wtorek, 5 października 2010

WYKORZYSTAJ MNIE!

Dzisiaj o dwóch książkach, które widzę. Nie czytam, ale widzę. To książki, które po minimalnym wkładzie pracy są gotowymi scenariuszami – krzyczą „Wykorzystaj mnie! Daj mnie oczom!” Czytając obydwie przewijałam w głowie poszczególne klatki, dodawałam i odejmowałam. 

Pierwsza z pozycji to „Nakarmić wilki” M.Nurowskiej.


MARIA NUROWSKA
„NAKARMIĆ WILKI”
WAB, WARSZAWA 2010 

Ta książka „czytała mi się” podwójnie. Raz, że wilki są moją niespełnioną miłością od kilkunastu lat. Podziwiam te zwierzęta, są dla mnie piękne, mądre i wierne – wilki jako jedne z nielicznych gatunków zwierząt łączą się w pary na całe życie, a gdy jedno z pary umiera, drugie zostaje samo do końca życia. Piękne, prawda?
Dwa, że w tym roku po raz pierwszy w życiu zawitałam w Bieszczady. Widziałam te lasy, to drzewa, te pagórki, o których potem czytałam u Nurowskiej.
Bo to książka o tym, jak zakochana w wilkach kobieta jedzie w Bieszczady po to, by zawyć do księżyca razem z watahą. Kasia zatrzymuje się w centrum badawczym, gdzie stacjonuje już dwóch młodych chłopaków – Klunej (od Clooneya) i Olgierd. W iście pionierskich warunkach (brak łazienki, brak ogrzewania) przygotowuje pracę doktorską na ich temat. Olgierd i Klunej są dla niej jak starsi braci, trochę jak mentorzy, trochę jak wzory, do których Kasia dąży. Wtapia się w bieszczadzką przyrodę, zrasta ze światem, o którym do tej pory tak naprawdę nie miała pojęcia. Ziszcza swoje marzenia, wszystkie po kolei. Jest miłość, jest przyjaźń, jest człowiek, ale nade wszystko jest wilk. Dużo o nim, bardzo. Koleżanka, która czytała uznała za bardzo nudne i niepotrzebne fragmenty dziennika obserwacyjnego Katarzyny. Ale to wszystko jest bardzo potrzebne – pokazanie mistycznej więzi Katarzyny i wilków to stopnie, po których powieść biegnie do zaskakującego, wbijającego w fotel końca. Gdy zamknęłam książkę, czułam się, jakbym dostała przysłowiowym obuchem w łeb. Siedziałam jak zaklęta i brak mi było słów… Brak wszystkiego…
Ta książka jest czymś dotąd niespotykanym w polskiej literaturze – tak zapowiada wydawca i w sumie chyba ma rację. Nie czytałam do tej pory polskiej książki o takiej tematyce. Moją biblią w tym względzie jest „Nie taki straszny wilk” F. Mowata, kiedyś upolowałam ją w antykwariacie i cieszyłam się, jak głupia. Ale nie pamiętam w ogóle powieści o wilkach, które czynią te zwierzęta równoprawnymi bohaterami, właściwie pierwszoplanowymi.
Pięknie.
I jeszcze dwie rzeczy, które znalazłam zapowiedź książki w formie filmowej i film. Ten film to opowieść o projekcie badawczym dwóch pasjonatów – miałam go przed oczami czytając „Nakarmić wilki”. Dokładnie pamiętam, gdy pewnej wczesnowiosennej nocy natknęłam się na niego w internecie. Mój mąż już spał, więc założyłam słuchawki, żeby go nie obudzić. Ciarki na plecach – to wycie, które słychać gdzieś w tle, przenikało mnie do samego dna, do samych trzewi. To wycie miałam w głowie czytając o Kasi. I oczywiście o jednej pięknej, mistycznej scenie tej książki, gdy Katarzyna wyje wraz z watahą – chciałabym kiedyś przeżyć coś takiego…

Moja ocena: 5/6 


AMY BLOOM
„DALEKO STĄD”
(TŁ. AGATA KAROLAK)
MUZA SA, WARSZAWA 2009 

Druga książka to „Daleko stąd”. Zgoła odmienna tematyka, odmienny nastrój, odmienny język. „Nakarmić wilki” złożona z prostych, krótkich, dobitnych zdań. A „Daleko stąd” pisana pięknym, metaforycznym językiem, bardzo sugestywnym i zaczarowanym. 
Akcja książki zaczyna się tuż po pierwszej wojnie światowej, po pogromie białoruskich Żydów. Lilian straciła męża, rodziców i czteroletnią córeczkę Sonię. Sama cudem (naprawdę cudem) uniknęła śmierci. Nic już nie trzyma jej w rodzinnym Turowie, zachęcona ulotką wyjeżdża do Ameryki, gdzie ma kuzynkę Fridę. Tam zamierza rozpocząć nowe życie. I zaczyna. Uczy się języka, pracuje, zakochuje się, sprzedaje się, ustawia się, bawi się, ale wciąż, co noc budzi się z koszmarem pod powiekami, co noc we śnie krzyczy i nigdy nie zapomina Soni. Przez przypadek dowiaduje się, że dziewczynka nie zginęła, ale została zabrana przez sąsiadów i wraz z nimi pojechała na Syberię, gdzie w założeniu miał powstać raj dla Żydów. Jedno mgnienie, zero wątpliwości. Lilian zostawia wszystko – opierając się na mglistych przesłankach, pogłoskach i nadziei jedzie przez pól kuli ziemskiej, aby odszukać córkę. 
To niewątpliwie książka o miłości. To powieść drogi – drogi żmudnej i trudnej, drogi łez, ale też drogi siły, bo Lilian brnie przez tę drogę kilka lat, ale nigdy, nigdy się nie poddaje. To książka o tym, że gdy jedno się traci, zawsze, niezmiennie zyskuje się inne. 
Piękna, rewelacyjnie napisana, delikatna, choć to słowo kryje się na dnie – na pierwszy rzut oka jest ciężka, toporna i krwawa.

Moja ocena: 5,5/6

Te dwie powieści różnią się bardzo, ale obydwie w pewnym stopniu przemówiły do mnie w podobny sposób – filmowo.
Książka Nurowskiej dlatego, że jest skrótowa, pomija nieistotne fragmenty, ma opisy przyrody, które w prosty sposób można przełożyć na obraz, ale nie opowiada o niczym. Jeśli nie dzieje się samo ważne, to po prostu autorka o tym nie pisze. Czytając tę książkę nerwy miałam cały czas napięte, nie można było zaczerpnąć oddechu. 
A książka Bloom przez to, że dzieje się w niej tak dużo. I przez to, że autorka opowiada każdą jedną historię do końca. Każdy bohater/bohaterka, który pojawia się na kartach książki opowiedziany jest do samego końca. Nie zostawia żadnego z nich w próżni, kończy los każdego. Oczyma wyobraźni widziałam ten film, sceny, gdy w kilku klatkach – tak jak w kilku słowach – dopełniony zostaje los nawet najmniej ważnej postaci. 

Teraz czekam na mądrego, dobrego scenarzystę i wrażliwego na obraz, na historie reżysera, którzy przeniosą je na ekran. (Da się zrobić???)

4 komentarze:

  1. piękny wpis:)
    a propos powieści o wilkach, jest jedna świetna, tyle że nie przetłumaczona jeszcze na polski, tutaj jest fragment
    http://skosnymokiem.wordpress.com/2010/09/13/wilczy-totem/
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No to w takim razie z niecierpliwością czekam na tłumaczenie!!!!

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wahałam się parę dni temu, czy już teraz nie przeczytać najnowszej książki pani Nurowskiej, ale za to jakiś czas temu zaznajomiłam się z jej starszą książką - Rosyjski Kochanek. Chyba więc jestem przygotowana. Mam jej najnowszą książkę, również kocham wilki, więc będzie mi się ją czytać cudnie :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń