A talerz zupy jest dobry na niewyspanie. Bo się nie wyspałam. Bo czytałam „Druga połowa żyje dalej”, o której napiszę (pewnie jutro) parę słów. Do pierwszej w nocy. A rano musiałam wstać, bo czekała mnie przed pracą wizyta u lekarza, który pobrał mi krew. A ja tę pobrana krew uzupełniłam właśnie buraczkami. I trochę mi lepiej, mimo, że na głowie smutków parę tysięcy.
A weekendy? W ten była w Ikei i kupiłam sobie kieliszki do wódki, a oprócz tego chorowałam i czytałam Sophie Hannah. A w poprzedni byłam na „wycieczce”.
A teraz już biegnę do Mendozy, bo zaczęłam czytać w tramwaju w drodze Praca-Dom i musiałam się chować w wysoki kołnierz mojej kurtki, bo Pan na przeciwko mnie dziwnie się patrzył, gdy tak chichrałam po nosem…
Ach, ach, ach… Coś, co znalazłam przez przypadek w sieci i czym muszę się podzielić, bo zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie...
Bo takie rechotanie w komunikacji miejskiej podejrzanie wygląda :) Ja ostatnio chichotałam nad opowiadaniami Woody'ego Allena w metrze i cały wagon miał atrakcję.
OdpowiedzUsuńOch, Liritio, przy Allenie to ja się śmieję niepowstrzymanie, więc nie mogłabym czytac go w tramwaju... Gurb tak mnie rozchichotał tylko. Delikatnie, aczkolwiek przyjamnie.
OdpowiedzUsuńA z tego co kojarzę, na którejś z Allenowych książek, na okłdce, był tekst, że jeśli nie wstydzisz się śmiać głośno z czytanych w autobusie książek, to te opowiadania są dla Ciebie (coś w tym stylu).
Pozdrawiam.
Ach ten parkour :D Robi wrażenie... Ale nie każdy tak może. Efekt wydaje się wprost poetycki, ale próby osiągnięcia takiej biegłości w tym arcy-trudnym rzemiośle, kosztują człowieka wiele lat morderczych treningów i bawolego zdrowia. Widziałaś może Yamakasi - L. Beasona? (nie jestem pewna czy on to reż. ale na pewno był producentem). Polecam, choć prosta historyjka, ale ucieczki genialne :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)