SCOTT SPENCER
„MIŁOŚĆ BEZ KOŃCA”
(TŁ. JULITA WRONIAK-MIRKOWICZ)
MUZA SA, WARSZAWA 2014
Zwyczajny nastolatek. Zwyczajna
nastolatka. David ma siedemnaście lat. Jade jest rok młodsza.
Zwyczajna pierwsza randka, choć niezwyczajnie idą środkiem serca w
Muzeum Techniki. Ona wchodzi w to serce i przestrzela je jak
pociskiem. A on się zastanawia, czy będę mogli się pocałować.
To, że Jade idzie przez ten model z taką pewnością, determinuje
całe ich życie – wchodzi też w sam środek Davida, jego całe
ciało podporządkowuje się dziewczynie i zaczyna oddychać tylko
wtedy, gdy ona mu pozwala. Bez niej nie ma oddechu, bez niej nie ma
dziania się.
Zaczyna się zwyczajnie, ale potem nic
nie jest zwyczajne. Niezwyczajny jest żar, jaki między nimi tli się
cały czas, niezwyczajne jego wybuchy, wtedy gdy nadchodzi noc.
Niezwyczajna jest rodzina Jade – wyzwoleni rodzice w
hippisowsko-konserwatywnej Ameryce, która walczy sama ze sobą.
Niezwyczajne jest to, że siedemnastoletni chłopak wprowadza się do
swojej dziewczyny za przyzwoleniem jej rodziny. I cichym
przyzwoleniem swojej własnej. Niezwyczajne jest to, że dostają od
nich ogromne małżeńskie łoże, które ma kółka i które jeździ
po całym pokoju, gdy kochają się co noc. Cała reszta jest
niezwyczajna. I jedynym zwyczajnym w tym wszystkim jest to, że
zmęczona nagłą dorosłością, którą niesie za sobą takie
uczucie, taka dojrzałość seksualna i taki brak lekkich
nastoletnich miłostek Jade, prosi ojca, żeby stanął między nią
a Davidem. Chłopak ma zakaz wstępu do ich domu przez miesiąc. Jade
chce pobyć dzieckiem. Ale David czuje się odrzucony, nie umie
zdefiniować siebie poza Jade, poza jej uczuciem, więc ucieka się
do drastycznego sposobu, by na nowo zyskać klucz do drzwi
Butterfieldów. Mogłoby się wydawać, że gdy w kimś płonie
ogień, to nie ma na to rady. Że David nie jest winien. Że odurzony
swoim uczuciem przestał myśleć. Ale to on podpala zapałkę i
rzuca ją, jak zapalnik bomby, prosto w sam środek rodziny –
podpala ich dom. Myśli, że w ten sposób zyska znów ich
przychylność – chce uratować całą rodzinę, stać się
bohaterem, dać im dowód, że bez niego ich świat jest niepełny.
Nie przewiduje tylko, że odurzeni narkotykami nie będą wiedzieli,
w którą stronę iść do drzwi. Nie przewiduje, że ogień
rozprzestrzenia się tak szybko, szybciej niż on niesie pomoc...
Okładka i tytuł sugerują
przesłodzony romans dla nastolatków – on kocha, ona nie, albo
obydwoje kochają, ale rodzice nie zgadzają się na ich uczucie,
albo nikt nie kocha, a potem kochają wszyscy. Nie spodziewałam się
tego, co przeczytam, tego, że wyczerpana emocjonalnie tą książką
nie będę potrafiła czytać jej bez przerw, że będę musiała
wychodzić na dwór, żeby w ogóle móc oddychać, że będzie tak
ciężka, tak smutna, tak drastyczna. David jest nie tylko zakochany
– jest zaczadzony, jest chory na miłość. Scala się z Jade bez
żadnej przestrzeni między ich ciałami. To miłość, która nie
pozwala oddychać, choć na początku wciąż jeszcze mają zapasy
powietrza i wydaje się, że wszystko jest tak, jak być powinno. Sam
David z perspektywy czasu patrząc na związek z Jade mówi „(...)
objawy bezgranicznej miłości są identyczne dziś, jak przed
tysiącem lat, podczas gdy normalne życie zmieniło się w tym
czasie tysiąc razy i na tysiąc sposobów. Co zatem jest bardziej
prawdziwe?” [s.194]. Jemu chodzi o to, że ich miłość była
wyjątkowa, niezwykła, wspaniała. Ja widzę w tym miłość, która
z wierzchu lśni,a w środku gnije. Gdy się w nią wgryziesz,
zatruwa cię i szybko tracisz oddech od wdychania jej oparów.
To mocno psychologiczna powieść, taka
w której każdy bohater rozebrany jest na części pierwsze – tu
głowa, tu noga, tu brzuch, a w środku, pod mikroskopem, każdemu
bije serce. I każde z tych serce jest jakoś zranione – jedno, bo
kocha za mało, inne, bo kocha za wiele.
To z całą pewnością nie jest romans
– to jakieś studium uzależnienia od drugiego człowieka. I nie
mówię tu tylko o Jade i Davidzie – mówię o całej misternej
sieci, jaka jest utkana pomiędzy bohaterami – jaka matka zazdrości
swojej córce seksu? jaki ojciec dzięki synowi odnajduje w sobie
męskość?
Nic w tej książce nie jest łatwe,
nic nie jest lekkie, każdy oddech Davida, Jade niesie za sobą
ciężar, jaki trudno jest udźwignąć.
Zastanawiam się, jak film na podstawie
„Miłości bez granic” pokaże ten ogień, który spala
bohaterów. Niezwykle łatwo będzie pokazać płonący dom,
niezwykle trudno postawić przy nim człowieka, który płonie od
środka.
[Książkę otrzymałam dzięki
uprzejmości wydawnictwa MUZA SA]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz