GAVIN EXTENCE
„WSZECHŚWIAT KONTRA ALEX WOODS”
(TŁ. ŁUKASZ MAŁECKI)
WYDAWNICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 2014
Jak wielka jest szansa, że człowiek,
w którego kosmos rzucił swoim odłamkiem przeżyje? Jak wielka jest
w ogóle szansa takiego kontaktu? Czy wszechświat się bawił, czy
był o coś zły, gdy trafił w Alexa meteorem? Czy to miała być
przestroga dla ludzkości, czy zwykłe, niewinne igraszki, które
skończyły się kilkudniowym pobytem w szpitalu i skutkami
ubocznymi? Czy wszechświat był samotny i postanowił umilić sobie
czas?
Meteoryt wpadł przez dach i pozbawił
Alexa przytomności. A w zamian dał napady epilepsji – początkowo
tak silne, że chłopak nie może wychodzić z domu w obawie przed
komplikacjami. Zamyka się w czterech ścianach, wzniesionych nad
sklepem swojej mamy. A pewnie dobiega tam dziwna muzyka oraz zapach
świeci i kadzideł – bo mama Alexa też nie jest taka zwykła,
jest tarocistką, przepowiada przyszłość i sprzedaje oprócz talii
do tarota podręczniki do magii Wicca, ziołowe specyfiki i trochę
swojego czasu.
Alex zamyka się podwójnie, bo także
w świecie wyobraźni – czyta. Pochłania ogromne ilości lektur,
ale oprócz „Alicji w krainie czarów”, zgłębia też systemy
działania ludzkiego mózgu. Bo chce być w przyszłości
neurochirurgiem. Albo astronomem, więc wkuwa na pamięć całe niebo
gwiazd. Jest piekielnie inteligentny i równie piekielnie
wyspecjalizowany – recytuje z pamięci budowę mózgu, w pamięci
trzyma całe galaktyki. Wie dużo, ale sortuje swój świat i jeśli
coś nie jest mu potrzebne, po prostu to wyrzuca. Więc gdy wraca do
szkoły, trafia o klasę niżej – ułamki nie są wystarczająco
blisko kosmosu, by się nimi przejmować.
Alex może czuć się wybrany, bo do
tej pory tylko jedna osoba przeżyła trafienie meteorytem. Wybrany
także dlatego, że począwszy od tej chwili zmienia się jego los –
pewnie bez owego kosmicznego odłamka nie poznałby pana Petersona,
nie przeczytałby ani jednej książki Kurta Vonneguta, nie założyłby
klubu czytelniczego i nie wylądował na granicy państwa z
kilogramem marihuany w schowku, atakiem epilepsji w głowie i urną z
prochami na siedzeniu pasażera.
A w takiej właśnie sytuacji Alexa
poznajemy.
Opowiada nam swój świat, opowiada
krok po kroku, odłamek po odłamku, co mu się zdarzyło, jak daleko
wyszedł na przeciw światu i że można stanąć na drodze kosmosowi
i wyjść z tego cało.
To mądra książka i przepełniona
nadzieją, choć nostalgiczna. To książka o tym, że każdy z nas
jest na swój sposób dziwny, że pojęcie dziwności jest względne
i że najważniejsze, żeby z drugiego człowieka wyciągnąć taką
dziwność, która nas wzbogaci. Że czasem stłuczona szyba, może
stłuc szklane mury między ludźmi. Że wystarczy książka, żeby z
kimś się zaprzyjaźnić.
Polubiłam Alexa, bo to inteligentny
chłopak, który postanowił czerpać ze świata. Polubiłam go, bo
meteoryt w jego czaszce pozwolił mu patrzeć na świat inaczej –
otwierać się na nowe, badać i spełniać najdziwniejsze prośby
swojego przyjaciela – pana Petersona. Bo najbardziej to dla mnie
książka o przyjaźni, o przyjaźni, która przecież nie powinna
się wydarzyć, bo zrzędliwy starszy pan, który w zębach prawie
zawsze trzyma skręta z marihuany i ma psa, który nosi imię na
cześć Vonneguta, nie przyjaźni się zazwyczaj z młodym
epileptykiem, który w tornistrze nosi atlas gwiazd i atlas anatomii.
To książka o niemożliwym – o tym, że odłamek kosmosu może
trafić cię w głowę, a ty nie tylko nie umrzesz, ale będziesz
naprawdę żył.
[Książkę otrzymałam dzięki
uprzejmości Wydawnictwa Literackiego]
Kochana!
OdpowiedzUsuńPrzywiozlam sobie Alexa z Polski i odlozylam na dlugi weekend, ktory u nas nie jest dlugi, ale jednak, zeby przeczytac. Cos czulam, ze jak zaczne, to nie odloze jej poki nie skoncze :-)
No i jak zwykle, zapewne, nasze opinie beda podobne :-)
Buziakow moc Dziewczyny Drogie!
Anna
Widziałam już kilka recenzji tej książki, ale teraz mam wrażenie, że czytam o jakiejś zupełnie innej. ;o Fajnie ujęłaś fabułę i treść. A co do samej książki - chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuń