wtorek, 15 czerwca 2010

DOBRY CZAS NA LEKKOŚĆ


SOFIA BRANDON
„PODRÓŻUJ, GOTUJ, BĄDŹ GOTOWA”
(TŁ.BARBARA WROŃSKA)
ŚWIAT KSIĄŻKI, WARSZAWA 2010 

Tę książkę zabrałam ze sobą do tramwaju, gdy w słoneczną, piękną sobotę jechałam (między innymi) na targ po warzywa. Miałam szarawary, sandałki i koraliki na kostce. Miałam nowe różowe korale. Czułam się fajnie i chłonęłam słońce. A książkę połknęłam właściwie w drodze w tę i z powrotem. Bo trafiła na dobry dla mnie czas. Na czas, kiedy było gorąco i myślałam tylko i wyłącznie o chłodniku w Green Wayu – tam jest naprawdę najpyszniejszy!!! i o koktajlu z truskawek i mleka, który zamierzałam zrobić po powrocie do domu. I czytałam sobie historyjki Sofii – o podróżach, o jedzeniu o świadomości tego, co wkłada się do ust, o pełni smaku i o lekkostrawności. 
Sofia pracowała w dużej, korporacyjnej firmie, której oddawała cały swój czas, cały swój umysł i - jak się okazało – całe swoje ciało. W wieku 32 lat miała tak wyniszczony organizm, że lekarz złapał się za głowę. I Sofia przy okazji też. Rzuciła pracę i wyjechała. Początkowo nie wiedziała, że jej podróż będzie pogonią za smakami. Trochę ze względu na stan zdrowia, trochę ze względu na to, że chciała się zmienić, zaczęła zwracać uwagę na to co faktycznie znajduje się na jej talerzu. I to jest opowieść właśnie o tym – książka ma podtytuł „Przygodowa książka kucharska” . Sofia nie mówi o zabytkach, nie mówi o trasach, cenach, szlakach, ale o tym, jak nauczyła się używać ziół, jak gotowała obiady w garnku do parzenia herbaty w środku dżungli, jak przeszła na dietę owocową, ale także jak uratować zepsuty posiłek, jakie produkty można ze sobą łączyć i co z tego wynika. Trochę poradnik, trochę książka kucharska – bo na końcu każdego rozdziału jest garść przepisów. Wszystkie są dostosowane do kuchni prowansalskiej – według Sofii najlepszej dla niej samej, bo lekkostrawnej, takiej, z którą jej organizm świetnie sobie radzi. Ale Sofia nie namawia do tego, żeby jeść tak jak ona – namawia do eksperymentowania i cieszenia się smakami i pobytem w kuchni.
Ja się ucieszyłam, kupiłam furę warzyw i dokończyłam książkę popijając koktajlem truskawkowym.
Na zimę, gdy już nie będzie warzyw, będę musiała schować ją głęboko na sam tył półki z książkami – nie będę potrafiła znieść tęsknoty za pomidorami, ogórkami, cukinią, truskawkami, rabarbarem…

Moja ocena: 6/6

4 komentarze:

  1. Pomidory, ogórki, cukinia, truskawki, rabarbar - toż to książka dla mnie :D Biegnę szukać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaaaał:D
    a ja myślałam, że to będzie jakaś beznadzieja;p
    Wpisuję na listę i chcę ją na wczoraj!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm, brzmi co najmniej smacznie ;) Za gotowanie nie przepadam, z kuchnią mi nie po drodze, ale książka wydaje się fajna, a i jeść lubię :) Piękna, słoneczna, już prawdziwie wakacyjna recenzja :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To prawda, żyjemy za szybko, aby cieszyć się tym co jemy. Posiłki stały się dla współczesnego człowieka tylko paliwem, aby mógł dalej funkcjonować. Fajnie byłoby to zmienić.Myślę, że książka może być ciekawa :)Pozdrawiam
    [book-room-yoanny.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń