środa, 24 lutego 2010

POCHWAŁA TYTUŁU


MARY ANNA SHAFFER, ANNIE BARROWS
„STOWARZYSZENIE MIŁOŚNIKÓW LITERAURY I PLACKA Z KARTOFLANYCH OBIEREK”
(TŁ. JOANNA PUCHALSKA)
ŚWIAT KSIĄŻKI, WARSZAWA 2010

Do sięgnięcia po tą książkę skłonił mnie tytuł – uważam, ze jest naprawdę fantastyczny! No i w pełni oddaje ducha książki.
A opowieść dzieje się tuż po wojnie (1946 rok). Młoda pisarka, Juliet, całkiem przez przypadek nawiązuje korespondencję z mieszkańcem wyspy Guernsey. Dowiaduje się, iż na wyspie działa właśnie Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek. To grupa przyjaciół, którzy aby przetrwać czasy wojny, czytali książki, a potem spotykali się i opowiadali sobie o nich. Jako, że był problem z zaopatrzeniem, jeden z nich wymyśla ów tytułowy placek, żeby spotkania miały milszy charakter. Po wojnie, związani nićmi przyjaźni i wzajemnej sympatii, spotykają się nadal, by cieszyć się literaturą, ale też własnym towarzystwem.
Zaintrygowana Juliet postanawia pojechać na wyspę i napisać książkę o okupacji Wysp Normandzkich - o tym, jak zwykli ludzie dawali sobie radę z wojną.
„Stowarzyszenie…” to powieść epistolarna – mnóstwo korespondentów pojawia się na łamach ksiązki – nie tylko sama Juliet, ale jej przyjaciele i mieszkańcy wyspy. Trochę przeszkadzało mi, że w każdym z listów styl jest podobny, że autorka nie zróżnicowała sposobu pisania na tyle, żeby odróżnić listy Juliet od listów na przykład prostych mieszkańców wyspy (pisarka, a hodowca świń…).
Ale cała powieść jest napisana lekko, z niesamowicie ciepłym humorem, choć momentami mrozi krew w żyłach – odniesienia do czasów wojennych naprawdę nie pozostawiają obojętnym. Tylko, że chyba zamysł był taki, iż mają utonąć w powodzi uśmiechów i życzliwości Guernsejczyków.
Właściwie, gdy czytałam tę książkę, to wciąż miałam w głowie Anię z Zielonego Wzgórza – to ona mogłaby być Juliet.
Miła, zabawna książka, akurat na koniec zimy, gdy już słońce puka w okiennice. Taki malutki promyk. I choć nie jest to jakieś przełomowe, epokowe dzieło, to wysoka ocena, za cenny uśmiech.

I jeden cytat, dotyczący chyba nas wszystkich:

„Właśnie to uwielbiam w czytaniu – w każdej książce odkrywam jakiś drobiazg, który skłania do przeczytania następnej pozycji, a tam znów jest coś, co prowadzi do kolejnej. I tak w postępie geometrycznym – bez końca i żadnej innej motywacji prócz czystej przyjemności.”
[s.17]


Moja ocena: 5/6

5 komentarzy:

  1. No to mnie zachęciłaś do przeczytania książki! Tytuł rzeczywiście intrygujący, a treść ciekawa. Taaak... czytanie - czysta przyjemność!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I książka i ten cytat trafiony w dziesiątkę! Sama bym lepiej nie wytłumaczyła, dlaczego kocham czytać książki :)

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Tytuł kompletnie mi się nie podoba i pewnie bym nie sięgneła ale to co napisałas wydaje się już bardzo interesujące.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj,
    Tytuł zaiste intrygujący!:)
    Dzięki za przekazanie dobrej wiadomości. Nie wiedziałam, że ta powieść doczekała się już polskiego tłumaczenia. W ubiegłym roku wywołała sensację na angielskojęzycznych blogach książkowych, czytałam mnóstwo pozytywnych opinii. Pod ich wpływem zaopatrzyłam się w wersję oryginalną.
    Serdecznie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń