środa, 30 czerwca 2010

POD ZIEMIĄ, POD NIEBEM, W CHMURACH


DANIEL KALDER
„DZIKIE TELESKOPY”
(TŁ. MACIEJ IGNACZAK)
CZARNE, WOŁOWIEC 2010

Teleskop (gr. tēle-skópos – daleko widzący) to przyrząd służący do powiększania odległych obrazów. 
Daniel, autor książki, szuka niemożliwego, szuka światów alternatywnych, szuka duchowości, szuka bardzo oddalonego przedmiotu – swojej/cudzej duszy. W swojej wędrówce po Rosji eksploruje różne duchowości odmiany, żeby dotknąć niewidzialnego, nienamacalnego… W „Dziwnych teleskopach” pokazuje spotkania z czterema osobami, o których sądził, że będą jego łącznikami, rozłożą swoje ramiona jak bramy i przepuszczą go przez siebie do tajemnicy, że dzięki nim odnajdzie pierwiastek boskości.
Na pierwszy ogień idzie Wadim – tzw. diggers. To zwierzę podziemne, kanałami schodził już całą Rosję wzdłuż i wszerz, a Daniel chce, żeby Wadim zabrał go pod ziemię – słyszał bowiem o podziemnym mieście, w którym żyje plemię ludzkie a nieludzkie. Według mitów/legend miejskich porzucili oni doczesność i zeszli do kanałów, by odciąć się od cywilizacji i tworzyć nowy świat, nową rzeczywistość. Daniel chce się do nich przyłączyć i pomieszkać trochę pod ziemią. Wadim jest jego przewodnikiem po tej drugiej, niższej Moskwie.
Potem przez przypadek poznaje Eduard, który z kamera przemierza Rosję w poszukiwaniu egzorcystów. Chce nakręcić film o demonach, o ich pogromcach i opętanych, żeby uświadomić ludziom, ze demony naprawdę istnieją i są problemem współczesnego świata. Daniel zaś chce zajrzeć w oczy złu i poznać ludzi, którzy takie zło po swojemu tresują i poświęcają temu całe swoje życie. 
Trzeci jest Wissarion – niegdyś policjant drogówki, dziś mieszkaniec Syberii, mesjasz i kolejne wcielenie Chrystusa, który ma rzeszę wyznawców. Wszyscy porzucili swoje domy i zamieszkali w syberyjskiej wiosce, by służyć ziemi, ekologii i Wissarionowi.
Na koniec jeszcze Kola Sutjagin – tajemnicza postać, biznesmen, który własnym sumptem wybudował w Archangielsku najwyższą na świcie drewnianą wieżę – tylko po to, by móc oglądać horyzont, który do tej pory zasłaniały mu inne domy.
Gdy czytałam tę książkę to cały czas miałam wrażenie, że na końcu przeczytam:
„Wiecie więc, że ja was bawiłem śpiewem swym 
Tylko dla zwykłej draki i w ogóle prawdy nie ma w tym 
To zwykły kawał jest 
Darujcie to już ballady kres.” {Kazik Staszewski „Celina”}

Potem poszperałam w Internecie i nie wierząc własnym oczom znalazłam to:

Potem podobiznę Wissariona i uwierzyłam w to Kalderowskie gawędzenie i złapałam się za głowę, a jednocześnie podziwiałam Daniela, ze tak długo zabawił tam w Rosji, że tak długo tropił takie sensacje, że nie zwariował od tego. Więcej – napisał świetnym językiem zbiór wyjaśnionych i udokumentowanych legend miejskich w lekkim, zabawnym stylu. 
No bo czy nie jest piękny taki fragment:
„W ścieku natknąłem się na rzeczy, jakich nigdy wcześniej nie widziałem. Wyglądały jak połączenie gówna i ślimaka bez skorupy, jak gównoślimony przyssane do ścian. Zdawało się, że unoszące się w ścieku świństwa dzięki chemikaliom i przeróżnym trutkom wytworzyły jakąś formę inteligencji i powoli próbowały wydostać się na zewnątrz. Już wkrótce na powierzchnię wypełzną i ruszą w miasto, znacząc swój przemarsz odrażającym, gównianym śladem. Wędrując w górę ku niebiosom, w nadziei, ze uda im się umorusać anielskie skrzydła, pokryją ściany bloków czarnym śluzem. Kobiety i dzieci będą budzić się w łóżkach pełnych gównoślimonów, gównoślimony będą pełzać leniwie w ich włosach i po ich skórze. Gównoślimony zawładną Moskwą. A to będzie dopiero początek…” [s.73]

Czytałam tę książkę z wypiekami na twarzy, z nutką podziwu i ze szczyptą zazdrości, że widział wieżę na własne oczy i że był w podziemiach Moskwy, choć właściwie w tych podziemiach same gównoślimony. I choć te wyprawy wiały nudą, choć okazywały się często niewypałami to czytało się to jak najlepszy thriller. I zgadzam się z tym, co sam Kalder o swoich bohaterach napisał:

„Nie twierdzę oczywiście, że ludzie, z którymi miałem okazję rozmawiać, są, w konkurencji „geniusz” na poziomie Dostojewskiego. Ale stworzyli wspaniałe dzieła, które są dziwne, fascynujące i znaczące, jeśli tylko spojrzysz na nie z właściwej perspektywy, zamiast automatycznie przyklejać im łatkę rzeczy „zwariowanych”, „obłąkanych” czy „ekscentrycznych”. W końcu chyba zrozumiałem, dlaczego uznałem tych ludzi za tak fascynujących. Kiedy skończę już swoją książkę, będzie to testament wydarzeń rozgrywających się w pewnym wyjątkowym okresie historii – kiedy to niezwykłe postaci wyszły z ruin Związku Radzieckiego i wkroczyły w nowy, wspaniały, chaotyczny świat, i dekle im odpadły z głów, a wizje rzeczywistości możliwych utorowały sobie drogę do naszego świata…” [s.478-479]

Moja ocena: 5/6

2 komentarze:

  1. :) przeczytaj "Zagubionego kosmonautę" Kaldera:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, mam ją juz od dłuższego czasu na liście do przeczytania, tylko kasy brak na upno. Tym bardziej się ucieszyłam, że drugiego Kaldera mogłam pożyczyć :-)

    OdpowiedzUsuń