czwartek, 6 września 2012

JAK ŻYĆ Z PROFETYZMEM? (UWAGA NA SPOILERY DOTYCZĄCE „NIE OPUSZCZAJ MNIE!)


ALDOUS HUXLEY
„NOWY WSPANIAŁY ŚWIAT”
(TŁ.BOGDAN BARAN)
MUZA SA, 2009
CZYT. KAROLINA GRUSZKA


KAZUO ISHIGURO
„NIE OPUSZCZAJ MNIE”
(TŁ.ANDRZEJ SZULC)
ALBATROS, 2008
CZYT. MARIA PESZEK

Tak się złożyło, że w krótkim czasie wysłuchałam dwóch audiobooków - „Nie opuszczaj mnie” Ishiguro i „Nowy wspaniały świat” Huxley'a.
Książka Huxleya to opowieść o świecie, w którym ludzie nie rodzą się, a są produkowani.
Główni bohaterowie to Lenina – dziewczyna, pracująca przy „programowaniu” płodów i Bernard, który należy do kasty zarządzających i nawiązuje romans z Leniną. Bernard jest osobą, która ma niejakie zastrzeżenia, co do funkcjonowania społeczeństwa i świata, dręczą go wątpliwości, dręczy samotność i pytania, dotyczące egzystencji, które nie powinny pojawiać się w jego głowie. Powinny być wyeliminowane już na poziomie, gdy był jeszcze w próbówce, odpowiednimi specyfikami, a później indoktrynacją. Bernard tęskni za miłością i nie zażywa somy, czyli powszechnego narkotyku, zajadanego przez wszystkich jak cukierki na szczęśliwość i niemyślenie. Jest w Leninie zakochany, chciałby mieć ją na wyłączność – tymczasem w nowym wspaniałym świecie kobieta, która zbyt wiele czasu spędza z jednym mężczyzną, jest wyśmiewana i wytykana palcami. Dlatego Lenina, która już jest podejrzewana o jakieś głębsze uczucie do kolegi z pracy, zgadza się na wycieczkę do rezerwatu, którą proponuje jej Bernard – musi udowodnić, że jest poligamiczna. Rezerwat to miejsce, w którym żyją ludzie żyworodni, matki karmiące piersią i mężczyźni zazdrośni o swoje kobiety. Stamtąd, w dość nietypowych okolicznościach, poznają Dzikusa, którego sprowadzają do cywilizacji.
Oczywiście powieść Huxley'a jest typową antyutopią, nastawioną na krytykę współczesnego mu świata, poprzez sięgnięcie do niejasnej, zmyślonej przyszłości – chodzi o społeczeństwo zaprogramowane, o wspólność, identyczność, stabilność, które są w tamtym świecie najważniejszymi hasłami. Ale na mnie zrobiło wrażenie od-naturowienie, od-instynktowienie, od-uczuciowienie. Odebranie człowiekowi szansy na przeżywanie, myślenie, analizowanie, a więc na życie...
Z kolei „Nie opuszczaj mnie” dzieje się w zamkniętym środowisku elitarnej szkoły z internatem – tak myślałam. To historia opowiedziana z punktu widzenia Kathy, która wspomina szczęśliwe czasy, gdy była nastolatką i we wspaniałym college'u poznała Ruth - najlepszą przyjaciółkę i Tommy'ego – pierwszą młodzieńczą i prawdziwą miłość. Opowiada o lekcjach, zauroczeniach, rywalizacji i przyjaźniach, konfliktach z nauczycielami, kasetach magnetofonowych i pisaniu nastoletnich wierszy. Ale w tym wszystkim jest jakaś tajemnica, jakaś groza, coś, co nie dawało mi spokoju... Mgliste aluzje, zastanawiające słowa, rzucane tu i tam, jakieś „donacje”, „dawcy”, „opiekunowie”, „odroczenia”... Z czasem wychodzi na jaw prawda dotycząca tego miejsca – to, że nie jest to elitarny, acz zwykły college, ale „wykluwalnia” dawców organów, którzy są klonowani po to, by swoje narządy oddać komuś, kto żyje w „normalnym” świecie i – w domyśle – ma dużo pieniędzy, które może w razie czego wydać na pobranie nerki czy serca od jednego z klonów.
O obydwu powieściach miałam mgliste pojęcie. To znaczy wiedziałam świetnie, o czym są – wizja przyszłości, narkotyk soma, hodowanie dzieci, zamknięty świat, w którym są równi i równiejsi... Ale nie miałam tak naprawdę pojęcia, jak bardzo mocno te książki oddziałują na psychikę. Jak mocno pobudzają zmysły, czynią mętlik w głowie, jakie nieprzyjemne dreszcze na plecach wywołują...
I zastanawiałam się – dlaczego... I wiem... To chyba fakt, iż tylko wydaje się, że te książki to takie psychologiczne SF, że to wizje, a nie wiadomości. Ale tak nie jest... To już trochę świat, który widać za oknem. Trochę otwieranie drzwi i znajdowanie za nimi fabuły tych dwóch książek.
Huxley pisał swoją książkę 80 lat temu – pewnie uśmiechał się na myśl, że wymyślił w niej coś tak niedorzecznego, że nigdy się nie sprawdzi. Sprawdza się – powoli, mozolnie, pod górę, ale się sprawdza. Hodowanie pokolenia „dawców” - proszę bardzo... Była Dolly, może być też Marta czy Kasia, już niedługo... Co nas powstrzymuje? Jeszcze chyba tylko fakt, że troszeczkę się obawiamy, że gdy czytamy Ishiguro, to wciąż jeszcze dreszcz przebiega po plecach. Ale przebiega też na myśl o śmierci, o nieuleczalnej chorobie, o cierpieniach – swoich, czy naszych bliskich.
Nie jestem przeciwna postępowi. Nie jestem przeciwna rozwojowi. Nie jestem przeciwna temu, że ziemia obraca się szybciej – nie mogę być, to jest poza mną, mogę się tylko pogodzić, jakoś zaakceptować, nauczyć się zmieniających się pór roku i krótszych godzin... Ale gdy słuchałam Marii Peszek, czytającej głosem nieco dziecinnym o Kathy, która żegna swoich przyjaciół, idących na kolejne donacje, zatykało mi dech. Wzdrygałam się. Otrząsałam. Gdy słyszałam Karolinę Gruszkę, czytająca o „macierzyństwie”, które występuje już tylko w rezerwatach dzikich, o naśmiewaniu się z monogamii, o pigułkach antykoncepcyjnych i wywoływanych sztucznie emocjach, zatrzymywałam się czasem na środku ulicy z otwartymi ustami...
Zaglądałam w oczy młodym pijanym chłopcom, których mijałam po drodze i zastanawiałam się nad tym, czy nie byliby bardziej szczęśliwi w świecie, gdzie istnieje soma i kobiety na wyciągniecie dłoni. Zwracałam uwagę na czuciofilmy, na które chodziła Leniana i które zastępują w „Nowym wspaniałym świecie” rzeczywiste doznania, a które przecież są już na wyciągniecie dłoni – kino 2d, 3d, 5d... I myślę, że to tylko kwestia czasu, gdy edytory tekstowe przestaną podkreślać słowo „czuciofilm” jako błąd... Oglądając w telewizji reklamy fundacji na rzecz chorych dzieci, zastanawiałam się, ile z matek, ojców czy córek chętnie wskoczyłoby na chwilę do „Nie opuszczaj mnie” i wyrwało komuś nerkę bądź serce, żeby przeszczepić komuś, kogo kochają...
I jak mam teraz spokojnie oddychać w tym nowym wspaniałym świecie, który, uświadomiłam to sobie, nadchodzi?


1 komentarz:

  1. Gruszka pięknie czyta, gdyby nie to, że Huxleya już znam, na pewno bym się za to złapała.
    A recenzja bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń