wtorek, 27 maja 2014

CZASAMI DZIW BIERZE, ŻE „PRAWDZIWA”

REBECCA JANE
W SZPILKACH NA TROPIE. PRAWDZIWA HISTORIA DAMSKIEJ AGENCJI DETEKTYWISTYCZNEJ”
(TŁ. MARTA KISIEL-MAŁECKA)
WYDAWNICTWO LIETRACKIE, KRAKÓW 2014
Jak się zakłada agencję detektywistyczną? Trzeba pewnie wielu lat nauki, pracy, szkoleń, stos certyfikatów i koniecznie dużej mosiężnej tabliczki na drzwiach z imieniem, nazwiskiem i przedrostkiem detektyw. Ale Damską Agencję Detektywistyczną zakłada się zgoła inaczej – trzeba do tego jednej zdradzonej kobiety, trzech zwariowanych przyjaciółek, które ufają jej bezgranicznie, chińskiego dostawcy gadżetów dla detektywów, telefonu z dzwonkiem z Mission: Immposible, trochę szperania w internecie, parę przeczytanych książek o obserwacji obiektu i kilkuset ulotek wydrukowanych na domowej drukarce. I nawet nie trzeba mieć biura – można mieć domek na drzewie, w którym czasem przyjmuje się interesantów. Za to trzeba mieć mocny samochód, z tysiącami koni (mechanicznych oczywiście) i z przyciemnianymi szybami, żeby nikt nie widział, jak dwie znudzone ośmiogodzinną obserwacją kobiety w wysokich szpilkach, oglądają filmy na laptopie. I jeszcze dużo determinacji. I ucho, które się nie przegrzewa od dwugodzinnych rozmów telefonicznych ze zdesperowanymi klientami o 23.
To wszystko ma Rebecca. Najpierw miała chłopaka. Układało im się raz lepiej, raz gorzej, ale w końcu stwierdzili, że ślub scementuje ich związek. Szła do ślubu niepewna, ale pełna nadziei. I nadzieja okazała się matką głupiej, a instynkt zwyciężył – Jason zaczął znikać bez słowa na kilka dni, nie wyjaśniać dość istotnych kwestii, unikać odpowiedzi, zbywać pytania. Gdy Rebecca zaszła w ciążę, on zniknął na dobre, przestraszony ojcowską odpowiedzialnością. W tym całym niby-małżeństwie Rebecca się dusiła – brak jej było powietrza, ale nie brak pewności, że jej mąż ją zdradza. Nie miała dowodów, miała przeczucia, a gdy z przeczuciami dzwoniła do detektywów, oni zimni i wyniośli zbywali ją tak samo, jak własny mąż. W końcu zdesperowana, w ósmym miesiącu ciąży, pojechała z najlepszą przyjaciółką pod bar i na własne oczy zobaczyła swojego męża w ramionach innej. W jej głowie zawirowało wiele myśli – o rozwodzie, o dziecku, co przyjdzie do niepełnej rodziny, o tym, że jest bezsilna, ale też o tym, że obserwacja obiektu bardzo jej się podobała. „Dziewczyny, założymy agencję detektywistyczną?” – zapytała trzy najlepsze przyjaciółki. Chwila namysłu z ich strony i krótkie „Tak, założymy”. I założyły. Tak po prostu.
To książka o tym, że czasem trzeba zaryzykować. Rebecca i jej koleżanki nie miały nic – tylko wiele zapału i jakieś majaki o tym, że chcą pomagać ludziom. Nie miały podsłuchów, pojęcia o obserwacji i wiedzy, że gdy się siedzi kilka godzin pod czyimś domem, nie można pić zbyt dużo wody. Ale pochłonęły kilogramy książek, znalazły kontakt do świetnego speca od technicznych sztuczek i wbiły sobie do głowy, że w samochodzie nie ma gdzie się załatwić. I zaczęły działać.
Rebecca bardzo się w tej książce odsłania – opowiada swoją historię, to, jak upokorzona nie miała do kogo się zwrócić o pomoc, jak odbijała się od drzwi do drzwi i jak sama przestała w końcu wierzyć w to, co mówi. Przykrywa wszystko warstewką śmiechu i poczucia humoru, bo pewnie po części już przebolała utratę swojego poprzedniego życia (w czym pomógł nowy mężczyzna, cudowna córka i praca w której się spełnia), pewnie ta książka jest oczyszczeniem, ale czuć jej desperację, jej zapętlenie, to, jak sama sobie w końcu zadaje pytanie, czy jest wariatką? I z tego lęku, stresu, strachu i niepewności powstaje Damska Agencja Detektywistyczna – damska, nie tylko dlatego, że tworzą ją cztery kobiety. Damska, bo kobiety umieją słuchać. I takie jest pierwsze przykazanie – nie osądzać, każdemu nadstawić ucha, sprawdzić wszystkie tropy, choć wydają się absurdalne.
Nie brak tu historii smutnych, nie brak zabawnych, nie brak zdrad, ale na szczęście nie brak i wierności. Rebecca opisuje długie godziny nic nie robienia w zamkniętym samochodzie, szybkie pościgi na czerwonym świetle, przebieranki na tylnym siedzeniu samochodu, prowokacje wobec mężczyzn i seks-czaty dla zdobycia dowodów. To jak wiele szczęścia potrzeba, żeby sprawa zakończyła się sukcesem. I to, że czasem się nie udaje.
To lekka i humorystyczna powiastka o czterech dziewczynach, które coś podkusiło i postanowiły zostać detektywami wbrew rozsądkowi i koncie w banku. To gotowy scenariusz na film – zabawną, niezobowiązującą komedię, gdzie w napisach końcowych „oparto na prawdziwej historii” naprawdę może wprawić w zdumienie.
Książka ukaże się 19 czerwca nakładem Wydawnictwa Literackiego.
[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Literackiego]

1 komentarz: