środa, 10 marca 2010

PRZEMYŚLEĆ WIELE SPRAW


MAŁGORZATA KALICIŃSKA
„WIDOK Z MOJEGO OKNA. PRZEPISY NIE TYLKO NA ŻYCIE”
BIBLIOTEKA BLUSZCZA,
ELIPSA SP. Z O.O., WARSZAWA 2010

Cóż, sięgnęłam po tę pozycję, bo mi się akurat dobrze czytało „Dom nad rozlewiskiem”. Wiem, że wiele osób krzyczy i wrzeszczy, że to banał, wtórność, itp. Ostatnio miałam nawet dyskusję z jedną panią na ten temat – zapytała, dlaczego księgarnie sprzedają taki chłam, dlaczego w ogóle ktokolwiek „toto” czyta. Bo jest lekkie, łatwe, przyjemne, bo można się oderwać od codzienności, bo bohaterka jest podobna do wielu czytelniczek, bo każda z nich chce czuć się wyjątkowo jak Małgosia z powieści, żeby ktoś im wreszcie powiedział, że są piękne, potrzebne, że to, co robią ma sens. I najważniejsze bo to polskie realia, bliskie, nasze, te które znamy jak własną kieszeń – ile znacie takich „czytadeł” osadzonych w tym, co te rzesze czytelniczek naprawdę znają, rozumieją, widziały (nie jakieś holiłudy, albo losandżelesy)? Grochola, Szwaja – oczywiście i one sprzedają się również bardzo dobrze. A podsumowaniem mojej dyskusji z ową panią było stwierdzenie, że niech kobiety czytają nawet i herlekiny, byleby czytały.
No więc ja staję po stronie „Domu nad rozlewiskiem”, sama z przyjemnością latem ciepłym na balkonie przeczytałam.
No a teraz przeczytałam zbiór felietonów, które były wcześniej zamieszczane w „Bluszczu”. Styl Kalicińskiej- felietonowej trochę mnie razi. Powtarzalność Kalicińskiej- felietonowej trochę mnie razi (dwa felietony o świętach w jednym tomie (!), o odarciu ich z magii i komercjalizacji – co prawda ugryzione od innej strony, ale jednak). Silenie się na luzackość Kalicińskiej- felietonowej trochę mnie razi.
Ale łyknęłam tę książeczkę i mam w sumie w głowie dużo znaków zapytania. Tematy, które poruszyła wydają mi się warte uwagi. Między innymi odmitologizowanie wsi – pisze o pijaczkach i wsiach po PGRze, ale jednocześnie pokazuje za co wieś kocha. Poza tym o potrzebie ciszy w życiu; o antyświecie (jej teza – w tej chwili tworzy się antyświat, a ona pamięta jeszcze świat – wtedy, gdy panowały jakieś zasady kontaktów międzyludzkich, a także tego, co pokazuje się w mediach i ciężko jej się na ten antyświat z antygwiazdami [przedstawia przykład Joli Rutowicz] przestawić); o posiadaniu realnych mistrzów, takich z własnego otoczenia; o czytaniu; a przyziemnie felieton o polskich urzędach – naśmiałam się nad nim, bo taki absurdalny, a taki prawdziwy.
Podsumowując… gdyby ta książka była grubsza, obszerniejsza, to pewnie bym jej nie skończyła, ale tak – świetna pozycja na przykład do tramwaju, albo na dłuższą trasę kolejki SKM, kiedy nie trzeba za dużo myśleć, ale można wyłapać zalążek idei, tezy, przekonania i później podumać o tym na poważnie.

Moja ocena: 3,5/6

3 komentarze:

  1. Lubię sprawnie napisane czytadła, miejsce akcji nie ma dla mnie znaczenia, ale Kalicińska nie wywołała we mnie prawie żadnych pozytywnych odczuć.
    Małgorzata irytowała mnie swoim infantylizmem, a bezproblemowe, błyskawiczne nawiązanie przepełnionego miłością kontaktu z matką po tylu latach braku kontaktu pozostanie dla mnie zawsze zagadką psychologiczną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś mnie do niej nie ciągnie w ogóle, wpadł mi w ręce pierwszy tom, przejrzałam i tak jakoś nie mam ochoty na więcej, może nie ten czas nie ta pora, bo koleżanka pochłonęła wszystkie 3 części. Co kto lubi :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw muszę zaznajomić się z "Domem nad rozlewiskiem", który tkwi już za długo na mej półce. Jeśli mi się spodoba, zapewne tak jak Ty sięgnę po felietony Kalicińskiej. Chociaż z felietonami mam tę trudność, że rzadko które mi się podobają...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń