wtorek, 5 listopada 2013

NADZIEJA POZŁACANA

JAN JAKUB KOLSKI
„DWANAŚCIE SŁÓW”
WIELKA LITERA, WARSZAWA 2013

On. Zbliżający się wielkimi krokami ku starości nauczyciel muzyki w wiejskiej szkole. Z poukładaną rzeczywistością i bałaganem w głowie. Co dzień toczy walkę z chrząszczem Anobium, który zamieszkał w nodze jego pianina – strzykawką wpuszcza do środka terpentynę i udaje, że chce zabić zwierzę – ale przecież zawsze terpentyny jest trochę za mało. Co dzień karmi sukę Pliszkę, która mieszka w budzie przed domem. Czasem dostanie jej się kopniak za nic, za to, że Fryderyka boli świat, za to, że wspomnienia to czas który już minął. Ale co dzień dostaje pełną miskę. Co dzień Fryderyk zasiada do swojego instrumentu i próbuje zagrać to, co ma w duszy – dźwięki zgrzytliwe, fałszujące, bo w duszy ma tyle mroku, że nuty niewidzialne... Raz w tygodniu przyjmuje u siebie w domu ucznia, który w sercu ma strach przed nauczycielem i niechęć do czarno-białych klawiszy. A potem przyjmuje jego matkę – pospiesznie, na siedząco, na stołku, przykrytym chustką w kwiaty, raz-dwa, jak melodia na anioł pański, musi wybrzmieć, bo taka kolej rzecz – żadnej w tym rozkoszy, żadnej miłości...
A w pokoju szafa pancerna, a w tej szafie jakieś mroczne, duszne sekrety i kawał życia, do którego się tęskni, Afryka, w której dorastał, ukochana matka na wyblakłych zdjęciach...
Ona. Trzydzieści jeden lat. Do tej pory leżała krzyżem na posadzce kościoła. I myła, karmiła, poiła, czesała chorych w szpitalu. Zakonnica, która pewnie nawet dokładnie nie wiedziała, jakiego koloru ma włosy. Ale wiedziała, jakiego koloru oczy ma jej ukochany. Bo zakochana była w figurze ciemnoskórego Jezusa, wiszącego w nawie. I do niego co dzień rano biegła, do niego budziły się jej powieki, jej palce, jej płeć, jej całe ciało. Dla niego wilgotniała. Pewna Agnieszka, którą los przygnał do szpitala, szeptem opowiedziała jej koleje swojego życia. Zauważyła, że Marianna pragnie mężczyzny, że zamknięte mury klasztoru nie dla niej. Dała jej w dłoń mapę i całą walizkę swoich ubrań. A potem popchnęła w jego stronę.
I tak, Marianna, która nazwała siebie Agnieszką, klucząc i opóźniając się, trafia przed dom Fryderyka – lichy, wybudowany z dawnej stacji kolejowej, z zastraszonym psem przed budą, ale z zapachem mężczyzny, ocierającym się o każdą ścianę.
To historia o tym, jak wiele twarzy ma każdy człowiek. Uderzyło mnie, jak obuchem, jak młotkiem w sam środek głowy, że w tej książce ani jeden człowiek nie jest szczery, ani jedna osoba nie powiedziała całej prawdy i tylko prawdy, że wszyscy kłamali z ręką na sercu, na Biblii, na udzie drugiej osoby. To też książka o tym jakie są kłamstwa motywacje, że pod powłoką każdej skóry czai się potrzeba miłości i akceptacji. Że żaden człowiek nie może żyć sam, choćby udawał, ze wystarczy mu zbity pies i kołatek w nodze pianina.
Nie uwierzę, jeśli usłyszę, że tak książka się komuś podoba. To nie jest książka do podobania. Jest przepełniona takim bólem, zazdrością, niezgodą na świat, pełna pretensji, zajadłości, zaciętości. Fryderyk jest zimny i wyrachowany, parzy się jak pies, aby znaleźć choć ziarno sensu w życiu. Marianna oczadzona zapachem swojego własnego ciała, nie panuje nad żądzami.
Litery lepią się od ludzkich soków. Nie potrzeba słów – dlatego Fryderyk na wstępie stawia warunek: „obliczyłem, że dwanaście [słów] w ciągu dnia wystarczy, żeby się w pełni porozumieć ze światem.” [s.34] – upomina, żeby tego przestrzegać. Zakażają tym prawie-milczeniem cały świat dookoła. W grę swoją dziką i dziwną wciągają kobietę z synkiem, co przychodzą na lekcje, jej męża, siostrę Fryderyka, tabuny przygodnych kobiet. I mnie, mocno w ich świecie zakleszczoną, nie znajdująca w sobie siły, by wyjść. Bo jak zwykle u Kolskiego, wszystko się dzieje po coś, nikomu nie każe cierpieć bez przyczyny i bez skutku, na samym końcu daje sztabkę nadziei, jak złoto, do schowania, zakopania głęboko, cenny...


[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Wielka Litera]

4 komentarze:

  1. Do tej pory nie znałam tej książki, ale za to zaczytałam się w tej recenzji..piękna. Na tyle prawdziwa, że jednak boję się zajrzeć do tej książki, książki o prawdziwym, brudnym świecie, podłych ludzi..
    Czekam na częstsze recenzje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dziękuję :-)
      A do Kolskiego nie bój się zaglądać, choć mocny jest, naprawdę...

      Usuń
  2. Słyszałam o tej książce wiele dobrego. Po Twojej recenzji stwierdzam, że warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, choć ja jestem bardziej zakochana w "Egzaminie z dojrzałości"...

      Usuń