MILENA AGUS
„PÓKI REKIN ŚPI”
(TŁ. MONIKA WOŹNIAK)
WAB, WARSZAWA 2009
Chwyciłam tę książkę z półki bibliotecznej, bo MIOTŁA oczywiście. Choć nie wszystkie Miotłowe powieści przypadły mi do gustu, ale niektóre były fantastyczne, a wiadomo ogólnie, że zawsze pamięta się dobre chwile, złe wypierając z pamięci.
Więc przeczytałam i ta jest pośrodku…
Młoda Włoszka, licealistka, szuka miłości. Miłości z prawdziwego zdarzenia. Bo w domu jakiś tej miłości ubytek. Mama zamknięta w sobie na cztery spusty. Tata podróżuje po świecie, nikomu nie mówiąc kiedy wyjdzie i czy wróci. Brat tylko ćwiczy pasaże fortepianowe, zamknięty w swoim pokoju. A ciotka, jak kameleon, dostosowuje się do wciąż następnego mężczyzny, po to, by znaleźć męża.
Dziewczyna wikła się w romans ze starszym mężczyzną, który zmuszą ją do wyuzdanego seksu, tortur i sadomasochistycznych sesji, twierdząc, że jeśli zrobi to i to (różne, wciąż nowe pomysły przychodzą mu do głowy, łącznie z jedzeniem ekskrementów) to już nigdy jej nie opuści. A ona godzi się na wszystko, by tylko przez chwilę być kochaną… Bo chce być czyimś szczeniaczkiem, czyimś małym pieskiem, którego ten ktoś będzie tulił, karmił i zabierał na spacery…
Jest jeszcze jedna postać – Przyjaciel, w którym ciotka od zawsze się kocha i u którego nie ma szans, a który dla dziewczyny jest jedyną ostoją, jedynym kierunkowskazem, który zawsze odbierze telefon, gdy ona zadzwoni…
Oprócz tego Przyjaciela nie ma w tej książce ani jednej pozytywnej postaci. Ani jednej radosnej twarzy. Ani jednej spełnionej jednostki. Wzlatują na kilka chwil w niebo po to, by opaść na ziemię tym silniej by poranić się za każdym razem mocniej…
W wielką czerń wepchnęła mnie ta książka, w wielki smutek. I nie chcę już takich rzeczy czytać.
Moja ocena: 4/6 (za język, za zdania perełki, ładne, kształtne, białe – to wszystko, co jest białego w tej książce, reszta to wielka nicość).
„My z mamą jesteśmy podobne pod tym względem, że wszystko smarujemy miodem, podczas gdy ciotka jest szorstka(…) My nie lubimy stylu bycia ciotki. Wolimy osłodzoną wizję świata i tata mówi, że dostaniemy cukrzycy mózgu.” [s.22]
(Krótka ta recenzja, bo jeszcze ciągle myślę o Thomasie i Mathieu)
Na studiach na ćwiczenia z literatury musiałam przeczytać "Justynę" Markiza de Sade. Okropność! Tak mi się przypomniało teraz, kiedy napisałaś o tym starszym mężczyźnie, bleee. Wtedy po lekturze nie mogłam spojrzeć normalnie na żadnego faceta. Wszyscy wydawali mi się obrzydliwi. A dodam, że "Justyny" nie doczytałam do końca. Do książki, o której piszesz, też nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńTak ta seria z miotłą jest udana, trzeba przyznać. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak kojarzy mi się ta książka z "Jedenaście minut" P. Coelho. Podobna tematyka.
OdpowiedzUsuńJa po Coelho już nie sięgam, przeczytałam trzy pozycje i dość! ("Jedenastu minut" nie znam).Wydaje mi się wtórny strasznie.
OdpowiedzUsuńDe Sade'a kiedyś próbowałam pzreczytać, ale nie dałam rady. To po prostu nie dla mnie.
Zauważyłam, że "Miotła" bywa nierówna :)
OdpowiedzUsuńKsiążka Mileny Agus raczej nie dla mnie. Czasami odnoszę wrażenie, że współcześni pisarze zakładają, że czytelnika już nie da się zainteresować zwyczajną opowieścią, trzeba korzystać z wydumanych dodatków, aby wzbudzić jego zainteresowanie.
A mnie nigdy do niej nie ciągnęło... dziwne, prawda?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Miła zbieżność, bo właśnie teraz tę książkę czytam :)
OdpowiedzUsuńZachwyca.
Ja dopiero z "Miotłą" się powoli zaznajamiam. Obecnie na mej półce "Zupa z granatów", ale myślę, że mimo wszystko chciałabym zmierzyć się z "Póki rekin śpi". Ot choćby tak dla sportu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.