niedziela, 28 marca 2010

PODSUMOWANIE

Do końca marca dni trzy i pół, więc nie sądzę, żebym jeszcze przeczytała jakąś pozycję dotyczącą Amerykańskiego Południa.
Nie znaczy to oczywiście, że nie przeczytam już nigdy nic południowego. Wręcz przeciwnie!
Ta literatura robi na mnie niesamowite wrażenie.
Przede wszystkim każda południowa książka (pomijając „Sprzysiężenie osłów”), którą przeczytałam w ramach wyzwania, przywołuje echa dzieciństwa, beztroskę, zapachy, bieganie po podwórku, lato, lato, lato, zimną, pełną bąbelków oranżadę… Owszem, porusza bardzo ważne i trudne tematy – rasizm, nieposzanowanie inności, przywiązanie do ziemi, biedę, religijność, wręcz fanatyczną czasami, ale wszystko podane jest w taki sposób, że zastanawiasz się niejako przy okazji – rozwiązując zagadkę kryminalną, mieszkając w domku na drzewie, albo smażąc zielone pomidory. Myślisz dziecięco, nie do końca na poważnie i dopiero potem, kilka dni po przeczytaniu książki przychodzi Ci do głowy, że tak bardzo niesprawiedliwe jest oskarżenie Toma Robinsona…

W każdym razie w ramach czasowych wyzwania:

Miałam przeczytać:
„Zabić drozda”
„Harfę traw”
„Sekretne życie pszczół”
„Sprzysiężenie głupców”
„Przygody Hucka Finna”

Przeczytałam:
„Zabić drozda” 5,5/6
„Sprzysiężenie głupców” 2,5/6
„Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya-Ya” 5/6
„Malowany dom” 5/6
„Hotel Paradise” 5/6
„Harfa traw” 5,5/6

Nie przeczytałam Hucka Finna, bo jakoś mnie przeraziła jego objętość i ze trzy razy brałam go do ręki i trzy razy odkładałam, więc nie zmieścił się w terminie, ale na pewno przeczytam. Latem, wtedy, kiedy jest ciepło, najlepiej nad jakimś jeziorem, gdy będę się śmiać w głos, mocząc nogi w wodzie i gdzie będę mogła pobiegać zaraz potem, nieskrępowana.
A „Sekretne życie pszczół” czytałam parę lat temu- chciałam sobie przypomnieć. Jednak po przeczytaniu „Harfy traw” odłożyłam na razie – bardzo mocno „Harfa traw” kojarzyła mi się z „Sekretnym życiem pszczół” – Murzynka, opóźniona kobieta, dziewczynka-sierota, klimat, jakiś taki podobny… Jak zatrze mi się w pamięci gadanie źdźbeł trawy, to na pewno jeszcze raz posłucham, co pszczoły mają do powiedzenia.

A najbardziej mi żal, że nie przeczytałam „Daisy Fay i cudotwórca”, ale ciągle ktoś mi sprzed nosa w bibliotece sprzątał, a jak się zapisałam na rezerwację, to ktoś przetrzymuje niecnie bardzo, ignorując pieczątkę „CHCĘ WRÓCIĆ NA CZAS DO BIBLIOTEKI! KTOŚ NA MNIE CZEKA!”

Niniejszym kończę moje wyzwanie w sumie zadowolona z rezultatów.
I dziękuję Padmie za cały wysiłek, jaki wkłada w ideę wyzwań czytelniczych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz