sobota, 6 marca 2010

ZIMNO, MROCZNO…


NATSUO KIRINO
„OSTATECZNE WYJŚCIE”
(TŁ. MAREK FEDYSZAK)
SONIA DRAGA, KATOWICE 2005

Japonia. Cztery przyjaciółki. Nie łączy ich właściwie nic prócz pracy. Praca jest na nocną zmianę, w fabryce gotowych posiłków. Do czasu, aż jedna z nich zabija swojego męża. Dzwoni do drugiej z prośbą o pomoc – sama właściwie nie wie w czym, w pozbyciu się zwłok, czy w zawiadomieniu policji… Zbrodni jednak nie zgłaszają… Postanawiają ukryć ciało. Stopniowo pozostałe dwie również zostają w sprawę wplątane. I nad każdą z nich zaczyna wisieć widmo kary…
Sięgnęłam po tę książkę zachęcona entuzjastycznymi opiniami na wielu blogach. Wiele osób więc tę książkę czytało w ostatnim czasie. I ciekawa jestem ile osób miało takie same odczucia jak ja…
Niemal 600 stron połyka się, bo książka jest po prostu bardzo dobrze napisana. Poza tym chcemy się przekonać, czy kara dosięgnie cztery przyjaciółki, czy je ominie. Powieść ma naprawdę wiele wątków, ale wszystkie ładnie się zazębiają i każdy właściwie zostaje rozwiązany (prócz tego, że powieść ma konstrukcję otwartą).
To właściwie nie jest ani kryminał, ani sensacja, ale powieść psychologiczna. Gdzieś porównywana do „Zbrodni i kary” i coś w tym jest. Studium odpowiedzialności za czyjąś śmierć. Studium strachu. Studium różnych postaw wobec śmierci, wobec okrucieństwa.
Ale czytając tę książkę czułam, jakbym się zanurzała w wielkiej wannie pełnej lodowatej wody. Każda z tych kobiet ma tak beznadziejną sytuację – one właściwie nie żyją, one wegetują, jak maszyny, zaprogramowane na kilka najważniejszych czynności w ciągu dnia. Nic zbędnego – żadnej przyjemności – kino, książka, spacer, rozmowa z przyjaciółką przy kawie – nie wchodzi w grę. Jedna opiekuje się dziećmi, druga starą teściową i każdej wciąż brakuje pieniędzy, wciąż nieustannie muszą gonić, żeby jakoś przeżyć, jakoś przetrwać.
Totalna pustka, beznadzieja, marazm…
Momentami musiałam odkładać tę powieść, iść na balkon, popatrzeć na słońce, na biegające pod blokiem dzieci, musiałam zjeść kawałek czekolady, albo przytulić się do Męża, żeby nie wyszły wszystkie demony tego świata i żeby mnie nie zjadły…
Gdy w pracy relacjonowałam koleżankom kolejne rozdziały, patrzyły na mnie dziwnie i pytały po co czytam takie rzeczy…
Bo to dobra literatura.
I by potem móc zamknąć książkę i móc dziękować ze zdwojoną siłą za to, co mam…

Moja ocena: 4,5/6 (minus duży za zakończenie książki, które, jak dla mnie, w ogóle nie pasowało, było przekombinowane i nierealistyczne!)

1 komentarz:

  1. Witaj. Czytałam niedawno, bardzo mi się podobała. ;) Jeśli masz ochotę, to moje myśli są tu:
    http://matyldabo.blogspot.com/2010/01/ostateczne-wyjscie-natsuo-kirino.html

    OdpowiedzUsuń