GEORGES FLIPO
„PANI KOMISARZ NIE
ZNOSI POEZJI”
(TŁ. KRYSTYNA
ARUSTOWICZ)
NOIR SUR BALNC,
WARSZAWA 2013
Pani komisarz Viviane
Lancier to jedyna kobieta w Wydziale Kryminalnym paryskiej policji.
Czuje się silna, mając władzę nad mężczyznami. Czuje się
silna, mogąc zaglądać w martwe oczy zwłok, gdy jej podwładni ze
wstrętem odwracają wzrok. Czuje się silna, gdy zwracają się do
niej per „pani komisarz”, nigdy nie używając jej imienia. I
czuje się silna, gdy może wzywać ich do swojego gabinetu, a tam
częstować ich gorzką reprymendą, albo słodką pochwałą.
Słaba czuje się tylko
wtedy, gdy zostaje sama. Przeważnie w biurku ma kilka batoników
Mars, a w biodrach troszkę za dużo centymetrów. Pani komisarz jest
więc nieustannie na diecie – raz dieta rozdzielna, raz Dukana, a
raz głodówka – czasem spotyka się z przyjacielem na szybki seks,
żeby odreagować porwanie dziecka chińskim emigrantom, podpalenia w
knajpie, albo jakieś morderstwo. Niestety jej wielka i prawdziwa
miłość, zostawił ją dla młodszej i mniej zajętej nieustannym
wertowaniem akt kobiety. Pani komisarz mieszka więc sama, jada sama
i sama zasypia, marząc o szczuplejszych udach i mężczyźnie na
stałe.
Tymczasem do jej
wydziału trafia sprawa bezdomnego, zamordowanego na rogu quai Conti.
Przypadkiem znalazł się tam też Augustine Monot, najmłodszy
stażem pracownik Wydziału Kryminalnego – taki, który ma mnóstwo
zapału, mnóstwo wdzięku, mnóstwo urody i idealny obwód w pasie.
Pani komisarz ma do niego stosunek nader ambiwalentny – z jednej
strony łakomie patrzy na jego pośladki, a z drugiej łapie się za
głowę, gdy Monot pisze swoje raporty – z wykształcenia filolog
tworzy piękne, długie, poetyczne wersje zdarzeń i nie omija
żadnego ciała, znalezionego po drodze. Mimo że zabitym bezdomnym
mogłaby się zająć policja z drugiej strony Sekwany. I wydział
pani komisarz miałby spokojniejsze noce.
Bo od początku sprawa
jest niełatwa – nie wiadomo, dlaczego mężczyzna został zabity,
ale wiadomo, że był właśnie w drodze do Akademii Francuskiej, w
swej przepastnej torbie niosąc tajemniczy wiersz, którego autorstwo
przypisuje się Baudelair'owi. A wiersz zaczyna zbierać żniwo –
wszyscy, którzy mieli z nim do czynienia, po kolei schodzą ze
świata tego. I coraz mniej jest czasu na to, by odnaleźć sprawcę
– bo czy sam wiersz, może strzelać z pistoletu do kolekcjonera
oryginalnych dzieł Baudelaire'a, albo zatruć czyjś talerz z
paellą? „Stanowczo śledztwo zmuszało Viviane do zajmowania się
wszystkim, czego nie lubiła: kloszardami, literaturą, a teraz
McDonaldem.” [s.36]
Ten kryminał czytał
mi się lekko, jak arkusik papieru z wykaligrafowanym wierszem.
Lekko, bo to powieść niebanalna – do tej pory nie miałam okazji
czytać o wierszu, który zabija. Lekko, bo trup ściele się gęsto,
a wszystko dzieje się szybko – jak zjedzenie niskokalorycznego
dania, po całym dniu głodówki.
To kryminał bardzo
klasyczny w swej budowie – mnóstwo osób, które mgły popełnić
czyn, każdy ma motyw, ale każdy tak samo nadaje się na ofiarę.
Zestawienie
przełożonego, co trzyma mocną ręką swój wydział i nowicjusza,
który popełnia błędy oraz wyników ich wspólnej pracy, nie jest
nowością. Zawsze jest jakiś mistrz i jakiś uczeń i zawsze jest
tak, że czasem ten mistrz uczy się czegoś od swojego podwładnego.
Ale do tej pory nie było pary takiej jak ta – silnej kobiety i
słabego mężczyzny, kobiety realistki i mężczyzny romantyka,
kobiety, co nie znosi poezji i mężczyzny, który cytuje wiersze
erotyczne na konferencji prasowej francuskiej policji, w taki sposób,
że wszystkim damom miękną kolana.
Ale dla mnie siłą
napędową tej książki jest humor – uszczypliwy, takim
szczypaniem w miejsca najczulsze, ale jednocześnie rubaszny. A do
tego wszystkiego inteligentny. Ot, taka mieszanka batonika Mars z
niskokaloryczną sałatką.
I mimo że nie
polubiłam pani komisarz, że denerwowała mnie swoimi
przeobrażeniami – z silnego komisarza w płaczliwą grubą babę,
to z chęcią poszłabym z nią na piwo. Bo tylko ona może „mieć
pokusę odjechać za nim, ale nie mogła zostawić zwłok na
trotuarze – nie był to dzień wywozu dużych gabarytów.”
[s.253]
[Książkę otrzymałam
dzięki uprzejmości wydawnictwa Noir Sur Blanc]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz