czwartek, 12 marca 2015

DWÓCH KOBIET ROZMOWY NIEWERBALNE

ASTRID LINDGREN I SARA SCHWARDT
„TWOJE LISTY CHOWAM POD MATERACEM. KORESPONDENCJA 1971-2002”
(TŁ. ANNA WĘGLEŃSKA)
NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2015

Astrid Lindgren dostawała setki listów od dzieci. Na początku odpisywała na wszystkie, wychodząc ze szlachetnego założenia, że skoro dziecko zadało sobie trud, żeby do niej napisać, ona musi zadać sobie trud, by wiedziało, że list przeczytała. Z czasem zrezygnowała z indywidualnych odpowiedzi i jak Święty Mikołaj miała wzór listu, pod którym się podpisywała. Z Sarą korespondowała 30 lat. Początkowo to było kilka listów na miesiąc, później raz na rok. Ale do samego końca, do śmierci Astrid listy między nimi krążyły.
Właściwie nie do końca rozumiem, dlaczego Sara była wyjątkowa. Nie wiem, czym ujęła Astrid. Może barwnym językiem, stylem, który rokował, że Sara ma talent literacki? Może swoją determinacją, bo tak bardzo chciała zostać Pippi? Może Astrid wyczuła w niej kogoś skrzywdzonego, komu trzeba pomóc i nie mogła nie odpisać? Może to kwestia pisma – podkreślenia, pogrubienia i wielkie litery? A może zbieg okoliczności i ten moment, gdy Astrid miała więcej czasu i postanowiła napisać coś dłuższego niż parę linijek podziękowania, a potem okazało się, że Sara stała jej się bliska?
Nie wiem dlaczego, wiem, że przede mną leży tom sklejony z kilkudziesięciu wzruszających listów. I cieszę się, że Astrid Lindgren była sławną pisarką, bo inaczej tych listów mogłabym nigdy nie przeczytać.
A to książka niesamowita z co najmniej dwóch powodów.
Pierwszy to możliwość podpatrzenia dojrzewania – jesteśmy podglądaczami, dziewczyna, która właśnie, na naszych oczach staje się kobietą, wcale nas nie widzi, dlatego jest szczera i dlatego to, co w listach pokazuje jest tak fascynujące – pierwsze miłości, bunt, niezgoda na świat, na siebie samą, wypaczone brakiem poczucia własnej wartości patrzenie na codzienność. Fakt, że Sara jest wyjątkowa, bo doświadczyła przemocy w domu i to ją ukształtowało, w dużej mierze zaciemniło obraz rzeczywistości. Nie mniej jednak to wciąż nastolatka, w której buzuje krew, w ciele której dowodzenie przejmują hormony, która potrzebuje, by ktoś ją akceptował bez zastrzeżeń i bez pytań. Tym kimś stała się dla niej Astrid Lindgren. Pisarka, najlepsza przyjaciółka, z którą nigdy nie widziała się twarzą w twarz. Chyba także dlatego Sara jest w swoich listach tak otwarta – łatwiej mówić o sobie całą prawdę, gdy nie trzeba patrzeć rozmówcy w oczy. To gdy Sara dorasta, widać w ilości listów pisanych do Astrid – ich liczba stopniowo maleje, są coraz chłodniejsze, bardziej wyważone. Tuż przed nami dokonał się proces dojrzewania, przejścia – to jak obserwacja przyrody i wszystkie stadia od poczwarki do motyla – od małej, zahukanej dziewczynki, która ma ochotę gryźć i drapać, która nie wierzy, że jej istnienie ma jakąś wartość dla świata, do poważnej kobiety, która ma rodzinę, dom i własne dzieci i która od czasu do czasu przypomina się starej przyjaciółce z dzieciństwa.
Drugi z powodów, dla których ta książka jest taka wyjątkowa, to rola samej Astrid – rola idolki, mentorki i przyjaciółki jednocześnie. To nieprawdopodobne, jak młody człowiek potrzebuje mieć w życiu drogowskaz i w jak przeróżnych miejscach znajduje kogoś, komu decyduje się zaufać.
Śmiem twierdzić, że gdyby nie Astrid, Sary mogłoby nie być, a na pewno nie byłaby tym, kim jest dziś. Że mogła inaczej mówić, ubierać się i mogła dziś palić papierosy na potęgę. Albo już by jej nie było, bo zjadłby ją rak płuc. Albo siedziałaby w więzieniu, bo przecież ukraść coś jest tak łatwo… Patrząc na relację Astrid i Sary uświadomiłam sobie, jak odpowiedzialna jest rola idola, jak wielki wpływ idol może mieć na życie swojego fana. I jak mądrą, inteligentną i empatyczną osobą była Astrid Lindgren. Jak przyjęła na siebie tę rolę bez sprzeciwu, choć mogła przecież wysłać standardowy list, kopiowany przez kalkę. Zaprzyjaźniła się, oswoiła kogoś i wzięła za Sarę odpowiedzialność. I dała z siebie wszystko, by pokierować nią w dobrą stronę, by uratować małą skrzywdzoną dziewczynkę.
Te listy to rozmowa dwóch kobiet – nawet, gdy Sara jest jeszcze dziewczynką, to już jest w niej kobieta, którą Astrid z niej wydobywa, ubiera w dobre słowa, w poczucie dumy z bycia sobą. To rozmowa dwóch kobiet, bo Sara szybko stała się kobietą w miejsce dziecka. To rozmowa szczera, odważna i podziwiam Sarę teraźniejszą, która zdecydowała się na publikację listów – jest tam przecież cała, odsłonięta, narażona na ciosy, naga. To rozmowa mocna, niełatwa, to rozmowa wzruszająca i budząca gniew, to rozmowa, którą prowadzi się do późna w nocy, z wypiekami na twarzy, czasem podniesionym głosem, ze łzami w oczach. To w końcu rozmowa między dwoma przyjaciółkami, choć wydawałoby się, że nic nie może ich połączyć – gdy zaczynały do siebie pisać, jedna miała 12 lat, a druga była dorosłą kobietą. Ale skoro człowiek może zaprzyjaźnić się z różą lub lisem, to tym bardziej jedna kobieta może przyjaźnić się z drugą.


[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz