ALDOUS
HUXLEY
„NOWY
WSPANIAŁY ŚWIAT”
(TŁ.BOGDAN
BARAN)
MUZA
SA, 2009
CZYT.
KAROLINA GRUSZKA
KAZUO
ISHIGURO
„NIE
OPUSZCZAJ MNIE”
(TŁ.ANDRZEJ
SZULC)
ALBATROS,
2008
CZYT.
MARIA PESZEK
Tak
się złożyło, że w krótkim czasie wysłuchałam dwóch
audiobooków - „Nie opuszczaj mnie” Ishiguro i „Nowy wspaniały
świat” Huxley'a.
Książka
Huxleya to opowieść o świecie, w którym ludzie nie rodzą się, a
są produkowani.
Główni
bohaterowie to Lenina – dziewczyna, pracująca przy „programowaniu”
płodów i Bernard, który należy do kasty zarządzających i
nawiązuje romans z Leniną. Bernard jest osobą, która ma niejakie
zastrzeżenia, co do funkcjonowania społeczeństwa i świata, dręczą
go wątpliwości, dręczy samotność i pytania, dotyczące
egzystencji, które nie powinny pojawiać się w jego głowie.
Powinny być wyeliminowane już na poziomie, gdy był jeszcze w
próbówce, odpowiednimi specyfikami, a później indoktrynacją.
Bernard tęskni za miłością i nie zażywa somy, czyli powszechnego
narkotyku, zajadanego przez wszystkich jak cukierki na szczęśliwość
i niemyślenie. Jest w Leninie zakochany, chciałby mieć ją na
wyłączność – tymczasem w nowym wspaniałym świecie kobieta,
która zbyt wiele czasu spędza z jednym mężczyzną, jest
wyśmiewana i wytykana palcami. Dlatego Lenina, która już jest
podejrzewana o jakieś głębsze uczucie do kolegi z pracy, zgadza
się na wycieczkę do rezerwatu, którą proponuje jej Bernard –
musi udowodnić, że jest poligamiczna. Rezerwat to miejsce, w którym
żyją ludzie żyworodni, matki karmiące piersią i mężczyźni
zazdrośni o swoje kobiety. Stamtąd, w dość nietypowych
okolicznościach, poznają Dzikusa, którego sprowadzają do
cywilizacji.
Oczywiście
powieść Huxley'a jest typową antyutopią, nastawioną na krytykę
współczesnego mu świata, poprzez sięgnięcie do niejasnej,
zmyślonej przyszłości – chodzi o społeczeństwo zaprogramowane,
o wspólność, identyczność, stabilność, które są w tamtym
świecie najważniejszymi hasłami. Ale na mnie zrobiło wrażenie
od-naturowienie, od-instynktowienie, od-uczuciowienie. Odebranie
człowiekowi szansy na przeżywanie, myślenie, analizowanie, a więc
na życie...
Z
kolei „Nie opuszczaj mnie” dzieje się w zamkniętym środowisku
elitarnej szkoły z internatem – tak myślałam. To historia
opowiedziana z punktu widzenia Kathy, która wspomina szczęśliwe
czasy, gdy była nastolatką i we wspaniałym college'u poznała Ruth
- najlepszą przyjaciółkę i Tommy'ego – pierwszą młodzieńczą
i prawdziwą miłość. Opowiada o lekcjach, zauroczeniach,
rywalizacji i przyjaźniach, konfliktach z nauczycielami, kasetach
magnetofonowych i pisaniu nastoletnich wierszy. Ale w tym wszystkim
jest jakaś tajemnica, jakaś groza, coś, co nie dawało mi
spokoju... Mgliste aluzje, zastanawiające słowa, rzucane tu i tam,
jakieś „donacje”, „dawcy”, „opiekunowie”,
„odroczenia”... Z czasem wychodzi na jaw prawda dotycząca tego
miejsca – to, że nie jest to elitarny, acz zwykły college, ale
„wykluwalnia” dawców organów, którzy są klonowani po to, by
swoje narządy oddać komuś, kto żyje w „normalnym” świecie i
– w domyśle – ma dużo pieniędzy, które może w razie czego
wydać na pobranie nerki czy serca od jednego z klonów.
O
obydwu powieściach miałam mgliste pojęcie. To znaczy wiedziałam
świetnie, o czym są – wizja przyszłości, narkotyk soma,
hodowanie dzieci, zamknięty świat, w którym są równi i
równiejsi... Ale nie miałam tak naprawdę pojęcia, jak bardzo
mocno te książki oddziałują na psychikę. Jak mocno pobudzają
zmysły, czynią mętlik w głowie, jakie nieprzyjemne dreszcze na
plecach wywołują...
I
zastanawiałam się – dlaczego... I wiem... To chyba fakt, iż
tylko wydaje się, że te książki to takie psychologiczne SF, że
to wizje, a nie wiadomości. Ale tak nie jest... To już trochę
świat, który widać za oknem. Trochę otwieranie drzwi i
znajdowanie za nimi fabuły tych dwóch książek.
Huxley
pisał swoją książkę 80 lat temu – pewnie uśmiechał się na
myśl, że wymyślił w niej coś tak niedorzecznego, że nigdy się
nie sprawdzi. Sprawdza się – powoli, mozolnie, pod górę, ale się
sprawdza. Hodowanie pokolenia „dawców” - proszę bardzo... Była
Dolly, może być też Marta czy Kasia, już niedługo... Co nas
powstrzymuje? Jeszcze chyba tylko fakt, że troszeczkę się
obawiamy, że gdy czytamy Ishiguro, to wciąż jeszcze dreszcz
przebiega po plecach. Ale przebiega też na myśl o śmierci, o
nieuleczalnej chorobie, o cierpieniach – swoich, czy naszych
bliskich.
Nie
jestem przeciwna postępowi. Nie jestem przeciwna rozwojowi. Nie
jestem przeciwna temu, że ziemia obraca się szybciej – nie mogę
być, to jest poza mną, mogę się tylko pogodzić, jakoś
zaakceptować, nauczyć się zmieniających się pór roku i
krótszych godzin... Ale gdy słuchałam Marii Peszek, czytającej
głosem nieco dziecinnym o Kathy, która żegna swoich przyjaciół,
idących na kolejne donacje, zatykało mi dech. Wzdrygałam się.
Otrząsałam. Gdy słyszałam Karolinę Gruszkę, czytająca o
„macierzyństwie”, które występuje już tylko w rezerwatach
dzikich, o naśmiewaniu się z monogamii, o pigułkach
antykoncepcyjnych i wywoływanych sztucznie emocjach, zatrzymywałam
się czasem na środku ulicy z otwartymi ustami...
Zaglądałam
w oczy młodym pijanym chłopcom, których mijałam po drodze i
zastanawiałam się nad tym, czy nie byliby bardziej szczęśliwi w
świecie, gdzie istnieje soma i kobiety na wyciągniecie dłoni.
Zwracałam uwagę na czuciofilmy, na które chodziła Leniana i które
zastępują w „Nowym wspaniałym świecie” rzeczywiste doznania,
a które przecież są już na wyciągniecie dłoni – kino 2d, 3d,
5d... I myślę, że to tylko kwestia czasu, gdy edytory tekstowe
przestaną podkreślać słowo „czuciofilm” jako błąd...
Oglądając w telewizji reklamy fundacji na rzecz chorych dzieci,
zastanawiałam się, ile z matek, ojców czy córek chętnie
wskoczyłoby na chwilę do „Nie opuszczaj mnie” i wyrwało komuś
nerkę bądź serce, żeby przeszczepić komuś, kogo kochają...
I
jak mam teraz spokojnie oddychać w tym nowym wspaniałym świecie,
który, uświadomiłam to sobie, nadchodzi?
Gruszka pięknie czyta, gdyby nie to, że Huxleya już znam, na pewno bym się za to złapała.
OdpowiedzUsuńA recenzja bardzo ciekawa.