SARAH-KATE LYNCH
„ZA OKNEM CUKIERNI”
(TŁ. BOGUMIŁA NAWROT)
PRÓSZYŃSKI I S-KA, WARSZAWA 2011
But do gry w golfa zazwyczaj nie przeraża. Taki sobie przedmiot, który stoi w szafie i mężczyźni wyciągają go raz na jakiś czas, kiedy idą na pole odbijać małą białą piłeczkę. But Daniela okazał się mieć straszne oczy, wielkie zęby i kąsać niemal do krwi.
Daniel jest importerem włoskich win – to zdeklarowany miłośnik Włoch, który do Toskanii wyjeżdża przynajmniej raz na miesiąc. W domu zostawia piękna, mądrą Lily, jednego z najlepszych pracowników swojej firmy logistycznej – nigdy nie opuściła ani jednego dnia, rzadko chodzi na urlopy i maksimum swojego czasu poświęca pracy. Wydaje jej się, że małżeństwo z Danielem jest idealne, że ich życie poukładało się i wszystko powskakiwało na właściwe miejsca – trzyma się na dobry klej przywiązania, poszanowania i szczerości. Ale jest but do gry w golfa…
Pewnego dnia, gdy Daniel kolejny raz cieszy się słońcem Toskanii, Lily znajduje w nim, tuż pod wkładką, zalaminowane zdjęcie kobiety z dwójką dzieci – niemowlakiem i śliczną, małą dziewczynką, która ma oczy, nos i podbródek jej męża. W tym wszystkim nie pomaga fakt, że Lily nie może mieć dzieci. Że roniła kolejne ciąże. I że przestała rozmawiać z rodzoną siostrą, bo Rose ma czwórkę dzieci, a ona nie może patrzeć na roześmiane twarzyczki i poplamione czekoladą małe paluszki bez ukłucia w sercu. Lily pijana żalem, złością, rozczarowaniem, tęsknotą i dwoma butelkami wina rezerwuje w Internecie lot do Montevedowy – miejscowości, w której stoi kościół. Na tle tego kościoła zrobione jest zdjęcie Włoszki i jej dzieci. Dzieci Daniela. Nie ma żadnego planu, nie wie, co chce osiągnąć i co właściwie powiedzieć Danielowi, gdy spotka go w Toskanii, idącego za rękę z córką. Na szczęście ona nie musi nic planować. Logistyką tym razem zajmie się Liga Owdowiałych Cerowaczek.
Ta książka jest jak tort – słodka, bo jest o miłości, bo jest miejscami zabawna, bo jest o słodyczach, bo jest o odnalezionych szansach. To tort nasączony mocną gorzką kawą i posypany gorzką czekoladą – bo wiele w niej łez, wiele w niej goryczy, zawiedzionych marzeń, bólu, strat. Nie przypomina placka tylko tort także ze względu na warstwy – do samego końca nie dowiadujemy się całej prawdy o Danielu, o Lily, o Rose, o matce sióstr, o wdowach z tajnego stowarzyszenia. Wciąż nowe odłamki prawdy o tajemniczym nieznajomym Alessandrze, który jako pierwszy mieszkaniec Montevedowy, ukazał się oczom Lily. Ta książka uczy trochę, że każdy może mieć zaciśnięty w dłoni migdał, że nie pokazuje go światu, póki tej dłoni nie otworzymy zainteresowaniem, zrozumieniem i miłością.
Powieść czyta się właściwie sama. Ja stałam obok, a ta historia płynęła – kolorowa ryba, pokazująca raz brzuch a raz bok, z każdej strony innego koloru. Momentami denerwująca i zbyt bajkowa, ale momentami piękna. Na pewno nieprzewidywalna. Wakacyjnie lekka, ale tą lekkością, gdy brzegiem morza niesiemy wiaderko kamyków i muszelek. Ciąży, a do naszego leżaka jeszcze daleko. A ciąży, bo pokazuje prawdę o życiu, że nie zawsze miłość jest prosta.
Najbardziej ujęła mnie oczywiście Liga Owdowiałych Cerowaczek – zabawne starsze panie, niektóre tuż przed setką - za misję obrały sklejanie roztrzaskanych serc. I pokazują najważniejszą prawdę życia i tej powieści – że nasze istnienie wtedy będzie słodkie, gdy sami dodamy do niego łyżeczkę cukru.
Moja ocena: 4,5/6
[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka]
A ta Toskania wciąż Cię prześladuje:) Teraz rozumiem, skąd Twoje sny...
OdpowiedzUsuńA to porównanie do tortu to już zupełnie nie na miejscu - ślinka mi pociekła i teraz to już myślę tylko o nim;))
Ściskam
Ja za niedługo już zacznę czytać i widzę że będzie to piękna historia...:-)
OdpowiedzUsuńTeż jestem chętna do jej pożarcia :)
OdpowiedzUsuńInez - gdy tylko będę mogła to poczęstuję Cię tortem :-))))
OdpowiedzUsuńA Toskania tak, wciąż ze mną.
Całuję!
pisanyinaczej - ta historia ma w sobie ogrom uroku, więc chyba będzie Ci się dobrze czytać.
Aurora - smacznego!
Mam od kilku dni wpisaną na listę książkowych zakupów. W ogóle mam ostatnio natchnienie do czytania takich włoskich i francuskich ksiązek o cieszeniu się życiem, jedzeniem itd. itp. Poluję na toskańskie i prowansalskie klimaty. Uzbierało mi się już kilkanaście pozycji z tej grupy.
OdpowiedzUsuńTrafiłam do Ciebie po raz pierwszy, więc witam serdecznie :) A propos fotografii u góry bloga - super :)
Aneto, dzięki wielkie za docenienie fotki :-) Ja też mam całą listę takich książek, wiec jeśli chcesz moge się nią podzielić.
OdpowiedzUsuń