wtorek, 1 listopada 2011

ALTERNATYWNA WERSJA KRÓLOWEJ ŚNIEGU

JOHN HARDING
„SIOSTRZYCA”
(TŁ. KAROLINA ZAREMBA)
MAŁA KURKA, PIASTÓW 2011 

Ostatnie dni października i pierwsze listopada to dziwny czas. Jest w nim trochę magii i szczypta niepokoju, jest trochę pogańskiej wiary i mistycznych rytuałów. Gdy październik podaje dłoń listopadowi otwierają się wszystkie drzwi i okna, podnoszą się szlabany między światami, znikają bariery. Do naszych domów niepostrzeżenie wchodzą umarli – w złych i dobrych zamiarach, czasem wystawiamy im mleko, a czasem czujemy gładzenie po włosach, tylko nie widzimy ręki, która to czyni…
W atmosferze tego dziwnego czasu czytałam „Siostrzycę”. Wdychając zapach dyniowego ciasta, malując twarz białym pudrem, przygotowując zapałki, które wezmę na cmentarz, przewracałam kartki najdziwniejszego horroru, jaki przyszło mi czytać w życiu. Zazwyczaj nie boję się zgłębiając tego typu literaturę. Nie odkładam książki, gdy przychodzi wieczór, albo gdy jestem sama w domu. Umiem wytłumaczyć sobie, że wampiry, strzygi, upiory, golemy, topielce i duchy pozostają za szybą mojego mieszkania. Tym razem czułam autentyczny dreszcz na plecach. W mojej wyobraźni też otworzyły się jakieś drzwi, wpuszczając do środka ten przedziwny lęk, ten dreszcz, który lubimy w sobie wywoływać udając się do niezgłębionego świata horrorów bez dna.
„Siostrzyca” to historia opowiedziana przez Florence – jedenastolatkę mieszkającą wraz z bratem Gilesem i służbą w ogromnym, acz zaniedbanym dworku. Dzieci są sierotami, mają tylko wuja, który nieustannie podróżuje w interesach i nie interesuje się nimi inaczej, jak tylko łożąc na ich utrzymanie. Z dalekiego „nie-wiadomo-gdzie” przysyła pieniądze i dyspozycje. Dzieci są szczęśliwe z panią Grouse – gospodynią, kucharkami i Johnem, który zajmuje się końmi. Ich dni są leniwe, pełne zabaw, wypełnione śmiechem, spokojne. Najważniejszą wytyczną, dotyczącą dzieci jest to, aby Flo nigdy nie została poddana procesowi edukacji. Wuj zabrania uczyć dziewczynkę czytania, pisania, liczenia. Florence jednak nie do końca poddaje się zaleceniom wuja i przez przypadek uczy się czytać. Jej światem staje się literatura, jej domem biblioteka i choć brat jest dla niej wciąż najważniejszą postacią na świecie, znajduje nowych przyjaciół w świecie fikcji. Z czasem wypracowuje swój własny tajemny język, którego używa w rozmowach z samą sobą. To niesamowita siła tej książki, stanowiąca o jej inności i oryginalności – fantastyczne zdania, szalone słowotwórstwo i bujanie w rytm nieznanego języka.
Giles, młodszy od Flo o trzy lata, rozpoczyna edukację w internacie, ale szybko wraca do posiadłości, jako niezdolny do zaadaptowania się w grupie. Dostaje guwernantkę. Od tego momentu zaczyna się spadek z wysokiej góry, spadek do głębokiej studni, spadek na dno jeziora… Historia nabiera rozpędu, czas biegnie i nie chce się zatrzymać. Coraz bardziej dygoczą trzymające książkę dłonie, coraz szybciej bije serce. 
To książka o duchach. O tym skąd się biorą w naszym życiu i kim bywają. To książka o przyjaźni. To książka o tym, że czasem trzeba poświęcić wszystko, żeby ratować najukochańszą osobę. To książka o pozorach. O małych rysach na rzeczywistości. O tym, że każdego z nas można wywrócić na drugą stronę, zajrzeć do środka i może się okazać, że jesteśmy tam całkiem inni niż na zewnątrz. To książka, którą trzyma w napięciu, którą czytając, cały czas zastanawiałam się, jaki będzie koniec tej historii. Wciąż czułam dziwne rozgorączkowanie. I kawałki lodu wbijające się głęboko pod skórę. I to książka z tych, które zamyka się z wielkim znakiem zapytania w oczach, z wyrazem niedowierzania na twarzy, z pytaniem na pogryzionych ze zdenerwowania wargach. A potem bije się brawo autorowi.
Ja biłam brawo jeszcze jednej osobie. Karolinie Zarembie za tłumaczenie należy się bukiet kwiatów, wielkie pudełko czekoladek z ajerkoniakiem i coś pomiędzy Noblem a Oscarem. 
Bo czy można odmówić geniuszu autorowi, który stworzył i tłumaczowi, który stworzył po raz drugi, akapit taki jak ten?
„Wchowanegowaliśmy się któregoś dnia, kiedy otworzyłam dziwne drzwi, które dotąd były zamknięte na klucz, a przynajmniej tak myślałam ze względu na ich niewzruszoność, której moje młodsze ja nie było w stanie zmóc. Otworzyłam je, żeby się przed nim schować i odkryłam tę wielką skarbnicę słów. W jednej chwili zapomniałam o zabawie, odpółkodopółkowałam, wyciągając książkę za książką, wewnątrz każdej odkrywając kichawnicę kurzu. Oczywiście, wtedy jeszcze nie umiałam czytać, jednak w jakiś sposób to potęgowało moje zaskoczenie i fascynację na widok tych tysięcy – czy raczej milionów – zakodowanych linijek nierozszyfrowywalnego druku. Wiele książek było ilustrowanych, drzeworytowanych i kolorowanych, z frustratorium napisów pod nimi, z których każdy uświadomił mi nieszczęsną niemoc palcośledzenia.” [s.50]

[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mała Kurka]

8 komentarzy:

  1. Mam zamiar niedługo przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam książkę i jestem również pod jej wrażeniem

    OdpowiedzUsuń
  3. W imieniu Miłośników Słowotwórczości Karoliny, dziekuję za tak przychylne recenzjopisanie :)

    Pozdrawiam serdecznie
    Maciej Zaremba

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładnie i dobitnie Pani napisała ;]
    Jestem dumna z mojej siostry, że taki sukces udało jej się osiągnąć tłumaczeniem tej książki, miło wiedzieć, iż uważa Pani, że zasłużyła na nagrodę i to w dodatku pomiędzy Noblem a Oscarem ;D

    Pozdrawiam,
    Marysia Zaremba

    OdpowiedzUsuń
  5. Recenzja pierwsza klasa! Szalenie klimatyczna i zachęcająca. Podziwiam kunszt!
    KZ

    OdpowiedzUsuń
  6. Recenzja cudownie zaprasza do świata "Siostrzycy"....i chwyta za serce ;) Ja jeszcze nawet do połowy książki się "nie zaflorensowałam", a oderwana do przyziemnych, codziennych czynności nie mogę się doczekać dalszego rozwoju historii ! ;))

    Pozdrawiam
    Ania Zaremba

    OdpowiedzUsuń
  7. Hordubal - koniecznie!!!!

    Taki jest świat - ciężko byłoby przejść obojętnie wobez jej treści...

    Macieju - wstępuję do Klubu Miłośników Słowotwórczości Karoliny!!!!!

    Marysiu - czy ja też mogę być dumna z Karoliny? Pozdrawiam również...

    KZ - dziękuję i - jak już wiesz - wzajemnie :-)

    Aniu - a koniec jest NAJLEPSZY!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Marpil - jesteś nieoceniona w swej słowopochwalności :)
    Jesteśmy wzruszeni i oczywiście przyjmujemy Cię do M.S.K z WIELKĄ RADOŚCIĄ !

    Pozdrawiam.
    Maciek

    OdpowiedzUsuń