stycznia 2010

KSIĘGA WSZYSTKIEGO


PASCAL MERCIER
„NOCNY POCIĄG DO LIZBONY”
(TŁ.MAGDALENA JATOWSKA)
NOIR SUR BLANC, WARSZAWA 2009

Za kwadrans ósma Raimund Gregorius idzie do pracy. Pracuje w szkole, wykłada łacinę i hebrajski. Dzień, jak co dzień. Monotonia wyliczonych kroków, deszcz, skapujący mu po twarzy… Na moście zauważa samobójczynię. Jej stopy wysuwają się powoli z pantofli, ulotna chwila między życiem a śmiercią. Gregorius podbiega, zeszyty, które niesie pod pachą, upadają na ziemię, zabłocone leżą i wciąż mokną… Chwila mija, stopy z powrotem głęboko osadzone w butach. Kobieta wyrwana z transu chwyta pisak i na czole mężczyzny wypisuje szereg cyfr – numer telefonu… Nie tłumaczy dlaczego, idzie po prostu z Gregoriusem do jego pracy i w trakcie zamieniają parę słow. Mówi, że jej ojczysty język to portugalski. Siedzi kilka chwil na lekcji, prowadzonej przez Gregoriusa, a potem znika na zawsze z jego życia.
Chwila…
Tylko to…
Gregorius kończy lekcję i wychodzi ze szkoły. Wychodzi na zawsze. Pozostawia za sobą całe swoje dotychczasowe życie. Spaceruje po Bernie, zachodzi do księgarni, w której można dostać książki w języku portugalskim. Przy stoliku siedzi młoda kobieta i z zapartym tchem czyta książkę. Po paru minutach odstawia ją na półkę, gładzi jeszcze jej grzbiet i wychodzi ze sklepu. Gregorius chwyta tę właśnie książkę. To „Złotnik słów” Amadeu Prado, wydany w Lizbonie kilkanaście lat wcześniej. Książka zabiera Gregoriusa w podróż. Duchową, ale także niezwykle realną. Mężczyzna pisze list do swojego rektora. Pisze w nim, że musi pozostawić dotychczasowe życie, że być może nigdy nie wróci. I jedzie do Lizbony. Podąża śladami złotnika słów. Autor już nie żyje, ale żyje wiele osób, które kochały go, znały, nienawidziły, rozumiały, ubóstwiały. Gregorius dzięki nim poznaje jego i siebie przy okazji. Mam jakieś przeświadczenie, że traktuje Prado, jak swoje alter ego. Jak jedną z możliwości swojego istnienia. Spotyka się w Lizbonie z tymi samymi ludźmi, z którymi żył tam Amadeu, ale nawiązuje z nimi zupełnie odmienne stosunki, zmienia bieg historii, dopowiada to, czego być może za życia Prado nie wiedzieli. Jest łącznikiem, a jednocześnie sprawdza siebie. „Chciałbym wiedzieć, jak to było być nim” (s.192) mówi jego dawnemu przyjacielowi.
Ale nie chodzi tylko o to. Są do siebie bardzo podobni.
Amadeu był postacią tragiczną. „Nauczył się czytać już jako czterolatek i od tamtej pory przeczytał niemal każdą książkę, w podstawówce nudził się śmiertelnie, a w liceum dwukrotnie przeskoczył klasę. W wieku dwudziestu lat w zasadzie wiedział już wszystko i zastanawiał się czasami, co jeszcze mógłby poznać. Zapomniał jednak o graniu w piłkę”(s.127) - wspomina jego młodsza siostra.
Tak samo Gregorius - odnajduje sens swego życia w książkach.
Mają nieco inną motywację – Amadeu jest zdeterminowany, by podołać wygórowanym oczekiwaniom rodziców wobec jego osoby. W liście do matki pisze : „Dałaś mi mianowicie odczuć(…), że ode mnie – Twojego syna(…) oczekujesz nie mniej, niż tego, by był najlepszy. Nieważne w czym najlepszy, lecz moje dokonania musiały przewyższać wszystko inne, i to nie przewyższać jakkolwiek, lecz niebotycznie.” (s.272)
Gregorius zaś chce się uwolnić od biedy swoich rodziców, od tego, że matka ma jedno marzenie – zobaczyć morze – którego nie mogą spełnić z braku środków. Chce pokazać na co go stać nie rodzicom, ale światu. I obydwaj uciekają w słowa. Amadeu w swoje własne, gdyż uważa, iż język jest tak bardzo kaleczony, że przestał wyrażać to, co powinien. Chce wynaleźć mówienie od nowa. Gregorius zaś ucieka w łacinę. Moim zdaniem dlatego, iż jest to język martwy, a więc pełny i zamknięty, w którym nie da się nic zepsuć, ani zmienić. To jego stałość, jego pewność. Amadeu robi karierę, jako lekarz, mimo, że nie jest do końca pewien o swoim powołaniu. W czasach dyktatury Salazara ratuje życie człowieka, nazwanego katem z Lizbony. Jest za to potępiony przez lud, postanawia odkupić swoje winy, działając w ruchu oporu. Ratuje kolejne życia, między inny i życie własnej siostry. Żyje życiem, jakie zostało mu narzucone. A nie takim, jakie chciałby mieć. W końcu umiera na tętniaka mózgu. Gregorius podążając jego śladem, coraz bardziej uświadamia sobie samego siebie, swoje miejsce na świecie i to, że podróż do Lizbony pozwoliła mu zastanowić się, czy faktycznie jest w swoim życiu spełniony.
Opowieść o życiu Amadeu i Gregoriusa towarzyszą teksty Prado, rodzaj swoistego pamiętnika, który jest jedną niekończąca się złotą myślą, stworzoną przez genialnego złotnika słów. I to mnie w tej powieści męczyło.
Dwutorowość tej powieści pozwala na spojrzenie na każdy problem z wielu stron. Obejrzenie każdej strony medalu. I to też mnie męczyło.
Książka jest naprawdę dobra, żeby nie rzec genialna, ale mam wrażenie, że autor chciał powiedzieć w niej wszystko, co najważniejsze. Jakby nie chciał zostawić nic na potem. Jakby się spieszył. Jakby starał się postawić nas w położeniu Amadeu, który musiał mieć odpowiedź na WSZYSTKIE pytania. I choć pewnie właśnie to świadczy o genialności tej powieści, ja daję jej niższą ocenę. Lubię, gdy czasem autor zostawia nam furtkę, przez którą swobodnie mogą przechodzić nasze własne myśli.

Moja ocena: 4,5/6

2 komentarze:

  1. czytam i ciarki przechodzą mi po plecach ... a gdyby tak wyjść i już nie wrócić, zacząć nowe życie ...
    cieszę się, że mnie odnalazłaś i dzięki temu ja poznam Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do odwiedzin, u Ciebie jest tak nastrojowo i pięknie, że tez będę zaglądać :-) Pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń