czwartek, 12 kwietnia 2012

30 DNI Z KSIĄŻKAMI – DZIEŃ 2

DZIEŃ 2 – KSIĄŻKA, KTÓRĄ LUBISZ NAJMNIEJ

To pytanie zbiło mnie z tropu. To nie pytanie o książkę, która stała się udręką, albo której nie dokończyłam, nawet nie o taką, której nie znoszę, ale o tę, którą lubię najmniej. Znów musiałam główkować, co to znaczy. I przyszła mi do głowy „Gra anioła”.

No bo „lubię najmniej” nie oznacza, że nie lubię, nie oznacza, że nie wciągnęła mnie, ani nie oznacza, że nie mam jej na swojej półce. „Gra anioła” jest napisana pięknym językiem, ma wyrazistych bohaterów, ma czar i to coś „zafonowskiego” w sobie, bo pozwoliło autorowi zdobyć tak ogromną sławę. Ma zawikłaną intrygę i klimatyczna okładkę. Jednak jest to książka, którą lubię najmniej, bo w pewnym sensie mnie zawiodła. „Cień wiatru” to było objawienie – wiem, że nie tylko dla mnie. Pamiętam, gdy pożyczyłam tę książkę od kuzynki i nie poszłam na zajęcia, bo musiałam ją dokończyć. Leżałam na wersalce, w promieniach ciepłego, wiosennego słońca i tylko zmieniałam pozycję, gdy zbyt mocno uwierała mnie poduszka, albo sprężyna, wbijająca się w pośladki. To była książka, która niosła za sobą magię. Ale ta magia brała się z rzeczywistości. To mi się w „Cieniu wiatru” podobało najbardziej – to, że myślałam, że w tę historię zamieszane są jakieś nadprzyrodzone moce, że to będzie bajka, a okazało się, że wszystko bierze się z ziemi, z ludzi, z otaczającego świata, że fanatastycznośc, jaką jest przesiąknięta ta historia, to kwestia wyobraźni i interpretacji faktów. 
Tego samego spodziewałam się po „Grze anioła” - i tu mnie zabolało. Nie jestem fanką fantastyki, przeczytałam kilka książek, kilka zrobiło na mnie wrażenie, ale wolę, gdy zamiast przysłowiowych zielonych ludków, w książce jest soczysta zielona trawa, jak najbardziej realna, taka, która może rosnąć przed moim blokiem. Czekałam cały czas, że intryga potoczy się w podobnym kierunku, że nie będzie eliksiru młodości i zjaw. I tu rozczarowanie. Dopiero potem przeczytałam o zamyśle Zafona, aby każda powieść z czterech zaplanowanych o Cmentarzu Zapomnianych Książek, należała do innego gatunku literackiego. I że „Gra anioła” to z założenia miała być fantastyka, horror lub coś w tym guście. Za późno się o tym dowiedziałam, zdążyłam już najmniej polubić tę książkę. 

4 komentarze:

  1. O tak, zgadzam się całkowicie! W moim rankingu:
    http://ksiazki-sardegny.blogspot.com/2012/04/30-dni-z-ksiazka-w-formie-mocno.html

    dałam jej numer 24, czyli książki, która stała się jednym wielkim oszustwem. Dla mnie przereklamowana. Pewnie wynika to z faktu,że zaczęłam czytać Zafona właśnie od "Gry anioła". A wcześniej nasłuchałam się wszystkich ochów i achów na temat "Cienia wiatru". Nie czułam żadnej magii, czytanie strasznie mi się dłużyło, w ogóle nie rozumiałam fenomenu autora. Dopiero później, gdy z oporami, ale przeczytałam "Cień wiatru", zrozumiałam o co chodzi i dlaczego Zafon ma tylu zwolenników:) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie powiedziałabym, że lubię ją najmniej, ale mnie też mocno rozczarowała. Do czytania tej nowej książki Zafona w ogóle mnie nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. sardegna - dobrze, że jednak dałaś szansę "Cieniowi wiatru" :-)

    Książkozaur - a mnie ciągnie do nowej książki i to bardzo!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhm, to ciekawa kategoria, też musiałam pomyśleć.
    Ale tej książki nie znam, i chyba na razie tak pozostanie.

    OdpowiedzUsuń