PRISCILLE SIBLEY
„OBIETNICA GWIEZDNEGO PYŁU”
(TŁ. DOMINIKA LEWANDOWSKA)
ŚWIAT KSIĄŻKI, WARSZAWA 2014
„Prawie każdego dnia Elle zostawiała
parę słów na szkle i kiedy brałem prysznic, jej wiadomość mi
się objawiała. Czasem był to fragment wiersza. Lubiła Dickinson,
Thomasa, Rossetti. Czasem pisała po prostu 'Uratuj dziś życie'
albo 'Kocham cię'. A ja uśmiechałem się, po czym wycierałem
lustro zanim zacząłem się golić.” [s.148]
Tamtego dnia też napisała wiadomość,
trochę enigmatyczną, choć wydawało się, że taka prosta i
jasna...
Ale tamtego dnia całe światło
zniknęło. Jeden telefon, wezwanie do szpitala, nagle okazuje się,
że świat Matta już nigdy nie będzie oświetlony – w oczach jego
żony, Elle, już nie ma ognia. Spadła z drabiny, myjąc okna w domu
swojego brata. Nieszczęśliwy wypadek, nieszczęśliwy kamień na
drodze, nieszczęśliwa głowa, upadająca i roztrzaskująca się na
dwa kawałki. Chochlik losu, niby psikus, bo Elle była astronautką,
bo wcześniej zdobyła kosmos, bo igrała z przyciąganiem ziemskim –
może teraz odpłaciło się za to jego ignorowanie?
Matt przychodzi pożegnać się z żoną
– dużo rozmawiali o godnym odchodzeniu. Gdy Elle była nastolatką
jej matka umierała na raka, przez kilka miesięcy leżała w
śpiączce, targana nieznośnym bólem i trzymana przy złym życiu
przez zakochanego w niej męża, który wciąż miał nadzieję na
medyczny cud. Elle zawsze powtarzała – gdyby stało się ze mną
coś takiego, odłączcie wszystkie aparatury – nie pozwólcie mi
umierać w ten sposób! Podpisała nawet testament życia, w którym
kategorycznie skreśliła wszelkie formy ratowania jej życia, które
lekarze chcieliby podjąć wbrew oddychaniu. Matt to rozumie, choć
ciężkie ma dłonie, wie, że będzie w stanie odłączyć ją od
aparatury – jest neurochirurgiem, doskonale zdaje sobie sprawę, że
mózg Elle już nie działa, a w mózgu przecież była cała ona.
Już, już ktoś ma odciąć dopływ tlenu i pozwolić kobiecie
spokojnie odlecieć, gdy okazuje się, że w jej łonie bije serce –
Elle jest w ciąży.
Nikt nie ma prawa teraz odbierać jej
oddechu – dziecko to było jej największe marzenie, większe nawet
niż cały kosmos.
Matt staje do walki o to, by do czasu
porodu Elle utrzymywać przy życiu. Staje do walki nawet z własną
matką – bo ośmiotygodniowe serce w brzuchu Elle bije...
Pytanie tylko, czego chciałaby Elle –
pytanie, którego nie można już zadać.
To książka niesamowita, książka
której nie czyta się łatwo – łzy zalewają oczy i nie widać
liter, serce zalewa trwoga i w głowie powstają pytania o wieczność
i istotę człowieczeństwa. Sibley, choć to jej debiut powieściowy,
świetnie wie, czym dotknąć, żeby zabolało czytelnika, żeby
wahał się w wyborze, żeby krążył od opcji do opcji, żeby
pożerał książę wygłodniałym pragnieniem poznania zakończenia.
Daje świetną historię, pełną napięć, drgań, iskrzenia.
W tej książce spotkało się wiele
nieszczęść razem – rękę podały sobie śmierć, rozpacz tych,
którzy zostają, pragnienie dziecka, które nie chce przyjść na
świat i decyzja, czy wyciąć najbliższej osobie serce, wątrobę i
rogówkę z oczu. A nad wszystkim stoi jeszcze Szanowny Pan Dylemat
Moralny. Co zrobić? - każdy z bohaterów książki zada sobie to
pytanie choć jeden raz.
Takie książki czyta się trochę jak
zaklinanie losu – jeśli się coś już wydarzy, nawet tylko w
literach, połykanych pospiesznie w ciemną noc, to może nie dotknie
już mnie? Może przejdzie bokiem każde nieszczęście? Może bilans
zysków i strat zgodzi się, jeśli jakaś matka i jakieś dziecko
umrą tylko w powieści? Może narracja ocali kogoś prawdziwego? To
ten rodzaj książki, po przeczytaniu której idzie się do
dziecięcego pokoju i przykrywa swoje dziecko, gładząc go po
twarzy, a potem stoi się kilka minut i nawet nie myśli. To ten
rodzaj książki, nad którym się płacze, bo inaczej się nie da.
To ten rodzaj książki, który się przeżywa – nie do końca
ważne, jakim jezykiem jest napisana, najważniejsze, że dobiera się
wprost do naszego serca i ściska je tak mocno, że aż brakuje tchu.
[Książkę otrzymałam dzięki
uprzejmości wydawnictwa Świat Książki]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz