wtorek, 22 listopada 2011

MUSIAŁAM WIEDZIEĆ

HARUKI MURAKAMI
„IQ84 T.3”
(TŁ. ANNA ZIELIŃSKA-ELLIOTT)
MUZA SA, WARSZAWA2011 

Za drzwiami toczyło się życie. Mama, Tata, Brat, Mąż i Dziewczyna jedli świeżo wyciągniętą z piekarnika pizzę, słyszałam w tle syk pieniącego się piwa, nalewanego do szklanki, ożywione głosy, rozmowy. Byłam w domu – tyle, że za innymi drzwiami. Podwójnymi – drzwi do sypialni lekko przymknięte i drzwi do IQ84, zatrzaśnięte, zdaje się, nie do otwarcia. 
Musiałam wiedzieć, co się stanie z Tengo i Aomame… Musiałam wiedzieć, czy się spotkają, bo serce łomotało mi tak, że nie mogłam go uspokoić. W trzecim tomie bowiem Murakami drażni się z czytelnikiem, bawi się w nim, rzuca małe kolorowe piłeczki słów, a potem uśmiecha się nieznacznie, gdy rozpryskują się na wszystkie strony i nie można ich złapać… Daje balkon, na którym siedzi Aomame i z którego, jeszcze na końcu części drugiej, widziała Tengo. Nie zdążyła dobiec na czas. Teraz sensem jej życia staje się czekanie. Co dzień, co noc, siaduje zawinięta w koc, z zieloną herbatą, z tomem „W poszukiwaniu straconego czasu” i patrzy na zjeżdżalnię, na której wtedy (w lutym, gdy wyszła druga część) widziała ukochanego. Jest drżeniem, gdy zawieje wiatr. Jest ciepłem, gdy rozgrzewa ją od środka zielona herbata. A Tengo ma do wykonania swoje własne zadania. Musi jechać do Miasta Kotów i tam dopełnić pewnej bardzo ważnej czynności.
To inny Murakami niż zawsze. Przede wszystkim na dłoniach ma krew kilku istnień. Zabrał oddech, zabił. Ta książka, różowa, cukierkowa na okładce, w środku ma mrok. Gdy ją czytałam nie wierzyłam, że tak dużo przemocy można upchnąć obok tak wielkiej ilości miłości. Wszystko w jednej książce. Ramię w ramię, noga w nogę. Zadziwiające też jest to w jaki sposób ta przemoc łączy ludzi, jak jest momentami konstruktywna. Jakby Murakami wołał „Taki jest dzisiejszy świat, pogódź się z tym i znajdź w nim ziarno, które chcesz zasiać!”. 
A poza tym to Murakami dokądś się spieszący… Jego poprzednie książki były niespieszne, flegmatyczne, rozciągliwe. Cuda i magia działy się między krojeniem ryby a prasowaniem, między układaniem ubrań na półkach a słuchaniem muzyki. Tu, szczególnie w trzecim tomie, nie ma prawie teraźniejszości. Są pościgi, detektywi, piec, w którym pali się zwłoki, powietrzne poczwarki, miasto kotów i mother i daugter… Cała inność nie dzieje się „przy okazji”, jest sensem… Wiem dlaczego – dlatego, że Aomame trafiła w trochę odwrócony świat, w świat IQ84, gdzie „nie przydają się żadne ustalone zasady ani wiedza, nie sposób więc przewidzieć, co może jej się przydarzyć.” [s.227]. Ale chciałam poczytać o tym, jak bohaterka robi sushi, czyta książkę, wynosi śmieci, rozmawia przez telefon, a dopiero potem widzi powietrzną poczwarkę – tymczasem tutaj normalność się zdarzała, zamiast się dziać… Ten świat miał wydźwięk bardzo negatywny, męczył mnie i dusiłam się w nim. Nie czułam tego bujania, tej dziwnej lekkości, która była we wszystkich innych książkach Murakamiego. Tutaj nierzeczywistość mnie przerażała. Chciałam już wyjść z tego świata. Chciałam za ręce wyciągnąć z niego Aomame, nie mogłam słuchać jej myśli tęskniących, jej nawoływań „Gdzie jesteś, Tengo? Znajdź mnie szybko. Zanim znajdzie mnie kto inny.” [s.85] Pułapka. Potrzask. 
Ale musiałam wiedzieć.
Gdzieś ostatnio przeczytałam, że w tej chwili sława Murakamiego jest tak wielka, że nawet, gdyby nabazgrał jakieś bzdury na papierze toaletowym, to ludzie ustawili by się w kolejce, żeby to kupić. Myślę, że to poniekąd prawda. Murakami jest modny. Ja sama nie odpuściłabym żadnej z jego powieści, nie umiałabym nie przeczytać. Ale jednocześnie jest we mnie głęboko wielkie przekonanie, że Murakami nigdy niczego nie nabazgrze. Że nawet w powieści, którą czytam na bezdechu, żeby nie nawdychać się zbyt dużo negatywnych emocji, nawet tam opowie mi coś pięknego – jakąś miłość, jakąś przyjaźń, opowie o Prouście i powie, że:
„-Przepraszam, ale być może nie uda mi się zwrócić ci Hecklera und Kocha (…)
  -Nie szkodzi. To prezent ode mnie. Kiedy zacznie ci przeszkadzać, możesz go wrzucić do Zatoki Tokijskiej. To będzie mały krok na drodze do rozbrojenia świata.” [s.451]

[Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MUZA SA]

5 komentarzy:

  1. Nie miałam przyjemności czytać jeszcze jego książek. Mam w domu tylko "Norwegian Wood", ale marzy mi się 1 tom IQ84, bo po opisie widzę, że to będzie bardziej dla mnie klimatyczne, a od takiej chciałabym zacząć czytać :) Mam nadzieję sprawić sobie na gwiazdkę i nadrobić pozostałe 2 tomy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie czytałem tak ciekawej książki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie miałam przyjemności spotkać się z twórczością Murakamiego, ale już od dłuższego czasu niosę się z zamiarem, aby to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja troche sie tego kolejnego Marakamiego zaboilam, jak mawiaja moje dzieci, po lekturze Twojego tekstu i jednoczesnie wiem, ze w koncu jednak po niego siegne. Dziekuje, Martus
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  5. Cassin, cyrysia - to jeden z moich najukochańszych autorów - fantastyczny i niepowtarzalny, który ma swój własny, jedyny w swoim rodzaju styl. Nie wszyscy go lubią, ja musiałąm do Niego dorosnąć. Ale teraz jest moim prywatnym mistrzem :-)

    pisanyinaczej - nic dziwnego - Murakami....

    Anno moja droga - "zaboiłam" - piękne! Słowotwórstwo dzieci zawsze mnie rozcuzla i z chęcią zapisałabym wszytsko, co słyszę od dzieciaków jakichkolwiek, a co łamie mowę na pół i przełamuje schematy - to też pokazuje, jak bardzo inaczej dzieci myślą...
    A Murakami - dla mnie jest na zewnątrz trochę inny, ale w samym środku wciąż jest On :-) I wiem na pewno, że Ty też będziesz musiała wiedzieć :-))))

    OdpowiedzUsuń