niedziela, 28 lutego 2010

A NA KONIEC AMELIA



Mój cudny Mąż wyjechał na dwa dni. Posmutniałam bez Niego. Stałam się tęsknotą. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Zachciało mi się więc na koniec miesiąca jakiegoś filmu na 6. No i „Amelia”…
To dla mnie obraz poza wszelkimi kategoriami, poza wszelkim schematem, poza skalą ocen. (Drugim takim jest film „Ukryte pragnienia”.) Scenariusz, zdjęcia, muzyka…
To taki film, do którego wracam co jakiś czas, żeby płakać, żeby się cieszyć, żeby przypomnieć sobie, jak ważne jest dostrzeganie świata wokół, jak ważne są takie malutkie chwile, które przebiegają nam koło nosa. Że trzeba je zatrzymać i pamiętać o nich, że mogą dawać radość nie mniejszą, niż wielkie życiowe bale…
Jak choćby ta chwila, gdy na targu warzywnym widzisz pięknego, pachnącego pomidora i zbliżasz go do policzka, żeby poczuć jego skórę na swojej.
Albo, gdy - jak Amelia - zanurzasz dłoń w wielkim worku z ziarnami (o, ja też to kocham!).
Albo, gdy słyszysz rozmowę szczęśliwego dziecka, ze swoją mamą (zawsze ukradkiem takie rozmowy podsłuchuję).
Albo, gdy rzucasz się śnieżkami ze swoim Mężem w drodze do sklepu po mleko i ziemniaki.
Albo, gdy Twój Brat przesyła Ci baranka na komórkę – wiecie, tego z „Małego Księcia” (mój przysłał mi Baranka jakieś 7 lat temu, a wciąż jest na tapecie mojego telefonu).
Albo, gdy znajdujesz dwa grosze na trawie.
Albo, gdy dotykasz w księgarni świeżo zadrukowanych kartek długo wyczekiwanej książki.
Albo, gdy…
I mogłabym tak mnożyć.
I cieszę się, że mogłabym tak mnożyć, bo to ważne chwile. Chwile, które dają smak życiu. Dzięki którym chce się rwać to życie i zajadać się nim, jak malinami…
Nie będę o „Amelii” pisała, bo podejrzewam, że Amelię każdy dobrze zna. A jak nie zna, to jest uboższy o całą gamę uczuć. I łatwo może to nadrobić.
Ja uwielbiam – bezkrytycznie zakochana, zafascynowana, zauroczona…

6 komentarzy:

  1. a ja mam tą piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=okJpAybjpQs jako dzwonek w telefonie :) I "Amelię" kocham bardzo :) film przecudowny..

    OdpowiedzUsuń
  2. "Amelię mogłabym oglądać 24 godziny na dobę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam całą ścieżkę dźwiękową... :) A dzisiaj na TVP1 leci "Kocha, Nie-Kocha" z Audrey ;] Polecam :) Ach ta Amelia, ale ja kocham reżysera - Jeunet'a. Pamiętam, że swego czasu marzyłam o zamieszkaniu na Montrmatrze :)

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też mam całą ścieżkę, trafia mi w sam środek serca ta muzyka!
    A "Kocha, Nie-kocha" też rewelacja! Pamiętam, jak mocno zaskoczyło mnie zakończenie tego filmu, jak dało mi po głowie jak obuchem! Też polecam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Amelia to świetny film :) mogłabym go oglądać może nie 24h na dobę, ale na pewno połowę tego czasu.
    A "Kocha, nie-kocha" to jest ten film o wielkiej miłości do doktora, tak? Faktycznie, zaskoczenie zaskakujące. Chociaż główna bohaterka mnie przerażała.

    OdpowiedzUsuń
  6. No bo chyba takie było zamierzenie - podkreślone jeszcze mocniej przez akotorkę - drobną, małą, sympatyczną, słodką i rozkoszną Audrey, która w głowie miała wulkan...

    OdpowiedzUsuń