sobota, 5 maja 2012

PODWÓJNIE


MAŁGORZATA WARDA
„ŚRODEK LATA”
PRÓSZYŃSKI I S-KA, WARSZAWA 2007

W domu remont, a ja zasypana pyłem ze szlifowanych ścian, zaczytana w „Środku lata”. Zasypana pyłem czuję, jakby to był piasek znad morza. Z zimnej, pustej plaży w Gdyni, po której idzie śliczna dziewczyna o jasnych włosach. Sylwia. Tuż obok niej, lekko muskając jej dłoń, idzie rudowłosy chłopak, którego oczy biją się z morzem – ono zielone i one zielone. Idą bez słów, nie muszą rozmawiać. Znają się tak dobrze, że słowa są niepotrzebne. Drogę też znają doskonale – on tu przychodzi, gdy chce być sam, ona, gdy chce pomyśleć, albo pisać. Bo ona pisze – wszystko, cały czas, wszędzie. Opowiadania, listy, szkice do wielkiej powieści, która kiedyś wyjdzie spod jej pióra. I pisze pamiętnik.

[rękopis na papierze w kratkę, oprawiony w skórę, z ręcznie malowanymi kwiatami, 25,7 x 20,5 cm]
[rękopis na papierze w kratkę, 8 arkuszy 27,9 x 21,9 cm]
[maszynopis na białym papierze z odręcznymi poprawkami, 11 arkuszy; 27,8 x 21,5 cm]

O tym, jak się czuje, gdy trzyma za rękę rudowłosego chłopaka.
O tym, że chciałaby być tancerką, ale ma astmę i nigdy nie spełni tego marzenia.
O tym, że podziwia Monroe i swoją babcię z ostrymi, wypiłowanymi, pomalowanymi na czerwono paznokciami.
O tym, że kocha swoją młodszą siostrę Lucynę, zwaną Lou i że chciałaby jej oszczędzić bólu, który sama nosi w sobie.

A my czytamy te kartki z xerokopii – dokładnie wyobrażam sobie zamazany gdzieniegdzie obraz, przyciemniony od złego ułożenia kartek w maszynie. A kopie pochodzą z posterunku policji.
Bo Sylwii nie ma już od roku. Bo Sylwia zaginęła. Bo naczelna redaktor pisma, w którym pracuje Marlena Rogucka, zna rodzinę Feyów, rodzinę Sylwii i żeby wskrzesić tę historię, żeby pomóc w niezakończonym niezamkniętym śledztwie, nakazuje napisać artykuł o dziewczynie. Marlena początkowo przeciwna pomysłowi, zła na polecenie, stopniowo wsiąka. Zapada się w Sylwię jak w bagno. Nie może wyjść. Pewnie ja też jeszcze długo z Sylwii, ze „Środka lata” nie wyjdę.
Z książek Wardy, które przeczytałam do tej pory ta uderzyła mnie najmocniej. Jest słodko-gorzka, mocna, lepka, uzależniająca. Widziałam wszystko, co działo się w jej wnętrzu wyświetlone na ścianie. Sugestywna okładka, gęsta krew spływająca z rozchylonych ust. Jest przemoc, ale zrównoważona bezgraniczną miłością. Jest pożądanie, ale stłumione, zerwane z siebie jak mokre ubranie, zwinięte w kłębek, odrzucone. Jest choroba, która uniemożliwia marzenia. Jest zagubiona w tym wszystkim nastolatka – w normalnej, zdrowej, pełnej rodzinie – ona, starszy brat, młodsza siostra. Chodnik gorący od słońca, na którym rysuje się kolorową kredą i małe mieszkanie, które mimo, że małe, tak naprawdę tętni szczęściem. Łóżeczko najmłodszej córki postawione w salonie, koło telewizora, bo czasem ogląda się film, a czasem spogląda się na nią, żeby zobaczyć, jaka jest śliczna.
Ciężko pisać mi o fabule tej książki, bo każde zdanie coś zdradza, każde jest odkryciem jakiejś karty, która osobom nie mającym do tej pory możliwości zajrzenia do „Środka lata”, może zbyt szeroko otworzyć oczy.
Powiem tylko, że chyba od tej pozycji zaczęło się poruszanie sumień w wykonaniu Wardy. To delikatne rażenie prądem, które przeradza się w regularne elektrowstrząsy.
Warda nigdy nie pisała – wbrew pozorom (i okładkom!) - łatwych książek. Zawsze drążyła w głowie czytelnika i podrzucała dziwne myśli, omamy, złe sny... Tym razem rozorała mi ciało, dostała się do krwiobiegu i wpuściła jad. Pokazała piękną dziewczynę, mądrą, dobrą, kochaną, a potem ją ukradła, ukryła, zakopała. I kazała kontaktować się poprzez strzępki dziennika, poprzez najintymniejsze myśli. A jeszcze zanim to uczyniła, to przez ułamek sekundy pozwoliła patrzeć na jej zdeformowaną twarz, w oczy, które zmieniły kolor – na kogoś zepsutego, kto gnije od środka, ale i cierpi. I mimo całej miłości, jaka jest w tej książce, mimo całego ciepła, jakie bije od rozpalonego w kominku ognia, który pojawia się w jednej z najbardziej dobrych i jasnych scen tej książki, mimo miłości siostry do siostry, to najbardziej niepokojąca książka, jaką ostatnio trzymałam w ręku. To koło ratunkowe, które tonie, zanim się do niego dopłynie. I zalewa nas woda, której jest bardzo dużo na gdyńskiej plaży w środku lata i zalewają nas łzy, których jest bardzo dużo na gdyńskiej plaży w „Środku lata”...

1 komentarz:

  1. nie czytałam jeszcze książek tej autorki, ale recenzja brzmi zachęcająco, więc Środek lata dopisuję do swojej listy :)

    OdpowiedzUsuń