niedziela, 15 kwietnia 2012

NIEDZIELE Z MOWĄ ZACZAROWANĄ. ODCINEK 14

Dziwię się. Nieustannie. Zadziwia mnie niesamowitość słów. To, jak mogą być czyste i jednocześnie znaczące. To, jak bardzo mogą mnie nakarmić. Dziwię się chmurze, ułożonej w kształt waniliowego loda. Dziwię się smakowi mięty, który pozostawia na języku wypity przed chwilą koktajl. Dziwię się spotkaniu autorskiemu z Małgosią Wardą – temu, jak jest piękna, jak bardzo szczera, jak mocno potrafi się otworzyć, zaufać publiczności, oddać im swoje prawdziwe myśli. I do tego wyglądać, jakby przyszła z samego środka lata, podczas gdy ja szłam w deszczu i mam zachlapane całe okulary. Dziwię się zdaniu oznajmującemu, które słyszę z ust Przyjaciółki. Dziwię się, że zwykłe słowa, ułożone w określony ciąg, mogą tak bardzo mnie uszczęśliwić (dziwię się też czasami, jak mogą boleć, ale dziś jest mi tylko dobrze i świat przyjmuję na tak, więc nie będę myśleć o słowach-kolcach, co zostawiają rany zamiast głaskać). Dziwię się, że tak bardzo chciałabym teraz skakać do chmur. I dziwię się, jak można być szczęśliwym, gdy ktoś, kogo się kocha, zaznaje szczęścia. Dziwię się książkom (patrz „30 dni z książkami – książka, która cię kompletnie zaskoczyła). Dziwię się jak bardzo brakowało mi mojej Mowy Zaczarowanej. I jak wiele razy siadałam tu, żeby coś napisać, a potem kasowałam kilkanaście linijek, bo nie takie. A dziś jeszcze dziwię się Jonaszowi Kofcie. Jego romansowi ze słowem, temu, jak wiernopoddańczo schyla przed nim głowę polszczyzna. Jak skomlą wyrazy, żeby je wybrał do swoich wierszy. Dziwię się temu i zachwycam tym. Tym, jak w lekkich, zabawnych piosenkach opowiada tragizm ludzkości i wielką nieszczęśliwą miłość. Albo tę całkiem szczęśliwą, którą tak naprawdę jeszcze trudniej opowiedzieć, bo łatwo popaść w banał, napisać, to, co setki przed nami. Nie chcę nigdy przestać się dziwić. Chcę wychodzić na powietrze i dziwić się, że jest gazem, a tak słodko pachnie. Chcę spotykać się z dawno niewidzianą Przyjaciółką i słuchać jej świata, a potem dziwić się, że tak szybko przemijają godziny, gdy jesteśmy razem. Chcę poznawać nowych ludzi i dziwić się, że do tej pory nie było mi ich w życiu brak. Chcę co dzień kłaść się do łóżka obok Niego i dziwić się, że wciąż tak bardzo czekam na poranek, żeby móc się obudzić i powiedzieć mu „Dzień dobry”, że tak bardzo szkoda mi tracić tych godzin, w których śpię, na niewidzenie Go. Chcę dostawać listy od internetowych Przyjaciół (Aniu, jak ucieszyłam się Twoim mailem, w pośpiechu, znad naleśników!!!!) i dziwić się, że czasem odległość nie ma znaczenia, bo wydaje się, jakby byli obok. Chcę dziwić się nowym miejscom. Chce dziwić się światu. Żeby wciąż żyć, bo bez tego, traci się oddychanie. 

Jonasz Kofta „Kiedy się dziwić przestanę...”
Kiedy się dziwić przestanę 
Gdy w mym sercu wygaśnie czerwień
Swe ostatnie, niemądre pytanie 
Nie zadane, w połowie przerwę 
Będę znała na wszystko odpowiedź 
Ubożuchna rozsądkiem maleńkim 
Czasem tylko popłaczę sobie 
Łzami tkliwej i głupiej piosenki
By za chwilę wszystko zapomnieć 
Kiedy się dziwić przestanę 
Kiedy się dziwić przestanę 
Będzie po mnie 

Kiedy się dziwić przestanę
Zgubię śpiewy podziemnych strumieni
Umrze we mnie co nienazwane 
Co mi oczy jak róże płomieni 
Dni jednakim rytmem pobiegną 
Znieczulone, rozsądne, żałosne 
Tylko życia straszliwe piękno 
Mnie ominie nieśmiałą wiosną 
Za daleko jej będzie do mnie 
Kiedy się dziwić przestanę 
Kiedy się dziwić przestanę 
Będzie po mnie 

Kiedy się dziwić przestanę
Lżej mi będzie i łatwiej bez tego
Ścisną szczęścia i bóle wyśmiane 
Bo nie spytam już nigdy - dlaczego? 
Błogi spokój wyrówna mi tętno 
Gdy się życia na pamięć 
Wiosny czułej bolesne piękno
Pożyczoną poezją zakłamię 
I nic we mnie i nic koło mnie 
Kiedy się dziwić przestanę 
Kiedy się dziwić przestanę 

Będzie po mnie  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz