sobota, 19 lutego 2011

„TROCHĘ” STRASZNA BAŚŃ


CORMAC MCCARTHY
„W CIEMNOŚĆ”
(TŁ. MACIEJ ŚWIERKOCKI)
WYDAWNICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 2011 

Przeczytałam tą książkę, a raczej wpadłam w nią po uszy. Zamknęłam oczy, a litery same wchodziły wszystkimi częściami ciała – czytałam rękoma, czytałam uszami, czytałam nosem… Tylko, że czuję się tak bardzo głupia… W tej książce jest tyle symboli, tyle odwołań, tyle motywów i toposów, że można czerpać pełnymi garściami, rwać, zaciskać w pięściach, wyciskać soki i pić… A ja wobec tego wszystkiego jestem tak mała. I mogę sobie tylko wyobrażać, że coś z tej książki zrozumiałam.
Fabuła jest jak wątek baśni. Tylko, że baśni wywołującej niepokój.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to okładka. Przybrudzona, gorzka w smaku, zimna. To albo świt, gdzie noc dopiero zamyka oczy, albo koniec dnia, gdy ciemność otrząsa się z całodziennego snu. W każdym wypadku – mrok. W każdym wypadku – zamieranie. Nie-ruszanie. I trochę umieranie. Może na chwilę, może takie umieranie ze zmartwychwstaniem, ale jednak chwilowa nieżywość. Patrzę na okładkę, szczelniej otulam się kocem. Na karku czuję chłód. Dopiero po paru chwilach dociera do mnie, ze na okładce, niemal w centralnym punkcie, jest człowiek. Dreszcz przebiega szybko, prawie niezauważony.
Ja widzę w tej postaci Druciarza. Ale można w niej rozpoznać Brata. Albo Herszta Bandy. Lub Ślepca. Każdego napisałam z dużej litery, bo każdy jest dla mnie imieniem i symbolem (zresztą imiona padają rzadko w tej powieści), każdy mianem i charakterem. Bo to taka właśnie bajka…
O rodzeństwie. 
Rinthy w ciemnościach starej chaty rodzi chłopca. Jej Brat Culla zabiera go, niemal spomiędzy jej nóg, wynosi do lasu (czy to również jego syn?) Siostrze mówi, że chłopiec umarł. W rzeczywistości zostawił go pod drzewem, a potem wykopał grób, gdzie zaprowadził Rinthy. Dziewczyna rozdrapuje ziemię paznokciami i wie już, że to grób nieprawdziwy. Domyśla się, że niemowlę zabrał Druciarz, który przechodził obok w dzień porodu. Wyrusza w swoją podróż, by odnaleźć skarb. Jej skarbem jest dziecko, bo to pierwsza „rzecz”, jaka w życiu należy do niej. 
Swojego skarbu szuka też Culla. Jego skarbem jest siostra, która uciekła w świat, bo to z kolei jedyne, co posiada on. 
Nieskończone drogi, plączące się po tej dziwnej, ospałej, biednej Ameryce przełomu wieków – są jak nitki, które w zabawie przekładają między sobą dzieci. Drogi Rinthy i Culli przecinają się z drogami wszystkich stworów, które zwykle wychodzą ze złych snów. Jest banda rzezimieszków, którzy kradną Holmowi buty, jest Ślepiec, Zaklinacz węży, Demoniczny duchowny, Kłócące się małżeństwo, Lekarz, co przywraca nadzieję. Plejada bezzębnych lub bezokich, powykrzywianych, brzydkich ludzi nie-ludzi. Potwory i kilku dobrych pomiedzy tą rzeką jadu. 
Ale prawie żadna ze scen nie toczy się w nocy (prócz oddania dziecka długogałęznemu lasowi). Tak, jakby nocą wszyscy odpoczywali, jakby zrzucali z siebie swoje role, zwijali się w kłębek i szli spać. Jakby porzucali misje. Jakby noc brała ich w siebie i koiła. Paradoksalnie jakby „w ciemność” to było w „bezpieczeństwo” – wyszczerbiona, zupełnie odwrotna Ameryka.
I choć cała książka jest mroczna, dreszczotwórcza, to wchodzi się w nią z ciekawością, niemal perwersyjną – podgląda się broczącą mlekiem Rinthy, bosą, w poszukiwaniu swego skarbu; umęczonego Cullę, który maluje dach zieloną farbą; huśtających się na drzewie wisielców.
I każdy z nich z garścią znaczeń w kieszeni.
O ile kieszenie są im dane…

Moja ocena: 5/6

[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego]

6 komentarzy:

  1. Raczej nie dla mnie, ale bardzo ciekawie i wyczerpująco ją opisałaś :)

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. McCarthy nie pisze złych książek. Aż mi dreszcz przeszedł, kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy w Empiku i uświadomiłam sobie, że oto pojawił się kolejny tytuł autora. Oczywiście, kupiłam, chociaż jeszcze nie przeczytałam, bo mam w kolejce "To nie jest kraj dla starych ludzi" i chciałabym zachować porządek czytania. Z ciekawością zapoznałam się, natomiast, z Twoimi wrażeniami odnośnie okładki, bo na mnie wywarła wrażenie zupełnie inne.
    Masz rację, w kwestii nagromadzenia toposów. Chociaż uważam, że McCarthy nie jest, mimo wszystko, najsprytniejszym szyfrantem, to jednak czytać go należy wolno i z namysłem. Może nie dlatego, by wszystko sprawnie odcyfrować, ale by poczuć w pełni ostrzeżenie, sączące się spomiędzy kartek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem Twojej opinii, bardzo pięknie ujęłaś swoje myśli w słowa :).

    OdpowiedzUsuń
  4. właśnie zakupiłam, odebrałam i zobaczymy:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Barbaro - a ja bym obstawiała, że Cię zainteresuje :-) Pozdrówka cieplutkie.

    Jabłuszko - wiesz chyba, że Mccarhty napisał "W ciemność" jako drugą książkę w swoim dorobku - pochodzi z 1968 roku, a "To nie jest kraj dla starych ludzi" jest z 2005. Chyba, że myślałaś o swojej prywatnej chronologii czytania :-)
    Co do Mccarthy'ego to "Droga" była dla mnie objawieniem, ale "Dziecię boże" ledwo skończyłam, to był dla mnie czytelniczy koszmar. W ogóle nie mogłam zrozumieć bohatera, pojąć całej sytuacji, wczuć się w cokolwiek w tej książce, utożsamić, zachwycić... Dlatego, gdy wyszła "W ciemność" trochę się wahałam - ale cieszę się, że spróbowałam.
    Może masz rację, że nie jest dobrym szyfrantem, ale nagromadził mnóstwo symboli, mnóstwo odniesień, można by czytać tę książkę kilkanaście razy i wciąż znajdować nowe - mocna pozycja na pracę doktorską :-)
    "Miłego" czytania - choć słowo miły w odniesieniu do Mccarthyego to oksymoron:-)

    Maya - dzięki :-)))))

    dea - Tobie też "miłego" czytania :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Są tacy, którzy właśnie "Ciemność" uznają za najlepszy tekst McCarthy`ego. Zapadła mi pamięć ta opinia z publicystyki TVP Kultura. Po tym, co napisałaś, podejrzewam, że to może być prawda. Intuicyjnie przeczuwam, że czytanie wszystkiego, co wyszło spod jego pióra, jest nie dla mnie.
    Znam tylko filmową wersję "Drogi".
    Twoje uwagi wydobywają z prozy Cormaca i dziwność, i czułość, i wieloznaczny egzystencjalizm. Dużą dawkę samotności, pustki, trudnej wędrówki. Ciekawa i przewrotna ta "bezpieczna ciemność".

    OdpowiedzUsuń