czwartek, 30 października 2014

ODBIĆ SIĘ W CZYICHŚ OCZACH CZYTAJĄCYCH LIST

DAWID GROSMAN
BĄDŹ MI NOŻEM”
(TŁ. MARTA DUDZIK-RUTKOWSKA)
ŚWIAT KSIĄŻKI, WARSZAWA 2014

Nie znasz mnie, a gdy do Ciebie piszę, ja także nie do końca znam siebie.” [s.9]
Jair wybiera sobie Miriam. Zauważa ją na jakimś spotkaniu w szkole. Podgląda ją z daleka, czyta ją jak ciekawą książkę, zaznacza w pamięci wyraz jej oczu, nieśmiały, nie-radosny uśmiech, kształt ust i to, że jej mężczyzna dominuje nad nią. Z jakiegoś powodu widzi w niej kobietę, która go zrozumie. Może to kolor oczu, a może sposób w jaki trzyma głowę. Decyduje się wynająć skrytkę pocztową i wysyła pierwszy list. Pisze o tym, że to platoniczne, że to impuls i że ona go zrozumie – bez żadnego pytania, bez tłumaczeń, bez obowiązku chwytania za pióro i odpisywania. On będzie po prostu od czasu do czasu słał listy. Ona ma tylko czytać, ma go chyba odbijać i dzięki temu on będzie sam siebie analizował. Nie spodziewa się odzewu, choć ma na niego nadzieję. Nie chce romansu, nie chce realnego życia, chce po protu móc pisać do niej listy.
Do skrytki przychodzi odpowiedź – kobieta się zgadza, nawet nie musi, bo Jair ją wybrał i jest pewien, że ich związek, choć zupełnie ponad cielesnością, jest głęboko zmysłowy, że w jakiś dziwny, magiczny sposób należą do siebie – dzięki temu wiedział, że ona odpisze...
Zaczyna się wymiana listów. Ale wymiana niekompletna, bo my czytamy najpierw tylko Jaira. Składamy z jego słów także słowa Miriam. Sama Miriam mówi dużo później, mówi w dzienniku i od swojej strony, nie wchodząc w dialog.
Z tej jednej strony, po której stoimy, widać to dzikie, nieokiełznane uczucie, które powstaje między dwójką nieznajomych. Ale żadne z nich nawet nie planuje spotkania. To związek dwóch wyobrażonych ludzi.
Jair jest zmysłowy, porywczy, dziki, zakochany, choć najważniejszą kobietą jego życia jest wciąż nieprzerwanie i niezmiennie jego żona. Z Miriam szuka sam siebie, żeby dla Mai móc być taki, jak zawsze.
Pierwszą moja myślą było – czy można nie być zachwyconym, że ktoś do ciebie tak pisze? Czy można nie zakochać się kimś, kto tak łączy ze sobą słowa? Kto pisze „chcę móc powiedzieć sobie 'z nią krwawiłem prawdą', tak, tego chcę, bądź mi nożem.” [s.17]. A potem niespokojnie poruszałam się na krześle, bo takie listy nie dają powietrza, wręcz kradną to, które się ma na własność. I trzeba być takim samym poetą, artystą, tak samo samotną osobą, by to przyjąć i wziąć dla siebie.
Aż nie chce mi się wierzyć, że to tylko powieść – to jest za szczere, za prawdziwe, zbyt wiele w tym emocji, słów, które się tylko szepcze...
Czytałam tę książkę długo i mozolnie, rozciągnięta pomiędzy zachwytem a przerażeniem. Czytałam trochę skrępowana, w ukryciu, z wypiekami na twarzy, jakbym zaglądała w nie swoje listy, w prawdziwą korespondencję, która wydarza się pomiędzy dwojgiem żywych ludzi. Te listy są tak przepełnione uczuciami, że z nich wypływają, zalewają mi oczy, nie pozwalają czytać w spokoju.
To proza dogłębna, mocna psychologiczna, filozoficzna. Nie zawsze piękna, bo czasem pokazuje człowieka obrzydliwego do bólu, obnażonego, bez honoru, ale zawsze jest ważna.
Czytając ją zastanawiałam się nad ludzką tożsamością, nad prawdziwym ja. Jair fałszował siebie, bo się wymyślał. Tak samo Miriam, która w listach snuła opowieść o sobie w sukience, podczas gdy siedziała w spodniach. Ale może to, że byli incognito, że mogli pisać o sobie wszystko, że mieli całkowitą „wolność bełkotu” [s.91], na którą obydwoje się zgodzili, sprawiło, że w tych listach byli prawdziwymi osobami, nieudawanymi, mimo że nierealnymi? Może tylko tam i tylko w takiej formie odkrywali całych siebie, z wadami, ze śmiesznostkami, takich, jakich bali się nawet sami przed sobą? Może te kilkanaście kilometrów wspólnego miasta, które ich dzieliło, pozwoliło im mówić to, co naprawdę myślą, a nie łagodzić swoje osądy, by móc żyć obok siebie i razem wypełniać codzienność? Może tylko tak mogli istnieć bez żadnych kompromisów?
Ciężka, ale piękna książka. I chylę czoła przed Martą Dudzik-Rudkowską, tłumaczką, bo trzeba mieć w sobie wiele wyobraźni, by móc przetłumaczyć: „Po tym jak skończymy się kochać, zaśniemy przytuleni. Twoje plecy przylgną do mojego brzucha, a ja zacisnę palce u stóp jak klamerki na Twoich kostkach, żebyś mi nie umknęła w nocy, i będziemy niemal jak obrazek z książki do przyrody: przekrój podłużny owocu, ja jestem łupiną, a ty miąższem.” [s.88]


[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz