DAWID
GROSMAN
„BĄDŹ
MI NOŻEM”
(TŁ.
MARTA DUDZIK-RUTKOWSKA)
ŚWIAT
KSIĄŻKI, WARSZAWA 2014
„Nie
znasz mnie, a gdy do Ciebie piszę, ja także nie do końca znam
siebie.” [s.9]
Jair
wybiera sobie Miriam. Zauważa ją na jakimś spotkaniu w szkole.
Podgląda ją z daleka, czyta ją jak ciekawą książkę, zaznacza w
pamięci wyraz jej oczu, nieśmiały, nie-radosny uśmiech, kształt
ust i to, że jej mężczyzna dominuje nad nią. Z jakiegoś powodu
widzi w niej kobietę, która go zrozumie. Może to kolor oczu, a
może sposób w jaki trzyma głowę. Decyduje się wynająć skrytkę
pocztową i wysyła pierwszy list. Pisze o tym, że to platoniczne,
że to impuls i że ona go zrozumie – bez żadnego pytania, bez
tłumaczeń, bez obowiązku chwytania za pióro i odpisywania. On
będzie po prostu od czasu do czasu słał listy. Ona ma tylko
czytać, ma go chyba odbijać i dzięki temu on będzie sam siebie
analizował. Nie spodziewa się odzewu, choć ma na niego nadzieję.
Nie chce romansu, nie chce realnego życia, chce po protu móc pisać
do niej listy.
Do
skrytki przychodzi odpowiedź – kobieta się zgadza, nawet nie
musi, bo Jair ją wybrał i jest pewien, że ich związek, choć
zupełnie ponad cielesnością, jest głęboko zmysłowy, że w jakiś
dziwny, magiczny sposób należą do siebie – dzięki temu
wiedział, że ona odpisze...
Zaczyna
się wymiana listów. Ale wymiana niekompletna, bo my czytamy
najpierw tylko Jaira. Składamy z jego słów także słowa Miriam.
Sama Miriam mówi dużo później, mówi w dzienniku i od swojej
strony, nie wchodząc w dialog.
Z
tej jednej strony, po której stoimy, widać to dzikie, nieokiełznane
uczucie, które powstaje między dwójką nieznajomych. Ale żadne z
nich nawet nie planuje spotkania. To związek dwóch wyobrażonych
ludzi.
Jair
jest zmysłowy, porywczy, dziki, zakochany, choć najważniejszą
kobietą jego życia jest wciąż nieprzerwanie i niezmiennie jego
żona. Z Miriam szuka sam siebie, żeby dla Mai móc być taki, jak
zawsze.
Pierwszą
moja myślą było – czy można nie być zachwyconym, że ktoś do
ciebie tak pisze? Czy można nie zakochać się kimś, kto tak łączy
ze sobą słowa? Kto pisze „chcę móc powiedzieć sobie 'z nią
krwawiłem prawdą', tak, tego chcę, bądź mi nożem.” [s.17]. A
potem niespokojnie poruszałam się na krześle, bo takie listy nie
dają powietrza, wręcz kradną to, które się ma na własność. I
trzeba być takim samym poetą, artystą, tak samo samotną osobą,
by to przyjąć i wziąć dla siebie.
Aż
nie chce mi się wierzyć, że to tylko powieść – to jest za
szczere, za prawdziwe, zbyt wiele w tym emocji, słów, które się
tylko szepcze...
Czytałam
tę książkę długo i mozolnie, rozciągnięta pomiędzy zachwytem
a przerażeniem. Czytałam trochę skrępowana, w ukryciu, z
wypiekami na twarzy, jakbym zaglądała w nie swoje listy, w
prawdziwą korespondencję, która wydarza się pomiędzy dwojgiem
żywych ludzi. Te listy są tak przepełnione uczuciami, że z nich
wypływają, zalewają mi oczy, nie pozwalają czytać w spokoju.
To
proza dogłębna, mocna psychologiczna, filozoficzna. Nie zawsze
piękna, bo czasem pokazuje człowieka obrzydliwego do bólu,
obnażonego, bez honoru, ale zawsze jest ważna.
Czytając
ją zastanawiałam się nad ludzką tożsamością, nad prawdziwym
ja. Jair fałszował siebie, bo się wymyślał. Tak samo Miriam,
która w listach snuła opowieść o sobie w sukience, podczas gdy
siedziała w spodniach. Ale może to, że byli incognito, że mogli
pisać o sobie wszystko, że mieli całkowitą „wolność bełkotu”
[s.91], na którą obydwoje się zgodzili, sprawiło, że w tych
listach byli prawdziwymi osobami, nieudawanymi, mimo że nierealnymi?
Może tylko tam i tylko w takiej formie odkrywali całych siebie, z
wadami, ze śmiesznostkami, takich, jakich bali się nawet sami przed
sobą? Może te kilkanaście kilometrów wspólnego miasta, które
ich dzieliło, pozwoliło im mówić to, co naprawdę myślą, a nie
łagodzić swoje osądy, by móc żyć obok siebie i razem wypełniać
codzienność? Może tylko tak mogli istnieć bez żadnych
kompromisów?
Ciężka,
ale piękna książka. I chylę czoła przed Martą Dudzik-Rudkowską,
tłumaczką, bo trzeba mieć w sobie wiele wyobraźni, by móc
przetłumaczyć: „Po tym jak skończymy się kochać, zaśniemy
przytuleni. Twoje plecy przylgną do mojego brzucha, a ja zacisnę
palce u stóp jak klamerki na Twoich kostkach, żebyś mi nie umknęła
w nocy, i będziemy niemal jak obrazek z książki do przyrody:
przekrój podłużny owocu, ja jestem łupiną, a ty miąższem.”
[s.88]
[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz