JUDY BUDNITZ
„ŁADNE DUŻE AMERYKAŃSKIE DZIECKO”
(TŁ. JOLANTA KOZAK)
ZNAK, WARSZAWA 2009
Po tę książkę sięgnęłam, ponieważ poprzednia pozycja Budnitz
„Gdybym Ci teraz powiedziała”zrobiła na mnie kolosalne wrażenie.
Pamiętam (choć czytałam ją już dawno), że język, styl, historie w niej zawarte naprawdę mnie poruszyły. To był prezent od mojego Męża (ówcześnie jeszcze nie Męża), który wybrał ją specjalnie dla mnie po długich poszukiwaniach w Empiku. Stwierdził, że był pewien na milion procent, że mi się spodoba. Nie pomylił się.
Co do „Dziecka…” mam mieszane uczucia. W ogóle to nieszczególnie lubię opowiadania. Są dla mnie, jak jakiś strzęp wyrwany z czyjegoś serca. Krótkie, mgliste, niedokończone. Nawet te, które mają wyraźnie zarysowną pointę, zawsze po przeczytaniu rodzą we mnie poczucie pustki i niespełnienia.
Ale opowiadania Budnitzowe czytało mi się ogólnie bardzo dobrze. Może przez jakieś wspólne mianowniki, które nad tym tomikiem „wiszą”: emigracja, wyobcowanie, nicość, swoisty katastrofizm, uczucia macierzyńskie oraz pytanie jak dobrze można poznać drugiego człowieka (także w przypadku zagrożenia).
To 12 opowiadań, lepszych, lub gorszych, ale napisanych pięknym, czystym, literackim językiem.
Ku mojej ulotnej pamięci po kilka zdań o każdym.
skąd przychodzimyDla mnie przecudna historia, piękne opowiadanie o sile matczynej miłości. Młoda kobieta mieszka na biednej wsi z matką i siedmioma braćmi. Jest niezauważona przez rodzicielkę, nie dostaje tyle ciepła, ile potrzebuje. Gdy zachodzi w ciążę, postanawia, że da swojemu synowi wszystko, co jest najlepsze na tym świecie. Jej zdaniem szczęście może syn osiągnąć tylko, gdy urodzi się w Ameryce. Kobieta nie ma odpowiednich papierów, by wyemigrować i urodzić chłopca na amerykańskiej ziemi. Próbuje wciąż i wciąż przedostać się nielegalnie do Raju, prosi syna, by poczekał z przyjściem na świat, ponieważ musi mu zapewnić byt…
6/6
chlustHistoria córki, która z miłości do matki idzie za nią na badania mammograficzne.
4/6
nadiaJoel sprowadza sobie żonę z zagranicy po to, by mieć kogoś lojalnego oraz po to, by uratować biedną rosyjską kobietę od jej losu. Zakochane w Joelu przyjaciółki postanawiają się zająć Nadią…
3,5/6
gościeWizyta rodziców. Córka ukrywa swojego narzeczonego, nie jest gotowa, by go przedstawić. Nawiguje rodziców przez telefon (nie mogą trafić), a w przerwach analizuje swój związek.
Konkluzja – gdy jesteśmy zagrożeni, zapominamy o wadach naszych ukochanych – byle tylko mieć się do kogo przytulić.
3/6
ratowanie twarzyByła pani premier totalitarnego państwa zostaje ujęta przez nowe władze. Okazuje się, że to nie do końca ta sama osoba… (nie chcę psuć całej niespodzianki, dlatego więcej nic nie piszę).
4/6
cudMłodej parze białoskórych rodzi się syn – ciemny, ciemniejszy od jakiegokolwiek Murzyna, którego widzieli do tej pory… Matka stara się pokochać syna, takiego jakim jest, ojciec – stara się zaakceptować zdradę żony (której to zdrady nie było).
Naprawdę przejmujące i przerażające opowiadania.
5/6
okazjeJak dla mnie najgorsze opowiadanie w tomie.
Dziewczyna, brat i bratowa. Małżeństwo zwabia do siebie domokrążców, których nienawidzi, po to, by łapać ich do wielkiego kojca.
Kompletnie do mnie nie trafiło.
1,5/6
słoń i chłopiecPiękne opowiadanie o wpływie cywilizacji na człowieka. Niedawno pisałam o filmie „Wojna plemników”, który podejmuje podobny temat – tu chodzi o Amerykankę, która przyjeżdża do Afryki, żeby szerzyć edukację wśród biedoty. Upatruje sobie małego poganiacza słoni, żeby polepszyć jego egzystencję. Nie bierze tylko pod uwagę faktu, że on już może być szczęśliwy.
6/6
zanurzeniePrzejmujące opowiadanie o rasizmie i karze za rasizm. Zasłużonej!!!
Lato. Amerykańska prowincja. Jak co roku białe dzieci oblegają miejski basen, a czarne patrzą zza płotu. Niepisana umowa. Niczego nieświadoma kuzynka z Nowego Jorku zaprasza czarne dzieci do basenu. Białe natychmiast basen opuszczają.
Zaczyna się walka sił, bo nikt nie chce ustąpić.
Mądre, bardzo mądre opowiadania.
6/6
najczulsze cięcieWojenny dziennik polowego lekarza i wpływ zapisków na potomka. Nieciekawe, nieprzekonujące.
2/6
Aczkolwiek jedna ważna scena. Chyba najpiękniejsza w całym tomiku. Zacytuję, bo się zauroczyłam:
„Kiedyś słyszy wojowniczy okrzyk: „Ale ja muszę sam! Chcę sam napisać list do swojej dziewczyny!” Odwraca się i widzi znajome nogi (…) Benity pochylonej nad chłopakiem. Benita trzyma kartkę i pióro, każe sobie dyktować. Chłopak odmawia i tryka ją głową. Sal teraz dopiero widzi, ze tamten nie ma rąk. Notuje: „Pamiętam, jak go operowałem: widocznie coś mu wybuchło w rękach, bo zostały z nich wystrzępione skrzydełka”.
„To mają być m o j e słowa! – piekli się chłopak, purpurowy ze złości, ciskając się jak ryba wyrzucona na brzeg. – Jak ja jej pośle list napisany przez inną kobietę?. Benita kategorycznie obstaje przy swoim, nalega, krzyczy na chłopaka cała twarzą. I właśnie w chwili, gdy Sal spodziewa się, że chłopak dostanie po pysku, Benita opiera go plecami o siebie i wsuwa ręce w puste rękawy jego szlafroka. Kładzie podbródek na jego ramieniu, unosi pióro nad kartką i czeka. Chłopak szarpie się, zaskoczony, ale nagle dostrzega te piękne białe ręce wyłaniające się z jego rękawów, gotowe i posłuszne jak ręce marionetki. I poddaje się osobliwemu uściskowi. Zgina kolana, robiąc na nich pulpit, i przybliża usta do ucha Benity.”
[s.242-243]
gotowośćŚwietne, najbardziej dające do myślenia opowiadanie. Kraj, który przygotowuje się na ewentualność wojny. Prezydent buduje schrony, daje dokładne wskazówki, a potem przeprowadza próbę generalną. Ludzie nie idą do schronów, ale zaczynają spełniać swoje ukryte pragnienia….
Moje bardzo ważne pytanie: Przecież żyje się tylko raz, to dlaczego to życie jest tak bardzo na pokaz, tak bardzo zniewolone, zaszufladkowane, związane, stłamszone???
6/6
matczynaNa całej wyspie tylko matki. Mężczyźni poszli na wojnę, ojcowie to żołnierze, którzy zawitali na wyspę na chwilę. Kobiety masowo porodziły dzieci i każdemu, nawet dziewczynkom, dały imię po ojcu, żeby pamiętać tych mężczyzn. Ale od tej pory synowie żyją po drugiej stronie wyspy. Dlaczego?
6/6
Statystycznie moja ocena: 4,5/6
A dla miłośników Murakamiego
fantastyczna wiadomość! Zaczyna się dla mnie niepokój oczekiwania! (bo to mój idol niekwestionowany)
Ostatnio przekonałam się do opowiadań, chociaż zawsze się ostro broniłam przed tą krótką formą literacką.
OdpowiedzUsuńI muszę przyznać, że spowodowało to u mnie całkowity niedosyt.
Chyba trochę odczekam zanim znowu zabiorę się za tomiszcza opowiadań.
A na Murakamiego już czekam z utęsknieniem :)
Pozdrawiam.
Ja cały czas zastanawiam się dlaczego opowiadania mają taki złą reputację :-)
OdpowiedzUsuńMurakami... wiele razy obiecywałem sobie podroż literacką po azjatyckiej części świata, bo nie miałem okazji być jeszcze w tamtych stronach. Ta książka będzie dobrą okazją.
ja też średnio lubię opowiadania, bo czasami są w nich historie które świetnie nadawały by się na rozwinięcie w dłuższej formie.
OdpowiedzUsuńKsiążka jako prezent - coś cudownego! Co do opowiadań, zdarza mi się próbować czytać, nie zawsze mi wychodzi. Jednak wolę dłuższą całość.
OdpowiedzUsuńPo tylu pozytywnych recenzjach nie sposób przejść wobec niej obojętnie. Poszukam jej u siebie, co by przekonać się na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)
Ja opowiadania bardzo lubię, traktuję je jako inną jakość, nie porównuję do powieści.
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie Twoja recenzja, podoba mi się rozbicie na poszczególne utwory. Jednocześnie zastanawia fakt, że opowiadania Budnitz tak bardzo różnią się pod względem poziomu, co widać w Twoich ocenach.
Claudette! Ja też się Murakamiego doczekać nie mogę.
OdpowiedzUsuńKrzysztofieUW! Sam widzisz - dlatego wiele osób nie przepada za opowiadaniami, bo są po prostu za krótkie, za mało mówiące, ledwie zdążysz polubić bohatera, a już musisz się z nim rozstać, bo był tylko figurką w rękach autora, żeby potępić rasizm na przykład...
A co do Murakamiego, to on jest raczej mało "azjatycki"... ale naprawdę warto sięgnąć po Jego pozycje - mimo to.
Edith! No właśnie - tak, jak napisałam Krzysztofowi...
Sylwia! książka to najlepszy prezent, tylko trzeba zawsze wiedzieć kto co lubi czytać :-) to ważne, żeby go nie zrazić no i żeby książka nie wylądowała na półce, zakurzona, niechciana...
Anhelli kochana! Przeczytaj, Twoje przemyślenia są zawsze jak drażnienie malutkich krasnoludków, co siedzą w mózgu... Piszesz takie ważne, mądre rzeczy - chętnie się dowiem, co Ty zobaczyłaś u Budnitz...
Lirael! Pewnie każdemu spodobałoby się inne opowiadanie. Moje oceny książek są zawsze bardzo subiektywne, bardzo emocjonalne. Jeśli jakiś temat mnie nie porusza, a jest tylko sprawnie przedstawiony to nie dam mu nigdy wysokeij oceny. Jeśli przeczytasz podziel się swoimi odczuciami i ocenami. Jestem ciekawa, czy pokryją się z moimi :-)
I pozdrawiam Was wszystkich słonecznie bardzo :-)
Czuję się zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do większości z Was bardzo lubię opowiadania, oczywiście jeśli są dobrze napisane. Są wręcz autorzy, którzy (według mnie) dobrze piszą tylko opowiadania, a dłuższe formy im nie wychodzą.
Dodaję książkę do wypatrywanych.