REBECCA
JANE
„W
SZPILKACH NA TROPIE. PRAWDZIWA HISTORIA DAMSKIEJ AGENCJI
DETEKTYWISTYCZNEJ”
(TŁ.
MARTA KISIEL-MAŁECKA)
WYDAWNICTWO
LIETRACKIE, KRAKÓW 2014
Jak
się zakłada agencję detektywistyczną? Trzeba pewnie wielu lat
nauki, pracy, szkoleń, stos certyfikatów i koniecznie dużej
mosiężnej tabliczki na drzwiach z imieniem, nazwiskiem i
przedrostkiem detektyw. Ale Damską Agencję Detektywistyczną
zakłada się zgoła inaczej – trzeba do tego jednej zdradzonej
kobiety, trzech zwariowanych przyjaciółek, które ufają jej
bezgranicznie, chińskiego dostawcy gadżetów dla detektywów,
telefonu z dzwonkiem z Mission: Immposible, trochę szperania w
internecie, parę przeczytanych książek o obserwacji obiektu i
kilkuset ulotek wydrukowanych na domowej drukarce. I nawet nie trzeba
mieć biura – można mieć domek na drzewie, w którym czasem
przyjmuje się interesantów. Za to trzeba mieć mocny samochód, z
tysiącami koni (mechanicznych oczywiście) i z przyciemnianymi
szybami, żeby nikt nie widział, jak dwie znudzone ośmiogodzinną
obserwacją kobiety w wysokich szpilkach, oglądają filmy na
laptopie. I jeszcze dużo determinacji. I ucho, które się nie
przegrzewa od dwugodzinnych rozmów telefonicznych ze zdesperowanymi
klientami o 23.
To
wszystko ma Rebecca. Najpierw miała chłopaka. Układało im się
raz lepiej, raz gorzej, ale w końcu stwierdzili, że ślub
scementuje ich związek. Szła do ślubu niepewna, ale pełna
nadziei. I nadzieja okazała się matką głupiej, a instynkt
zwyciężył – Jason zaczął znikać bez słowa na kilka dni, nie
wyjaśniać dość istotnych kwestii, unikać odpowiedzi, zbywać
pytania. Gdy Rebecca zaszła w ciążę, on zniknął na dobre,
przestraszony ojcowską odpowiedzialnością. W tym całym
niby-małżeństwie Rebecca się dusiła – brak jej było
powietrza, ale nie brak pewności, że jej mąż ją zdradza. Nie
miała dowodów, miała przeczucia, a gdy z przeczuciami dzwoniła do
detektywów, oni zimni i wyniośli zbywali ją tak samo, jak własny
mąż. W końcu zdesperowana, w ósmym miesiącu ciąży, pojechała
z najlepszą przyjaciółką pod bar i na własne oczy zobaczyła
swojego męża w ramionach innej. W jej głowie zawirowało wiele
myśli – o rozwodzie, o dziecku, co przyjdzie do niepełnej
rodziny, o tym, że jest bezsilna, ale też o tym, że obserwacja
obiektu bardzo jej się podobała. „Dziewczyny, założymy agencję
detektywistyczną?” – zapytała trzy najlepsze przyjaciółki.
Chwila namysłu z ich strony i krótkie „Tak, założymy”. I
założyły. Tak po prostu.
To
książka o tym, że czasem trzeba zaryzykować. Rebecca i jej
koleżanki nie miały nic – tylko wiele zapału i jakieś majaki o
tym, że chcą pomagać ludziom. Nie miały podsłuchów, pojęcia o
obserwacji i wiedzy, że gdy się siedzi kilka godzin pod czyimś
domem, nie można pić zbyt dużo wody. Ale pochłonęły kilogramy
książek, znalazły kontakt do świetnego speca od technicznych
sztuczek i wbiły sobie do głowy, że w samochodzie nie ma gdzie się
załatwić. I zaczęły działać.
Rebecca
bardzo się w tej książce odsłania – opowiada swoją historię,
to, jak upokorzona nie miała do kogo się zwrócić o pomoc, jak
odbijała się od drzwi do drzwi i jak sama przestała w końcu
wierzyć w to, co mówi. Przykrywa wszystko warstewką śmiechu i
poczucia humoru, bo pewnie po części już przebolała utratę
swojego poprzedniego życia (w czym pomógł nowy mężczyzna,
cudowna córka i praca w której się spełnia), pewnie ta książka
jest oczyszczeniem, ale czuć jej desperację, jej zapętlenie, to,
jak sama sobie w końcu zadaje pytanie, czy jest wariatką? I z tego
lęku, stresu, strachu i niepewności powstaje Damska Agencja
Detektywistyczna – damska, nie tylko dlatego, że tworzą ją
cztery kobiety. Damska, bo kobiety umieją słuchać. I takie jest
pierwsze przykazanie – nie osądzać, każdemu nadstawić ucha,
sprawdzić wszystkie tropy, choć wydają się absurdalne.
Nie
brak tu historii smutnych, nie brak zabawnych, nie brak zdrad, ale na
szczęście nie brak i wierności. Rebecca opisuje długie godziny
nic nie robienia w zamkniętym samochodzie, szybkie pościgi na
czerwonym świetle, przebieranki na tylnym siedzeniu samochodu,
prowokacje wobec mężczyzn i seks-czaty dla zdobycia dowodów. To
jak wiele szczęścia potrzeba, żeby sprawa zakończyła się
sukcesem. I to, że czasem się nie udaje.
To
lekka i humorystyczna powiastka o czterech dziewczynach, które coś
podkusiło i postanowiły zostać detektywami wbrew rozsądkowi i
koncie w banku. To gotowy scenariusz na film – zabawną,
niezobowiązującą komedię, gdzie w napisach końcowych „oparto
na prawdziwej historii” naprawdę może wprawić w zdumienie.
Książka
ukaże się 19 czerwca nakładem Wydawnictwa Literackiego.
[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Literackiego]
Fantastyczna recenzja - wbiłaś w kompleksy mnie wraz z moją;).
OdpowiedzUsuń