środa, 17 marca 2010

...


JEAN-LOUIS FOURNIER
„TATO, GDZIE JEDZIEMY?”
(TŁ. BOŻENA SĘK)
KSIĄŻNICA, KATOWICE 2010

Przeczytałam tę książkę właściwie w jakieś dwie (niecałe dwie) godziny.
Śmiałam się.
Płakałam.
Dumałam.
To najszczersza książka o rodzicielstwie, jaką w życiu czytałam.
To miniaturowe rozdziały, w których autor zawarł maksimum treści.
Jean-Loise Fournier ma dwóch synów. (To znaczy już jednego, jednego już nie ma…). Urodzili się w odstępie dwóch lat. Obydwaj są upośledzeni umysłowo i fizycznie. Autor napisał książkę dla nich. Napisał książkę o nich. (Bo przecież o takich dzieciach się milczy – ojciec o takich dzieciach chciał opowiedzieć.) Napisał książkę po to, żeby zaistnieli w świecie. Po to, żeby ludzie ich poznali.
To jest Mathieu. A to jest Thomas. Nie do zapomnienia…
Właściwie nie umiem powiedzieć co czułam, co myślałam, czytając tę książkę…
Nie potrafię, więc będę o niej milczeć.
Tylko to jeszcze (choć właściwie chciałabym przepisać całą książkę; choć nie mogłam się zdecydować…):

„Mathieu jest coraz bardziej zgarbiony. Nie pomaga kinoterapia ani metalowy gorset. W wieku piętnastu lat ma sylwetkę staruszka, który przez całe życie grzebał w ziemi. Na spacerze widzi tylko własne stopy, nie może nawet popatrzeć w niebo.
Przeszło mi nawet przez myśl, żeby na czubkach butów zamocować mu lusterka, takie retrowizory, w których odbijałoby się niebo… (…)” [s.96]

Moja ocena: 6/6 (choć to książka z gatunku „nieocenialnych”)

4 komentarze:

  1. Znajdę odpowiedź jak odnaleźć szczęście w nieszczęściu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że autor też tego nie wiedział. Że nawet nie po to napisał tę książkę. Wiem, że jego orężem był "naprawdę czarny humor". I to pozwalało mu żyć dalej.
    Gdzieś przeczytałam, że ta książka niesie nadzieję... G... prawda! Żadnej nadziei nie niesie, ale pozwala śmiać się i płakać i przede wszystkim zauważyć Thomasa i Mathieu. Przez chwilę poczuć, jak to jest być rodziciem dziecka innego niż wszystkie. (Naprawdę da się wejść w ten problem, bo Fournier nie upiększa. Pisze szczerą brutlaną prawdę.)
    Więc nie Ido, nie tutaj musisz szukać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale, że mimo trudnej tematyki książka okazała się dla Ciebie odkryciem.
    Przez trzy lata miałam nauczanie indywidualne u dziewczynki z porażeniem mózgowym. To były lekcje nie tylko dla niej, ale również dla mnie. Ja ją uczyłam angielskiego, a ona mnie pogody ducha i patrzenia na problemy z odpowiedniej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń