środa, 28 września 2011

PATRZEĆ STOJĄC NA GŁOWIE


HARRY OLIVER
„KOCIE FURTKI I PUŁAPKI NA MYSZY. SKĄD SIĘ WZIĘŁY ZWYCZAJNE (I NIEZWYKŁE!) PRZEDMIOTY W NASZYM ŻYCIU?”
(TŁ. JAKUB GÓRALCZYK)
WYDAWNICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 2011

Uwielbiam się dziwić. 
Uwielbiam być zaskakiwana.
Uwielbiam, gdy coś wywołuje we mnie takie emocje, że przecieram w zdumieniu oczy.
I po części tak podziałała na mnie ta książka.
Co chwilę śmiałam się, bo jak tu się nie śmiać, gdy słyszy się, że hula-hoop było zakazane w Japonii ze względu na nieprzyzwoite ruchy biodrami, jakie wykonuje się podczas jego kręcenia. Rozdziawiałam usta, bo jak nie rozdziawiać, gdy dowiaduję się, że pierwotnie folia bąbelkowa miała służyć jako tapeta, a Lizzie Magie, która wymyśliła grę Monopol była antykapitalistką i chciała, żeby jej gra podkreślała negatywne skutki kapitalizmu. Czytałam kawałki komuś, kto akurat znajdował się w pobliżu, bo nie mogłam zatrzymać dla siebie informacji, że Lego pierwotnie było drewniane, a wymyślił je producent drabin, jako sposób na wykorzystanie resztek drewna. A jeśli byłam akurat sama i znalazłam informację taką jak to, że Adidasy zostały wymyślone przez Adolfa ADIEGO Dasslera, a Pumy przez jego brata i że trzy paski miały służyć wzmocnieniu obuwia, a „waflowe” podeszwy powstały poprzez włożenie kawałka gumy do gofrownicy – to musiałam zadzwonić do Męża i podzielić się z nim taką informacją.
Ta książka pełna jest takich perełek. No bo ja nie przypuszczałam, że pierwszy tusz do rzęs stworzony został przez T.L. Williama dla jego siostry, która obawiała się, że jest zbyt brzydka, by znaleźć męża. Nie wiedziałam też o tym, że soczewki kontaktowe, które w znanej dziś postaci powstały w latach 60. XX w. wymyślił już Leonardo Da Vinci. Nie miałam też pojęcia, skąd wzięła się punktacja w Scrabble – wynikało to z analizy częstotliwości, z jaką dana litera pojawia się na stronach „New York Times’a”.
Oliver podzielił swoją książkę na 13 części, rozróżniając na przykład „produkty spożywcze” – gdzie znajdziemy pizzę, majonez i dowiemy się, że bagietka ma podłużny kształt, ponieważ piecze się szybciej od okrągłego bochenka, a w latach 20. XX wieku prawnie zabroniono piekarzom pracy przed godziną 4 rano; „zabawę i czas wolny” i tu wszelkiego rodzaju gry; „w łazience”, „wewnątrz i na zewnątrz” i „pieniądz rządzi światem”.
Gdy czytałam, że pierwsze mleko w kartonie powstało w 1951 roku to dotarło do mnie z całą mocą, że każdą rzecz, z tych, którymi się otaczam, musiał ktoś wymyślić, zaprojektować, wynaleźć. Gdy czytałam o zmywarce do naczyń i o tym, że wymyśliła ją kobieta, która nienawidziła zmywania, doszłam do wniosku, że wynalazki powstają w ludzkim umyśle po to, by ulepszać życie, pomagać sobie i eliminować z życia to, czego nie znosimy. Gdy czytałam o tym, że kiedyś używanie widelca uchodziło za świętokradztwo myślałam o tym, jak bardzo nasze życie uległo zmianie i jak wiele mamy narzędzi, które kiedyś wzbudziłyby lęk lub oburzenie. Gdy czytałam, że frisbee wymyślili znudzeni studenci, początkowo rzucając pustymi puszkami po ciastkach, żeby umilić sobie czas, myślałam o tym, iż człowiek nudzący się, to człowiek myślący, który chce zabić nudę. A gdy dowiedziałam się, że metalowe nity przy dżinsach zostały wymyślone przez zbieracza minerałów, który chciał w ten sposób wzmocnić kieszenie, nieustannie wypchane nowymi zbiorami, potwierdziło się powiedzenie – potrzeba matką wynalazku.
Lubię takie książki, bo zmuszają mnie do otwarcia oczu, do spojrzenia inaczej, do stanięcia na głowie i sprawdzenia co jest pod blatem stołu, pod który nigdy nie zaglądam.
Niektóre historyjki jednak były zwyczajne, były nudne i zastanawiałam się czym Oliver kierował się wybierając akurat termometr czy minispódniczkę, skoro nie wiążą się z nimi żadne „jabłka Newtona” czy choćby miłość do ukochanego zwierzaka (tak, jak przy kociej furtce, o której mowa a tytule). Ale zaraz się reflektowałam – „skąd się wzięły zwyczajne i niezwyczajne przedmioty…”, a nie „najbardziej spektakularne historie związane z wynalazkami”. Więc czasem ziewałam i dawałam odpocząć swemu zadziwieniu.
Nie mniej jednak od razu przyszła mi do głowy myśl – już widziałam w sklepach pierwsze kalendarze adwentowe – co jeśli zamiast cukierka włożyć do nich historyjki z tej książki i czytać je wieczorem jak mini-bajki? 

(Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego)


2 komentarze:

  1. :-))))
    To musi być istna kopalnia wiedzy – podanej z humorem. Ludzka natura jest pełna paradoksów. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Geneza przedmiotów czasem jest więcej niż intresujaca :)

    OdpowiedzUsuń