JIMMY LIAO
„JAK BAWI SIĘ
Z NAMI MIŁOŚĆ”
(TŁ. KRZYSZTOF
LIPIŃSKI)
MIREKI, 2004
Ja wiem, że były trzy dni temu. Wiem,
że Google zrobiło wymowną grafikę na jej cześć. Ale imprezę
zawsze urządza się w piątek lub sobotę, żeby następnego dnia
odpocząć i w poniedziałek wyrobić znów 120 % normy w fabryce
zwanej życiem. Więc urządzam Damie W. nietypowe urodziny i tropię
ją w książce Jimmiego Liao.
Pokochałam go już wcześniej za
„Księżyc zapomniał”, a serce po wsze czasy oddałam mu za
„Dźwięki kolorów”. Z radością dowiedziałam się, że w
Polce wyszła jeszcze „Jak bawi się z nami miłość”. I po raz
kolejny Liao uśmiecha się i dworsko kłania Szymborskiej (w
„Dźwiękach kolorów” jest motto z Szymborskiej, z „Wielkiego
szczęścia”). Bo ta opowieść graficzna jest inspirowana jej
„Miłością od pierwszego wejrzenia”.
To wariacja, bo trochę inaczej mówi,
niż mistrzyni. Ale jest trochę o tym samym. O tym, że dwoje ludzi
depcze sobie po piętach. Że jedno stoi po lewej, a drugie po
prawej, ale każde patrzy w różnym kierunku. I nigdy się nie
widzą. Że depczą po tych samych drogach, ale piasek zbyt szybko
zasypuje ślady stóp i nie mogą się wytropić. Obydwoje zadeptują
dywany w swoim pokoju w wędrówkach od duszy do okna – bo są
nieszczęśliwy w swoich życiach. Brakuje im czegoś i żadne z nich
jeszcze nie wie, że brakuje tego drugiego. Które jest tuż...
I pewnego dnia Los może, czy
Przypadek, albo Przeznaczenie, w końcu się lituje – pozwala im
spojrzeć na siebie. I spędzić piękne popołudnie razem.
I jest też kartka z numerem telefonu –
jedno daje drugiemu, drugie daje jednemu.
I znów ten sam Los czy Przypadek czy
Przeznaczenie, drwi w żywe oczy, zamazuje numer telefonu na jednej i
drugiej kartce – deszczem.
Odtąd i jedno i drugie czeka obok
niepodniesionej słuchawki telefonu...
Znów mijają się na tych samych
stacjach metra i znów patrzą nie w tę stronę co trzeba.
I gdy już z żalu i beznadziei każde
pakuje swój dom do walizki i idzie szukać szczęścia gdzie indziej
– nagle jest, ta miłość od pierwszego wejrzenia, co się
postanowiła odnaleźć...
Zabawa człowiekiem, który malutki
jest – tak samo jak u Szymborskiej.
Te za/światy, które z niego drwią,
które w jesienny dzień postanawiają trochę się pobawić
ludźmi-ludzikami, poprzestawiać je trochę, postawić na swojej
drodze albo zdmuchnąć – tak samo jak u Szymborskiej.
Ale ta miłość do nieporadnego
człowieka, do jego słabości, do nieperfekjonizmu – to też jak u
Szymborskiej.
I to przymrużenie oka...
Rysunki w „Jak bawi się z nami
miłość” są płytsze, są prostsze, są mniej niepokojące i
mniej absorbujące, niż w pozostałych dwóch pozycjach. Choć
czasem spogląda na nas wielki królik, a w windzie widać dziwne
stwory, które poruszają mechanizmem.
I tak pięknie najpierw się jeździ na
karuzeli, a potem się trochę zapomina i ona zarasta trawą....
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WIELKA PANI W.
- GDZIEKOLWIEK PANI TERAZ MIESZKA...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz