piątek, 5 lipca 2013

URODZINY DAMY W.

JIMMY LIAO
„JAK BAWI SIĘ Z NAMI MIŁOŚĆ”
(TŁ. KRZYSZTOF LIPIŃSKI)
MIREKI, 2004

Ja wiem, że były trzy dni temu. Wiem, że Google zrobiło wymowną grafikę na jej cześć. Ale imprezę zawsze urządza się w piątek lub sobotę, żeby następnego dnia odpocząć i w poniedziałek wyrobić znów 120 % normy w fabryce zwanej życiem. Więc urządzam Damie W. nietypowe urodziny i tropię ją w książce Jimmiego Liao.
Pokochałam go już wcześniej za „Księżyc zapomniał”, a serce po wsze czasy oddałam mu za „Dźwięki kolorów”. Z radością dowiedziałam się, że w Polce wyszła jeszcze „Jak bawi się z nami miłość”. I po raz kolejny Liao uśmiecha się i dworsko kłania Szymborskiej (w „Dźwiękach kolorów” jest motto z Szymborskiej, z „Wielkiego szczęścia”). Bo ta opowieść graficzna jest inspirowana jej „Miłością od pierwszego wejrzenia”.
To wariacja, bo trochę inaczej mówi, niż mistrzyni. Ale jest trochę o tym samym. O tym, że dwoje ludzi depcze sobie po piętach. Że jedno stoi po lewej, a drugie po prawej, ale każde patrzy w różnym kierunku. I nigdy się nie widzą. Że depczą po tych samych drogach, ale piasek zbyt szybko zasypuje ślady stóp i nie mogą się wytropić. Obydwoje zadeptują dywany w swoim pokoju w wędrówkach od duszy do okna – bo są nieszczęśliwy w swoich życiach. Brakuje im czegoś i żadne z nich jeszcze nie wie, że brakuje tego drugiego. Które jest tuż...
I pewnego dnia Los może, czy Przypadek, albo Przeznaczenie, w końcu się lituje – pozwala im spojrzeć na siebie. I spędzić piękne popołudnie razem.
I jest też kartka z numerem telefonu – jedno daje drugiemu, drugie daje jednemu.
I znów ten sam Los czy Przypadek czy Przeznaczenie, drwi w żywe oczy, zamazuje numer telefonu na jednej i drugiej kartce – deszczem.
Odtąd i jedno i drugie czeka obok niepodniesionej słuchawki telefonu...
Znów mijają się na tych samych stacjach metra i znów patrzą nie w tę stronę co trzeba.
I gdy już z żalu i beznadziei każde pakuje swój dom do walizki i idzie szukać szczęścia gdzie indziej – nagle jest, ta miłość od pierwszego wejrzenia, co się postanowiła odnaleźć...
Zabawa człowiekiem, który malutki jest – tak samo jak u Szymborskiej.
Te za/światy, które z niego drwią, które w jesienny dzień postanawiają trochę się pobawić ludźmi-ludzikami, poprzestawiać je trochę, postawić na swojej drodze albo zdmuchnąć – tak samo jak u Szymborskiej.
Ale ta miłość do nieporadnego człowieka, do jego słabości, do nieperfekjonizmu – to też jak u Szymborskiej.
I to przymrużenie oka...
Rysunki w „Jak bawi się z nami miłość” są płytsze, są prostsze, są mniej niepokojące i mniej absorbujące, niż w pozostałych dwóch pozycjach. Choć czasem spogląda na nas wielki królik, a w windzie widać dziwne stwory, które poruszają mechanizmem.
I tak pięknie najpierw się jeździ na karuzeli, a potem się trochę zapomina i ona zarasta trawą....










WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WIELKA PANI W. - GDZIEKOLWIEK PANI TERAZ MIESZKA...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz