niedziela, 28 marca 2010

CZY SIĘ ŚNI…?


„DLA CIEBIE I OGNIA”
POLSKA, 2008
SC. Mateusz Jemioł, Tomek Zasada
REŻ. Mateusz Jemioł, Tomek Zasada
MUZ. Michał Wasilewski
ZDJ. Tomek Zasada
WYST. Michał Chołka (Adam), Małgorzata Regent (Ania), Łukasz Jakubowski (Paweł), Marek Richter (Janusz), Karolina Adamska (Ola)

Adam jest młodym, ambitnym dziennikarzem śledczym, pracującym w „Kurierze Pomorza”. Najpierw widzimy go, jak na miejscu wypadku samochodowego robi zdjęcia, które później sprzedaje do jakiejś witryny internetowej. (Bardzo ważna scena, choć wydaje się tylko wprowadzeniem do filmu).
Potem walczy w swojej gazecie o wydrukowanie kontrowersyjnego materiału – oskarża księdza z rodzimej parafii o pedofilię. Dość szybko okazuje się, że materiały pornograficzne podrzucił księdzu sam.
I nagle sam znajduje się w podobnej sytuacji – dostaje tajemnicze koperty bez nadawcy, za to z dopiskiem 'Tibi et Igni'. Adam tłumaczy przyjacielowi, że z języka łacińskiego dosłownie tłumaczy się to jako „Dla Ciebie i Ognia”. A metaforycznie trzeba to tłumaczyć jako wiadomość tylko i wyłącznie do adresata, którą trzeba spalić zaraz po przeczytaniu.
W kopertach Adam znajduje zdjęcia swojej dziewczyny Ani. To zdjęcia z nieznajomymi osobami, zdjęcia z miejsc, w których Ania podobno nigdy nie była.
Adam na pozór wierzy wyjaśnieniom Ani, ale w sercu nieufny rozpoczyna swoje małe, prywatne śledztwo…
Więcej nie napiszę.
Z dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, że każda kolejna informacja odsłania kolejną tajemnicę, a jeśli ktoś nie widział, to szkoda psuć to napięcie i niecierpliwość, jaka wytwarza się podczas oglądania filmu. Niezwykły, niepokojący klimat. Chęć przyspieszenia akcji, żeby dowiedzieć się, co będzie na końcu, chęć zajrzenia na sam koniec, żeby uspokoić nerwy i przekonać się, czy jest się czego obawiać…
A po drugie – po obejrzeniu tego filmu miałam pewną tezę. Nie wiedziałam, czy jest słuszna, czy nie. Zaczęłam szperać w necie – właściwie każdy ma swoje odczucia i przemyślenia co do tego filmu, każdy rozumie go na swój sposób i na swój sposób interpretuje postać Adama, postać Janusza i jego ostateczny wydźwięk.
Oczywiście jednoznaczne jest odwołanie do religii, do problemu winy i kary – już sama postać księdza, pokazanego na samym początku, pozwala nam na taką interpretację. Ale to, co dzieje się potem, to w jaki sposób film się kończy pokazuje, że zakończenie nie jest jednoznaczne.
Piekło, niebo, czyściec, kara, wina, zaufanie, pozory, złudzenia – to słowa, które od razu przychodzą mi na myśl w kontekście „Dla Ciebie i ognia”.
Ja sięgnęłam po ten film z jednego powodu – to niezależne kino gdańskie. Jako, że mieszkam w Gdańsku, chciałam zobaczyć to miasto w filmie. π-kawa (jedna z najbardziej klimatycznych kawiarni na Starym Mieście), ulica Świętego Ducha, tereny Politechniki Gdańskiej, uliczki, którymi chodzę na co dzień…
Ale szybko zapomniałam o wynajdowaniu znanych miejsc, bo akcja wciąga niesamowicie, pędzi na złamanie karku, a ja pędzę wraz z nią. I to jest niezaprzeczalna i największa siła tego filmu.
I owszem, film ma niedociągnięcia, ale trzeba mimo wszystko pamiętać, że jest to film niezależny, zrobiony w dwa lata z prywatnych pieniędzy twórców, w ekipie składającej się z pięciu osób (Mateusz Jemioł, Tomasz Zasada, Bartek Kusz, Tomek Specjał, Leszek Specjał) - jak na takie warunki, uważam, iż powstało świetne kino – świetne dlatego, że trzyma w napięciu.
Niektórzy robią zarzut z inspiracji, jakimi nasiąknęli twórcy („Adwokat diabła”, filmy Lyncha, „Harry Angel”, „Vanila Sky”), ale ja będę bronić twórców – każdy inspiruje się czymś w swoich działaniach, każdego coś porusza, coś zniewala, coś czyni go innym, nowym. Więc nie można zabronić inspiracji…

Tu recenzja, z którą się zgadzam w dużej mierze.

Moja ocena: 4,5/6 (nie mogę bowiem zaprzeczyć, że film ma niedociągnięcia, także fabularne – pewnie, gdyby było więcej pieniędzy…)

4 komentarze:

  1. Oglądałam ten film kilka tygodni temu i miałam bardzo podobne odczucia. Z jednej strony obraz bardzo mnie zaabsorbował, wręcz zahipnotyzował (z tych powodów, o których wspominasz), z drugiej -- raziły mnie pewne niedociągnięcia, ale wzięłam na nie poprawkę, mając świadomość, że to film zrealizowany prawie w garażu. I oczywiście w trakcie oglądania filmu doszukiwałam się odniesień do "Harry Angela" -- nawet nie doszukiwałam, bo one się narzucają: ten mroczny, oniryczny klimat, relacja między Adamem i Januszem, która przypomina relację między Harrym i Louisem Cyphre'em, motyw tajemnicy. Ale ogólnie polecam film, trzyma w napięciu, sprawia, że długo po obejrzeniu pozostaje w pamięci i zmusza do dyskusji (jeszcze teraz dyskutujemy o nim z Grzegorzem). Każde z nas ma inną hipotezę interpretacyjną; dla mnie to, co się wydarzyło po wypadku, dzieje się we śnie, w podświadomości [?]. Grzegorz uważa, że wydarzenia nie są snem, że są realne. Film niejednoznaczny.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwaga! Spoiler!
    Jolanto droga,
    A moja interpretacja jest taka, że to tuż po śmierci, jakaś walka o duszę - oczywiście Janusz to postać diaboliczna, która chce "ściągnąć" Adama do piekła.
    No i chyba mu się to udaje.
    Czytałam też, że to wizja czyścća - tylko jaki to czyściec, co nie oczyszcza, a wręcz brudzi? Chyba, że spojrzeć na to w ten sposób, iż Adam po śmierci (nie widząc, że zginął), ogląda swój możliwy, prawdopodobny upadek, dzięki czemu zaczyna żałować za grzechy i dzięki czemu oczyszcza swoją duszę i dzięki czemu ma szansę na niebo...
    Cóż, ilu widzów, tyle przemyśleń, jak napisałam.
    W każdym razie dobrze chyba, że film wywołuje dyskusje, emocje i rozważania nad interpretacją - tak powinno być :-)
    Pozdrawiam Jolanto!

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite... a ja nie słyszałam o tym obrazie. Mea Culpa, Mea Culpa! Pędzę poszperać w internecie :) Dzięki za inspirację :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A najnowsza interpretacja - że to piekło, że to wszystko, co przeżył Adam będzie się powtarzać od nowa i od nowa - taka jest interpretacja mojego kolegi, o której dyskutowaliśmy przed świętami. Ciekawa, może byc prawdziwa...

    OdpowiedzUsuń