środa, 5 października 2011

BAJU BAJ…


MIROSŁAW SOŚNICKI
„MIŁOŚĆ, TYLKO MIŁOŚĆ”
MTM, JUGOWICE 2009

Można tak…
To historia Joanny – 34 letniej bizneswoam, uwikłanej w romans z żonatym mężczyzną, która dostaje zawału i trafia do szpitala, a tam przechodzi wewnętrzną przemianę i odnajduje prawdziwą miłość.
…ale ten suchy opis, te kilka słów nie oddaje sensu i siły tej historii.
Więc można też tak…
Jest Jakub – Jakub leży w szpitalu umierając na raka i modli się o miłość. Panie Boże, gdy ona przyjdzie, gdy dasz mi dzień jeden z prawdziwą miłością – możesz mnie zabrać. I przychodzi Joanna, zaplątana cudem w sieć, którą Bóg postawił na jej drodze. Idzie, wchodzi do pokoju i już zostaje, bo nie może wyjść. I nie zamierza pozwalać odejść Jakubowi po jednym dniu. Ona wymodliła sobie więcej miłości niż tylko na dwa obroty wskazówek po tarczy zegara. Zegar tyka, a Joanna daje cała siebie, żeby Jakub mógł istnieć.
I czytając tę książkę miałam w głowie jedno zdanie „Dobrze, że w książkach wszystko jest możliwe!”.
Obudzenie do nowego życia, otwieranie oczu na oczywistości to nie jest nowy motyw. To wręcz jeden z tych motywów, który pojawia się w co drugiej książce. Ale znów Sośnicki znajduje swój sposób, swoje słowa, swoje zaczarowanie. Znów opowiada o oczywistościach, ale tak nieoczywistym językiem, że chce się słuchać i coraz bardziej się poddawać zdumieniu i zadziwieniu.
Co prawda w tytule widnieje „Miłość, tylko miłość”, ale to nieprawda, bo jest też wiara, jest też nadzieja i złość i zwątpienie i nienawiść. Są kłopoty finansowe, są kłótnie o firmę, jest intryga troszeczkę kryminalna, ale jest też morze zimą, modlitwy wysłuchane i cząstki pomarańczy, ssane spierzchniętymi wargami.
Ale po raz kolejny Sośnicki udowadnia, że miłość jest najważniejsza. Po raz kolejny, choć pierwszy, bo ”Modżiburki”, które doprowadziły mnie do Joanny i Jakuba napisane były później. 
Sośnicki pisze książki do czucia. Nie do myślenia. Czyta się je braillem – przykładam dłonie do kartek i wchłaniam słowa. Nie wszystko rozumiem, czasem chwytam tylko pojedyncze motywy, czasem wiem, że to jakiś ukryty symbol, ale nie do końca wiem, czym ma być. Ale to jak bajki, takie bajki dla dorosłych, bajania do poduszki i dla przypomnienia, że czasem coś jest dużo ważniejsze, niż się wydaje. Jest w tej książce trochę magii, trochę niezrozumiałego, taka poezja upchnięta do kuferka prozy. 
A po co ludziom bajki? 
Żeby lepiej się żyło.
Żeby nie zapominać o najważniejszym (miłość, tylko miłość…)
Żeby najpierw płakać, a później się uśmiechać.
Żeby uwierzyć, że storczyk może się zakochać w kobiecie.


[Książkę dostałam od autora, z autografem. Od czasu, gdy przeczytałam „Modżiburki” czuję, że to moja pokrewna dusza, ktoś, kto czasem myśli dokładnie to samo, co ja, więc dzięki Mu wielkie, za ten prezent]

4 komentarze:

  1. Historia już mi przypadła do gustu i mam nadzieję, że może kiedyś szczęśliwym trafem i ja będę mogła przeczytać tę ksiązkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia wydaje się być interesująca

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie skończyłam czytać "Modżiburki..." i jestem poruszona, dlatego z chęcią przeczytam kolejną książkę tegoż autora ;)

    OdpowiedzUsuń