WIESŁAWA
BANCARZEWSKA
„ZAPISKI
Z ANNOPOLA”
NASZA
KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2014
[O
pierwszej części „Powrót do Nałęczowa” piszę na portalu
ksiazki.wp.pl]
Już od kilku lat Anna mieszka w Annopolu. Wybrała stronę obrazu, po której chce żyć. To tutaj jest mężczyzna, którego kocha, który daje jej szczęście i tutaj jest Walentynka, ukochana córka, która pewnie nie istniałaby, gdyby nie tajemnicze przejście przez obraz w odległe, przedwojenne czasy. Anna z 2011 nie była szczęśliwa w swoim czasie, nie umiała odnaleźć tego, co w życiu najważniejsze. Anna z 2011 robi krok w przeszłość i dopiero tu odnajduje swój spokój i swój raj. Jej życie ułożyło się spokojnie i pewnie – mąż dobrze zarabia, córeczka pięknie się rozwija, jest wrażliwa i dobra, jej przyjaciele to dzieci ze wsi i Anna nie ma nic przeciw temu, by bawiła się z nimi w czworakach i ich sposób mówienia brała za swój. Sama też odnalazła swoje powołanie – wyobraziła sobie Las Idealny i zaczęła o nim opowiadać – najpierw zasłuchanej, zafascynowanej córeczce i mężowi, a potem, za jego namową, dalej, w świat – została bajkopisarką. Jej książki świetnie się sprzedawały i Nasza Księgarnia wciąż zamawiała kolejne historie z Lasu Idealnego. Od czasu do czasu Anna odwiedzała swoją przeszłość w przyszłości, czasem coś wyprała w automatycznej pralce, kupiła jakieś lekarstwa, raz nawet przeniosła na drugą stronę obrazu odkurzacz, żeby wielki dwór posprzątać szybciej i bez wysiłku. Żyła w czasach przedwojennych, ale lęk o to, co będzie nie dawał jej czasem spać. Wiedziała z książek do historii, że już za parę lat wybuchnie wojna. Czas ten zaczął się kurczyć i Anna coraz rozpaczliwiej szukała sposobu na ocalenie swojej rodziny. Przyszłość miała jej w tym jakoś pomóc. Gdy pewnego dnia okazuje się, że służący wysprzątali dokładnie cały strych, na którym stał obraz i wszystkie rzeczy zawieźli do spalenia. Anna jest przerażona – jej serce jest w Annopol A.D. 1938, ale myśli błądzą w przyszłym stuleciu... Nagle zdaje sobie sprawę, że nie ma już wyjścia i że musi stawić czoło historii.
W
historię Anny nie weszłam jak do siebie, nie rozsiadłam się w
annpoloskiej kuchni, nie zasłuchałam w historie o Lesie Idealnym.
Przynajmniej nie od razu. Mam wrażenie, że sam autorka musiała
sobie przypomnieć, jaka ta Anna jest, co jest w niej dobre, a co nie
do końca, musiała uzmysłowić sobie słuszność jej decyzji, by
zostać po XX-to wiecznej stronie obrazu. Zaczęła jakoś
chaotycznie, z wielką ilością myśli w nawiasie, z chaosem i
szumem. A przecież Anna już się ustatkowała, już pogodziła się
z całym swoim losem, wybrała i chciała przy tej decyzji trwać –
skąd więc to niezdecydowanie samej autorki?
Ale
potem chyba sobie przypomniała, co w tej historii jest
najpiękniejsze – przeszłość! Powróciła do całego kolorytu
lokalnego Annopola, przyjęła je z całą dobrocią inwentarza i
nawet odcięła Duszkowskiej drogę powrotu do dzisiaj. Przywołała
przedwojenną Naszą Księgarnię z jej wspaniałymi autorami i
ilustratorami (podarowała Annie spotkanie z Janem Marcinem
Szancerem), przywołała przedwojenne konwenanse i całkiem
powojenne sposoby ich łamania, kazała Duszkowskiej zmierzyć się z
przedwojennym modelem wychowania dzieci i przeciwstawić mu swój
własny pogląd, kazała piec chruściki i sypać je „śniegiem”
i przez pomyłkę zatelefonować do generała Władysława
Sikorskiego. I dała Annie rodzinę, po którą tak naprawdę
przeszła na drugą stronę.
[Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia]
dla mnie Bancarzewska to wielkie odkrycie minionych miesięcy. Totalnie moje klimaty :))) bardzo bym chciała przeczytać trzecią część... POzdrawiam!
OdpowiedzUsuń