MIKA WALTARI
„KTO ZABIŁ PANIĄ SKROF?”
(TŁ. SEBASTIAN MUSIELAK)
WYDANWICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 2011
Ja już wiem.
Wie to także Mika Waltari, który panią Skrof do życia powołał i tak bezceremonialnie to życie jej odebrał.
Wie już również pani Skrof – stara megiera, milionerka z wężem w kieszeni, właścicielka kamienicy, w której sama mieszka i w której mieszkają narzekający na nią lokatorzy.
Wie też lokator Lanne – mecenas, który zajmował się zarządzaniem majątkiem pani Skrof, a któremu kobieta nad wyraz mało płaciła…
Wie na pewno jej pasierbica, panna Skrof, wobec której macocha miała wielkie plany – chciała na siłę ożenić ją ze swoim bratankiem, którego dziewczyn szczerze nienawidzi i którym gardzi…
Bratanek Kaarle Lankela również to wie. Wie także, że ciotka miała ogromny majątek, on niemal równe temu majątkowi długi i wie, że ciotka obiecała mu pieniądze w zamian za ustatkowanie się. Tyle tylko, że istnieje pewna dama, nie całkiem damom przystający zawód wykonująca, która skradła serce Lankelli dawno i prawie na pewno na zawsze…
Doskonale wie też pastor dziwnej sekty Zgromadzenie Betlejem, który pokłócił się z nieboszczką tuż przed tym, gdy nieboszczką została, ponieważ cofnęła mu dotację na nowy kościół…
Wie też kilka innych osób – dozorca, co narzeka na fanaberie Strofowej, jego żona zakatarzona, której nieraz się od zarządczyni dostało, wie pracownica poczty, która pierwsza wyczuła gaz na klatce schodowej i która nie znosiła kobiety, bo ta co i rusz wyciskała z nich pieniądze, a także młody przyjaciel Lankelli, który jest biednym artystą malarzem bez grosza przy duszy…
Na szczęście ja wiem, że najlepiej orientuje się kto zabił panią Skrof, pewien nienajmłodszy już, aczkolwiek uroczy Palmu – detektyw, tak zwany wyjadacz, który ma szósty zmysł do rozwiązywania zagadek.
Kronikarzem tych wszystkich wypadków jest młody adept sztuki rozwiązywania tajemniczych spraw – nieopierzony, bez doświadczenia młodzik, który dałby się zwieść jak inni – pomyślałby, że pani Skrof zatruła się gazem, zostawiając przez przypadek odkręcony, gdy nocą udawała się na spoczynek. Na szczęście Palmu czuwał i nie dał sobie w wykipianą na tym gazie owsiankę dmuchać – najmniejszy ślad wskazał mu początek nitki… A potem już było coraz bliżej do kłębka.
Lekka, zabawna, niezobowiązująca lektura. Kryminał w starym stylu.
Już gdy tylko otworzyłam książkę wiedziałam, że będę się dobrze bawić, bo pod tytułem widnieje bowiem :”powieść detektywistyczna. Nagrodzona w stosownych skandynawskich konkursach.” Ujęły mnie też hasła na początku każdego rozdziału, które mają zapowiadać akcję, a mnie rozbawiały i sprawiały, że bardzo, bardzo byłam ciekawa, jak się uwidocznią te strzępki w tym pięknym kilimie. No bo: „7. A zatem było to morderstwo.* Komisarz Palmu gani mnie za głupotę, rozrzutność i niestosowne zachowanie.* Zaspana pielęgniarka i wcielona furia.* „Dlaczego panowie tak na mnie patrzą?”” [s.108] mówi niby wszystko, a jednak potem tak bardzo odwraca cały tekst ogonem, głową w dół i o 180 stopni, że naiwna byłam myśląc, iż wiem wszystko.
Język to „werbalna pieszczota” [s.94] dla mego ucha (choć oka raczej), inteligencja postaci to śmietanka dla smakosza dobrej lektury (choć znów okiem jedzonej), a fragmenty są takie, że „nie próbujcie tego w domu”:
„To znaczy na początku postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście jesteśmy na tyle trzeźwi, by wrócić do domu. Najpierw Kalle jechał chodnikiem, ja zaś wszedłem na dach auta i złapałem cygaro, które wisiało w charakterze szyldu nad pewnym sklepem tytoniowym.(…) Potem ja z kolei usiadłem za sterem, a Kalle stanął na dachu i capnął miseczkę do golenia(…) co to wisi zawsze nad wejściem do golibrody. Uznaliśmy wtedy, ze skoro żaden z nas nie spadł z dachu samochodu, jesteśmy najzupełniej trzeźwi, i bardzo zadowoleni wróciliśmy do domu.” [s.104-105]
Szkoda, że domyśliłam się kto jest mordercą, acz na plus poczytuję, że motywu nie rozgryzłam. Od strony fabularnej odczułam więc małe rozczarowanie, ale zabawa intelektualna przednia.
No i przecież nie można zostać tym jedynym, który nie wie kto zabił panią Skrof?
Moja ocena: 4,5/6
[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego]
Myślę że sięgnę po tę pozycję :-)
OdpowiedzUsuńNa wstępie muszę Ci napisać, iż Twoja recenzja jest znakomita. Najlepiej od razu chciałabym sięgnąć po tę książkę - dobrze jednak, że najbliższą księgarnię mam kawałek drogi od domu, bo znowu wzbogaciłabym moją półkę o kolejny tom, ale pewnie nie powstrzymam się przy najbliższej wizycie w Empiku...
OdpowiedzUsuńNawet nie przeszkadza mi to, że mogę domyślić się odpowiedzi na tytułowe pytanie, bo takie niebanalne i niezwykle zabawne książki lubię.
Pozdrawiam :)
Bardzo podoba mi się okładka, taki nietypowy kadr :) Jako że kocham kryminały, to z przyjemnością siegnę. A recenzja naprawdę ciekawie napisana, muszę się calkowiecie zgodzić z Claudette.
OdpowiedzUsuńBiorę! (w przenośni oczywiście), ciekawa jestem konfrontacji: Waltari jako smętny autor melancholijnych historycznych książek a jako autor kryminału. :)
OdpowiedzUsuń