piątek, 12 lutego 2010

DROGA DO… DROGA Z…

Parę dni temu pisałam, ze byłam w Domu Rodzinnym i o dwóch książkach, które przeczytałam w drodze do… i w drodze z…

JOHN FANTE
„PEŁNIA SZCZĘŚCIA”
(TŁ.MAGDALENA KOZIEJ)
G+J, WARSZAWA 2008
Na tę książkę natknęłam się w bibliotece. Wzięłam ją z półki z dwóch powodów. O pierwsze została wydana w „Serii kultowej” wydawnictwa G+J. W tej serii wydawany jest Coupland mój drogi, więc chciałam zobaczyć, kto stoi w tych samych szeregach. A po drugie był inspiratorem Charlesa Bukowskiego. Nie lubię Bukowskiego,. Próbowałam przeczytać jego książki, ale zawsze je odkładałam, albo z obrzydzeniem, albo z krzykiem oburzenia, na jego nieprawdziwość i ukrywanie własnych uczuć. Mój Brat za to czyta namiętnie je wszystkie i co jakiś czas dochodzi między nami do dyskusji na temat Bukowskiego. Postanowiłam więc zobaczyć, kim Bukowski był tak zachwycony…
Ja w ogóle zachwycona nie byłam.
To, tak jak u Ch.B., powieść pseudoautobiograficzna. U Johnaa Fate posuwa się to jeszcze dalej, niż u Bukowskiego – bohater Ch.B. nazywa się przeważnie Chinaski (choć jest to alter ego Bukowskiego) – tutaj bohater nazywa się… John Fante i jest pisarzem…
W tej książce akurat chyba już się ustatkował. Ale, jak wspomina na początku, miał wiele kobiet i wiele różnych przygód z nimi związanych…
W „Pełni życia” Johan Fante kupuje dom, duży dom, z kilkoma sypialniami, bo jego żona spodziewa się dziecka. To pierwsze dziecko, ale na pewno nie ostatnie. Planują bowiem siódemkę potomstwa. Są szczęśliwi. Fante jest emigrantem włoskim – w Ameryce jest daleko od domu i od włoskich przesądów. Właśnie wydał kolejną powieść, ma podpisany kontrakt w TV, więc pieniądze płyną.
Wszystko jest wspaniale, dopóki nie okazuje się, że dom zaatakowały korniki i zrobiła się wielka dziura w podłodze. Fante postanawia sprowadzić z Włoch ojca-murarza, żeby zaoszczędzić na kosztach.
To opowieść o trudnych relacjach dziecko- rodzic, o tym, jak mocno rodzice działają na nasze życie, o tym, że, czy tego chcemy, czy nie, zawsze jesteśmy choć trochę do nich podobni. O tym, jak rodzice się starają. Jak starają się po swojemu. Ojciec Johna stara się inaczej, co Johnowi bardzo przeszkadza, ale w końcu uświadamia sobie, że wszystko, co robi dla niego to wyraz miłości, że powinien być wdzięczny i ojcu dziękować.
Lekko, łatwo i przyjemnie się czytało, w sam raz na pociąg, podróż zleciała szybko, ale bez wielkich zachwytów.

Moja ocena: 3,5/6

WALTER KIRN
„W CHMURACH”
(TŁ. BOHDAN MALIBORSKI)
ŚWIAT KSIAŻKI, WARSZAWA 2010
Dziwna książka, całkiem inna niż wszystkie. Zły wybór na pociąg, gdy nad uchem trajkoczą ci panie rodem z „Dnia świra”. Książka do zastanawiania się. Ale nie miałam nic innego ze sobą, więc czytałam. Ciężko i opornie.
To historia Ryana Binghama, który pracuje w dziale Doradztwa Personalnego. Przemieszcza się po całych Stanach i pomaga zwolnionym pracownikom wziąć się w garść, znaleźć nową pracę, poradzić sobie ze stresem. A przemieszcza się samolotami. Żyje w chmurach. Sprzedał dom „naziemny” i mieszka w terminalach, w hotelach i w powietrzu. Jego celem życiowym stało się zebranie miliona mil premiowych. Układa skomplikowany plan lotu, żeby to osiągnąć. Plan zakłada, że po zebraniu premiowych punktów zejdzie na ziemię, rzuci nielubianą pracę, kupi dom i zmieni siebie. Na biurku jego szefa leży już podanie o zwolnienie.
To książka o zupełnie innym świecie, niż ten, który znam. Oprócz przestrzeni powietrznej, która stałą się sensem życia Ryana, o której opowiada z uniesieniem, o której wie wszystko; to świat korporacji, headhunterów, dużej kasy i śledzenia pracownika, zanim przyjmie się go na intratne stanowisko. No i świat radzenia sobie ze stresem – drinki, kasyno, tabletki.
Nie zachwyciła mnie ta opowieść. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam zakończenie, a to nie pomaga w polubieniu książki. Styl pisania jest nierówny, choć wiąże się to przede wszystkim w podziałem życia Ryana na dwie części – tę w powietrzu i tę na ziemi. W chmurach czuje się dobrze, części książki dotyczące latania niemal się połyka, a na ziemi – mozolnie brnie się przez zdania…
Chyba nie polecam, choć sama do końca nie wiem.

Moja ocena:3,5/6

I jeszcze cytaty dwa, które sobie wynotowałam z tej książki:

„Na początku jesteśmy tacy mali, a później zajmujemy coraz więcej przestrzeni. Nie wszystko jest do odzyskania. Przestrzeń się kurczy.” (s.166)

„Gdyby uwzględnić lata przestępne i zawirowania w kosmosie, nasze rocznice nie są naszymi rocznicami, nasze urodziny są cudzymi urodzinami, a Trzej Królowie, wyruszając dzisiaj i kierując się dawnym układem gwiazd, ominęliby Betlejem.” (s.312)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz