niedziela, 14 lutego 2010

WIELORYBY SĄ WIELKIE


„ZAKLĘTE SERCA”
USA, 2005
SC. Ronald Bass
REŻ. Petter Næss
ZDJ. Svein Krøvel
MUZ. Deborah Lurie
WYST. Radha Mitchell (Isabelle Sorenson), Josh Hartnett (Donald Morton)

Film jest oparty o fakty z życia Jerry'ego Newporta i Mary Meinel. To dwójka młodych ludzi chorych na Zespół Aspergera. W skrócie i bardzo pobieżnie choroba ta to „odmiana” autyzmu. Objawia się problemami z nawiązaniem zdrowych relacji z innymi ludźmi, które chory niejako kompensuje sobie jakimś zainteresowaniem, pasją, szczególnie go pochłaniającym, odciągającym od świata. Poza tym chorzy na Zespól Aspergera odbierają przesadnie bodźce zewnętrzne. I nie lubią zmian w swoim otoczeniu. Tymczasem w życiu bohaterów zmiany są niemal rewolucyjne.
Donald jest doskonałym matematykiem, liczenie go uspokaja, jak sam stwierdza jest stałe i niezmienne, dlatego koi. Nie dostał jednak pracy w IBM, mimo fenomenalnych wyników w nauce, wyraźnie z powodu swojej choroby. Zostaje taksówkarzem.
Donald kocha wieloryby, ponieważ czuje, że są podobne do niego – wielkie, ale odizolowane od świata. Na tyle duże, żeby nie móc wtopić się w otoczenie. Ale jego życiu nadaje sens grupa ludzi, których zebrał i którym stworzył możliwość rozwoju. To sami austystycy, z którymi Donald spotyka się, rozmawia, starają się sami siebie poddawać terapii, dochodzić do sedna swoich problemów. No i nie są samotni – Donaldowi właśnie idea zbiorowości i wspólnoty przyświeca, gdy stwarza grupę.
Dni toczą się leniwie, podobne jedne do drugich. Donald spotyka się ze swoją grupą, hoduje sześć ptaków w swoim domu, który ma okna zaklejone gazetą i w którym jest wielki bałagan – Donald nigdy niczego nie wyrzuca, bo „nigdy nic nie wiadomo” .
I w tym uporządkowanym życiu pojawia się nowa uczestniczka grupy – Isabelle. Krzykliwa, głośna, śmiejąca się i mówiąca zawsze to, co myśli, ponieważ nie umie nad tym zapanować. Isabelle ma królika, gekona(nie jestem pewna, ale to jakaś wielka jaszczurka, może bazyliszek…?) i również kilka ptaków. Jej pasją jest malarstwo, ma też słuch absolutny.
Tych dwoje się w sobie zakochuje, wbrew swojej chorobie. I przez nią związek nie jest prosty. Między zdrowymi jest przecież trudno, a co dopiero między dwoma osobami, które mają problem z wyrażaniem uczuć i z otwarciem się na drugiego człowieka!
W internecie ten film jest określany, jako komedia romantyczna. Nic bardziej mylnego!!! To żadna komedia!
Scenarzysta Ronald Bass był współtwórcą scenariusza do „Rain mana” (pamiętacie jeszcze Dustina Hoffmana w tej rewelacyjnej roli?), a reżyser Petter Næss reżyserował wcześniej „Ellinga”. I to jest film bardzo podobny. Przybliża chorobę, pokazuje historię po to, by oswoić zdrowych i troszkę odsłonić mechanizmy choroby.
Nie polubiłam Isabelle, polubiłam bardzo Donalda, ale pewnie miałabym problem z nimi w realnym świecie, bo nie jesteśmy uczeni, jak reagować na choroby psychiczne, ale także fizyczne. Nie wiem, jak Wy, ale ja mam zawsze problem, gdy widzę kogoś na wózku. Czy zaproponować pomoc, czy się nie obrazi? A jak nie zaproponuję, to czy nie pomyśli, ze jestem znieczulona? Czy patrzeć w tramwaju na chłopca z chorobą Downa, czy wręcz przeciwnie? Czy ignorować, czy się interesować?
Takie filmy są potrzebne po to, by pokazywać. Isabelle mówi, że wie, iż jest dziwna, ale nauczyła się to wykorzystywać, że przestała się przejmować swoją innością, że to inni ludzie mają problem nie akceptując jej, a nie ona. Donald nie radzi sobie z tym w tak prosty sposób, ale Isabelle uczy go akceptować siebie. I to jest w tym filmie najpiękniejsze.
[Tylko, żeby jeszcze nas wszystkich potrafiła nauczyć…]

Moja ocena: 4,5/6

5 komentarzy:

  1. Na pewno obejrzę. Tylko muszę się uporać z nawałem pracy redakcyjnej (tonę w książkach po uszy:-) i tęsknię za wolnością, by trochę poczytać – ale swoich ukochanych, a nie tych paranaukowych książek – obejrzeć jakiś wartościowy film). Jakiś czas temu redagowałam książkę o dyspraktykach i ludziach dotkniętych różnymi dysfunkcjami, m.in. zespołem Aspergera. Bardzo ciekawy temat. mam zatem podbudowę naukową do recepcji filmu, o którym piszesz. :-) Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po ten film na bank udam się do wypożyczalni. Nie tylko dlatego, że lubię filmy o "innych" ludziach, ale i dlatego, że lubię tę aktorkę. Widziałam ją w wielu filmach, ale najbardziej przypadła mi do gustu w Pitch Black i Silent Hill, moim ulubionym horrorze ;] A Josh... grrr, wart grzechu, oj wart!

    pozdrawiam serdecznie i z przytupem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Marpil, ależ Ty się dzisiaj rozpisałaś... Posty wyrastają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – istne szaleństwo :-))

    OdpowiedzUsuń
  4. oj, film numer jeden na liście do obejrzenia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo Jolanto, miałam urlop, dużo obejrzałam i przeczytałam, a najlepiej wrażenia spisywać na gorąco - są wtedy najprawdziwsze!

    OdpowiedzUsuń